Dean
Popatrzyłem na niego. Tak, chce. Już otworzyłem usta próbując wyrazić swoją zgodę, kiedy Sam wskoczył pomiędzy mnie i demona.
- Nie! On nie będzie z tobą współpracować! Mówiłem żebyś nas zostawił!
- Zluzuj pośladki mamusiu. Nie mówiłem do Ciebie- odpowiedział demon z pogardą, przelotnie na niego zerkając. Patrzył na mnie wyczekująco, Bobby położył mi dłoń na ramieniu.
-Nie rób tego chłopcze. John by tego nie chciał- byłem totalnie rozdarty, nie wiedziałem co zrobić. Przełknąłem ciężko ślinę. Sam i Bobby chyba mają rację ale wszystko we mnie krzyczało żeby się zgodzić. W końcu chodziło o mojego tatę. Spojrzałem na Demona.
- Wybacz Crowley, może innym razem- łzy napłynęły mi do oczu i po chwili już kapały po policzkach. Czułem, że znowu tracę kontrolę nad tonem swojego głosu dlatego pragnąłem żeby demon już zniknął.
- W takim razie nic tu po mnie. Znowu. Skoczę tylko na stację benzynową się wyrzygać po tej łzawej telenoweli i już mnie nie ma- powiedział z sarkastyczną radością, po czym zniknął. Wsiadłem do Impali i próbowałem ją odpalić. Silnik na początku się buntował ale jak przystało na 67 rocznik w końcu odpaliła. Wrzuciłem wsteczny i przy pomocy tamtej dwójki wyjechałem z rowu. Wpakowaliśmy tatę do bagażnika. Jechałem całą drogę milcząc i próbując nie myśleć o tym, że jeszcze przed chwilą siedział tuż obok mnie, a teraz jest przewożony jak worek ziemniaków. Zaparkowaliśmy pod domem Bobbiego, a ja od razu poszedłem po drzewo na opał. Tata zginął jako łowca, więc tak też zostanie pochowany. Gdy już zmierzchało stos był gotowy. Zawinęliśmy go w białe prześcieradło i położyliśmy na przygotowanym wcześniej miejscu. Każdy miał chwilę na ostatnie słowo do zmarłego. Podszedłem jako ostatni.
- Do zobaczenia wkrótce tato- powiedziałem i położyłem rękę na jego klatce piersiowej. Po moich policzkach spłynęły łzy. Powiem mu ile dla mnie znaczył już w innym życiu. Stanąłem obok brata, a Bobby podpalił stos. Przyglądaliśmy się jak wraz z dymem odchodzi od nas na zawsze.
*****
Już kolejny tydzień minął na tkwieniu w pustce. Co drugi dzień upijałem się do nieprzytomności, żeby zapomnieć o wszystkim co mnie przygniatało. Bobby nie był lepszy, tylko Sam się jakoś trzymał. Jeżeli płakanie przez sen praktycznie co noc można nazwać trzymaniem się. Siedzieliśmy w salonie i bezmyślnie wpatrywaliśmy się w ekran. Właśnie leciało "The Walking Dead". Pociągnąłem kolejny łyk whisky ze szklanki.
- Dean?- brat próbował nawiązać rozmowę, na którą nie miałem najmniejszej ochoty ale skoro on tego potrzebuje to niech będzie.
- Hm?- mruknąłem do niego.
- Powiesz dlaczego Cię anioły ścigają?
- Nie mam pojęcia Sammy. To ma pewnie jakiś związek z Castielem albo Gabrielem. Kontakt mi się z nimi urwał więc nikt mi nic nie wyjaśniał- młody pokręcił tylko głową i dalej wpatrywał się razem z nami w ekran.
- Kurna- palnął nagle Bobby. Wstał z fotela i udał się w kierunku wyjścia.
- Gdzie ty idziesz?- zapytałem zaskoczony.
- Przeruchać sąsiadkę- warknął i trzasnął drzwiami. Okay, każdy sobie radzi jak potrafi z żałobą. Patrzyliśmy na siebie z bratem ale żaden z nas nie wiedział co powiedzieć, więc wzruszyliśmy ramionami i dalej wpatrywaliśmy się w ekran.
******
Dwa jebane miesiące od śmierci taty, a ja nie mam najmniejszego znaku życia od Gabriela. Pewnie nie żyje albo nie wiem. Sam i Bobby jakoś starają się funkcjonować i nawet kilka razy byliśmy na polowaniu ale nawet gdy odcinałem wampirom głowy lub wypędzałem demony to myślałem o Castielu, o swoich grzechach i o tacie. Zginął przeze mnie. Siedziałem z Sammym, kiedy usłyszałem czyjś głos.
CZYTASZ
Wbrew Wszystkiemu ~ Destiel
FanficDean jedzie z ojcem na polowanie, po którym John zaczyna szukać żółtookiego na własną rękę i nie daje znaku życia. Łowca prosi młodszego brata o wsparcie w poszukiwaniach ojca. Docierają w miejsce, w którym spotykają pewną, ciekawą postać... Akcja...