XVIII. Gdy pójdę z Gabrielem, chcę żebyś jakoś się trzymał.

1.2K 99 4
                                    

Obudziłem się rano z potwornym bólem głowy. Cas siedział na łóżku i też masował obolałe skronie. Jęknąłem i usiadłem.

- Jak się...- zacząłem zdanie, kiedy poczułem falę mdłości. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki. Zwróciłem całą wczorajszą kolację i obiad i wszystko co się tylko dało. Odetchnąłem, gdy chwilowo ten koszmar ustąpił. Cas wszedł do łazienki, kiedy szarpnęło mną po raz kolejny i zwymiotowałem tym razem żółcią. Kurwa, nienawidzę tego. Oparłem spocone czoło o zimną deskę klozetową i próbowałem złapać oddech. Anioł przy mnie klęknął i poklepał po plecach. Kolejna fala tortur wstrząsnęła moim ciałem. Jęknąłem cicho i spazmatycznie łapiąc oddech oparłem się plecami o zimne płytki. Chyba najgorsze mam już za sobą. Anioł spuścił po mnie wodę i wyszedł na chwilę, wracając z kubkiem napełnionym wodą. Przepłukałem usta, wypluwając wodę do sedesu bo nie chciało mi się wstawać do zlewu.

- Lepiej Ci?- zapytał cicho i pomógł mi się podnieść.

- No, dzięki- mruknąłem słabo. Pomaszerowaliśmy do pokoju i opadliśmy na łóżko jęcząc z bólu. Sięgnąłem do torby wyjmując całe opakowanie aspiryny. Wziąłem sobie trzy tabletki, a resztę opakowania podałem aniołowi.

- Ile mam tego wziąć?

- Ty? Pewnie całe opakowanie- odpowiedziałem uśmiechając się do siebie.

-Dzięki- jęknął Cas i wziął się za połykanie tabletek. Gdy skończył z powrotem opadł na łóżko i delikatnie przejechał palcem po moim oparzeniu na ramieniu.

- To nic, zostaw- powiedziałem spokojnie.

-Może mógłbym to naprawić?

-Nie. Chcę mieć pamiątkę po tobie- odpowiedziałem swoim wyuczonym tonem. To zdanie mi przypomniało o rzeczywistości, która brzmiała: 1 dzień. Anioł pokiwał smutno głową po czym zapytał.

- Czyli dzisiaj o północy Gabriel się pojawi?

- Tak.

-Mógłbym wybrać miejsce na naszą ostatnią randkę?

- Jasne- odpowiedziałem zaskoczony.- gdzie chcesz iść?

- Polecimy tam- uśmiechnął się szeroko.

- Ale, twoja łaska..- chciałem zaprotestować ale Cas pomachał mi przed oczami jeszcze nienapoczętym flakonikiem od Gabriela. Sprytnie to sobie zaplanował. Uśmiechnąłem się.

- Niech Ci będzie. Kiedy lecimy?

- Wieczorem? Teraz wolałbym obejrzeć Batmana- więcej mi nie było trzeba. Na jego słowa wyciągnąłem laptopa i puściłem film. Zamówiłem pizzę, bo umierałem z głodu. Oglądaliśmy, opierając się o siebie. W takiej pozycji było mi bardzo wygodnie i czułem się komfortowo. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu miałem wrażenie, że tak powinno być.

*****

Po maratonie filmowym Cas usiadł naprzeciwko mnie.

-Gotowy?

-No jasne- odpowiedziałem.

- Czekaj chwilę, skocze tylko po coś- powiedział i zniknął. Wrócił z grubą puchową kurtką i śpiworem.

- Co to ma być?!

-Przyda Ci się. Zakładaj- wykonałem jego polecenie z lekkim niepokojem. Co on kombinuje? Podał mi śpiwór z termoizolacją. Niezły sprzęt ale dla himalaisty. Anioł objął mnie mocno i po chwili byliśmy na jakiejś skalistej górze, było ciemno i zimno. Mój współtowarzysz się zachwiał i upadł na kolana. Z nosa znowu leciała mu krew. Bez słowa podałem mu fiolkę, którą opróżnił.

Wbrew Wszystkiemu ~ DestielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz