Poderwałam się z siedzenia jak poparzona. Co za parszywy konfident! Już ja się z nim policzę! Chwyciłam torbę na ramię, skinęłam na „małpy" i ruszyłam w stronę korytarza. Zapłaci mi za to! Gnojek! W trymiga znalazłam się pod gabinetem dziekana, zapukałam i nie czekając na „proszę" nacisnęłam na klamkę.
Dziekan siedział przy swoim biurku pogrążony w dokumentach. Siwizna pokrywała każdy włos na jego ciele, a pomarszczona twarz przypominała liści jarmużu. Łysina błyszczała w majowym słońcu wlewającym się przez okno. Bóg raczył wiedzieć ile miał lat.
- Dzień dobry! Mogę wyjaśnić, zaszło nieporozumienie...- zaczęłam pewna siebie. Spychologia, najlepsza metoda na wywinięcie się z tarapatów.
- Pani Hanno, proszę usiąść.
Popatrzył na mnie przez grube jak denka od słoików, okulary. Bardzo niechętnie spełniłam jego polecenie. Złość się we mnie gotowała. Chciałam stamtąd wyjść i znaleźć tego łajdaka. Zacisnęłam dłonie na siedzeniu. Dziekan zdjął okulary i przetarł twarz. Miałam nadzieję, że „szybko pójdzie". Stary ma mnóstwo roboty, więc moja obecność w jego gabinecie jest ostatnim, czego teraz potrzebuje.
- Ktoś widział, jak idzie Pani chodnikiem niczym tornado. Wylana kawa, nieoczekiwany wiatr, wybuch kanalizacji...
-Ale to wszystko jego wina!
-Jego?
-Tak, tego kogoś, kto na mnie doniósł — powiedziałam wojowniczo i skrzyżowałam ręce na ramionach.
-Ach tak?
- Tak! -potwierdziłam pewnie.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Sprowokował mnie.
Dziekan nagle się ożywił. Historia musiała go zaintrygować. Przyglądał mi się chwilę, marszcząc czoło.
- Pani Hanno, proszę się nie ośmieszać.
- Słucham?
- Proszę nie kłamać.
- Ależ ja nie kłamię! - wstałam, prawie krzycząc.- Przecież mówię, ten palant mnie sprowokował, nic złego by się nie stało, gdyby nie...
-Dość-przerwał mi szorstko.- Zostaje pani zawieszona w prawach i obowiązkach adeptki...
- To jest jakaś niedorzeczność!
- Jeszcze jedno słowo i zostaniesz wydalona, młoda damo!
Zacisnęłam usta. Usiadłam na siedzeniu i wpatrywałam się w kolana.
- Możesz odejść.
Nie ruszyłam się z miejsca.
- Panie Dziekanie, uważam, że to niesprawiedliwe...
- Obrażanie władz Akademii jest niedopuszczalne- powiedział sucho.
- Co?
- Nazwałaś profesora Babronia palantem.- odpowiedział powoli.
Serce podeszło mi do gardła.
- Profesora? Profesor widział... - przełknęłam ślinę- jak wchodziłam do Akademii?
Patrzył na mnie, jakbym była upośledzona.
- Tak.
Zrobiło mi się gorąco i zabrakło mi powietrza.
- Bardzo przepraszam... Myślałam, że to był ktoś inny.
Dziekan nic nie powiedział, tylko wskazał pokrzywionym starym palcem na drzwi.
Przy wyjściu i odwróciłam się, by rzucić ostatnie błagalne spojrzenie.
- Miesiąc — powiedział, kończąc nasze spotkanie.
- Do widzenia.
Spuściłam głowę i wyszłam na korytarz. Czym prędzej pobiegłam do drzwi wejściowych, wyskoczyłam na zalaną słońcem ulicę i wybuchnęłam płaczem.-----
Poproszę o vote :)
CZYTASZ
Akademia Mocy
FantasyWyobraź sobie, że chcesz, żeby ktoś coś zrobił i on to robi. Tak po prostu. Akademia Mocy kształci młodych adeptów, którzy za pomocą umysłów potrafią kontrolować rzeczywistość.