VI. Mam Cię, ptaszynko.

1.6K 138 30
                                    


Obudziłem się w jakimś pokoju. Co to...

-Dean- Cas siedział przy moim łóżku. Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Ellen. Musiałem stracić przytomność.- jak się czujesz?

- Jak karp, przed Bożym narodzeniem. Ale poza faktem, że zaraz kolacja wigilijna to jest spoko- Cas zrobił dziwną minę.

-To dobrze czy źle?- na jego słowa parsknąłem śmiechem i zaraz tego pożałowałem. Trochę mnie to kurewstwo poobijało.

- Boże, Cas błagam!-westchnąłem- może być.

- To dobrze, bo..- jego wypowiedź została przerwana przez wchodzącą Ellen.

-Dean! Dzięki Bogu! Ten Bazyliszek to niezła sztuka była. Dobrze, że Ci twarzy nie uszkodził bo bym się chyba załamała!-zaśmiałem się nieco bardziej ostrożnie.

- Kochanie, dobrze, że mi czego innego nie uszkodził- poruszyłem sugestywnie brwiami gdy stawiała przede mną miskę z zupą. ZUPĄ! Kiedy ja jadłem coś tak normalnego? Uśmiechnęła się przewracając oczami.

- Nawet tak nie mów! Tej straty byśmy nie przeżyli!- mrugnęła sugestywnie do Castiela, on się zapowietrzył a ja prawie siknąłem.- Dobra, ale wracając na ziemię; masz skręconą kostkę. Musisz odpocząć parę dni. Nie martw się, załatwiłam Ci kule.

- Co do kurwy?! Nie będę w tym chodził!! Będę jak kaleka wyglądać! NIE!

- Bo nią obecnie jesteś. Jeżeli nie chcesz być noszony wszędzie przez swojego chłopaka to nie dyskutuj!

-To nie jest... Niech Cię kurwa Pies piekielny w ten zgrabny tyłek ugryzie! Daj to gówno- mruknąłem niechętnie a ona się Uśmiechnęła i wyszła z pokoju. Po chwili wróciła z kulami. Boże, to jakiś żart.

- Okay gołąbeczki, dam wam chwilę- odwróciła się i wyszła. Oj, kiedyś sobie z nią porozmawiam.

- Cas, jakim cudem nic Ci nie jest?- zapytałem, przypominając sobie jak Bazyliszek nim rzucił o ścianę. Coś mi tu jeszcze nie pasowało tylko nie mogę sobie przypomnieć co...

- Miałem sporo szczęścia-odpowiedział wzruszając ramionami.

- Ale..- urwałem gdy przypomniałem sobie co mi nie pasowało- A jakim cudem wiedziałeś, że nie mam opaski na oczach, samemu mając ją założoną? Nie wspomnę już, że w tej kopalni było tak jasno jak w dupie u Nigeryjczyka.- Cas się zawiesił patrząc ze zdziwieniem.

- Nie wiem o czym mówisz.

- O powodzie dla którego wylądowałeś na tej cholernej ścianie! Nie rób ze mnie idioty!

- Nic takiego nie kojarzę. Musiałeś się uderzyć w głowę.

- Ty Kurwiu!- krzyknąłem i chciałem do niego podbiec, więc zerwałem się z łóżka. Gdy tylko moje stopy dotknęły podłogi, pożałowałem swojej decyzji. Jęknąłem z bólu i runąłem jak długi. Pieprzona kostka. Castiel do mnie podbiegł i klęknął przy mojej żałosnej osobie.

- Nic Ci nie jest?!

- Nie, zostaw mnie- warknąłem.- wyjaśnisz mi to czy nie?

- Nie wiem o czym mówisz- chciał mi pomóc wstać ale odtrąciłem jego rękę. Sam się wczołgałem na łóżko i odwróciłem się plecami do niego zagrzebując w kołdrze. Dobrze Castielu, skoro nie chcesz mi powiedzieć po dobroci będę musiał Cię upić.

*******

Przeglądaliśmy wszystkie księgi, podania legendy, artykuły, plotki, niewyjaśnione sprawy, które mogły choć odrobinę nawiązywać do żółtookiego. Znalazłem kilka nie zbyt istotnych informacji. Tak jak i Cas. Zatrzasnąłem książkę.

Wbrew Wszystkiemu ~ DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz