XIV

393 45 17
                                    

  Tak chcesz grać, pomyślałam. Niech ci będzie.

– Już po ciebie idę, ty... ty...

Zabrakło mi pomysłu na stosowną obelgę. Draniu, pajacu, kretynie, to za mało.

Chłopak był całkowicie rozluźniony. Wcale się mnie nie bał. Ciężko było stwierdzić czy jest tak bardzo odważny, czy tak bardzo naiwny.

Skupiłam się na tym, by w umyśle stworzyć wielką chmurę zielonego dymu.

Tak najłatwiej było mi przekuć negatywne emocje w toksyczną energię przeznaczoną do ataku.

Wyobraziłam sobie, jak chmura szybuje w kierunku chłopaka, przenika jego pory, wlatuje do nosa i zatruwa umysł.

Zrobił unik. Zobaczyłam, jak jasny wodospad światła blokuje moją chmurę.

Zrobił dwa ruchy i chmura poszybowała w dół ulicy, zatruwając przypadkowych przechodniów.

Młoda kobieta zaczęła kaszleć i upadła na kolana. Mężczyzna zatoczył się i oparł o ścianę. Musiałam cofnąć toksyny.

Raz dwa. I uzdrawiająca biała chmura poleciała w ich kierunku. Przestali kaszleć.

– Tylko na tyle cię stać ? – wykrzyknął lekceważąco napastnik, doprowadzając granice mojej cierpliwości do żarzącej czerwieni. Nie pogniótł nawet koszuli. Ktoś tu odebrał porządną edukację, ale nie kojarzyłam tej mordy ze szkoły.

Czy był to ktoś zza granicy ?

– Rozgrzewam się.

Chłopak dał do zrozumienia, że czeka na więcej. Podwinął rękawy i zaczął strzelać kostkami u palców.

Droczył się ze mną.

Czas po sięgnąć po atak numer dwa. Wyobraziłam sobie, że ziemia pod jego stopami się rozłamuje. Przez płyty chodnikowe wydostają się korzenie i węże oplatające jego kostki.

Napastnik zostaje unieruchomiony i zamrożony. Cała jego moc spływa do ziemi.

Zamknęłam oczy, żeby wzmocnić efekt.

Kiedy otworzyłam je ponownie, poczułam, że z nosa cieknie mi krew.

Potrzebowałam wsparcia.

Próbowałam wysłać sygnał do moich znajomych, ale wśród całej sieci połączeń wszystkie scaliły się w jedną wielką wiązkę i prowadziły prosto do umysłu człowieka naprzeciwko mnie, który teraz za pomocą ognia odcinał od siebie wszystkie chwytające korzenie.

Blokował mnie. Skurczybyk.

– Fajnie się z tobą gawędzi, ale muszę lecieć – powiedział lekko – Do następnego spotkania.

Odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać.

– Nie!

Zasunęłam mu przed nosem ławkę.

– Niezła próba. Ale musisz się bardziej postarać.

Przeskoczył przez ławkę i zniknął w bramie jednej z warszawskich kamienic.

Podążyłam za nim ile sił w nogach.

Gdy tylko przekroczyłam linię podwórka, przez okna zaczęły wypadać meble i sprzęt agd.

Było to podwórko typu studnia. Nie było stamtąd ucieczki. Deszcz sprzętów powodował okropny hałas, w mieszkaniach zaczęły się zapalać światła . Powietrze wypełniły krzyki spanikowanych ludzi. Nie mogłam im pomóc. Było ich za dużo.

Próbowałam zatrzymać sprzęty, ale jedyne co to udało mi się je spowolnić.

Gdzie on jest? Musi gdzieś tu być.

– Zatrzymaj to! – krzyknęłam rozkazująco.
Usłyszałam szyderczy śmiech za plecami i odwróciłam się w stronę ulicy.

Mężczyzna pomachał mi z uśmiechem na pożegnanie.

Zrobiłam krok do przodu, ale deszcz lodówek zabarykadował mi przejście do bramy.

Po kilku minutach, kiedy udało mi się odsunąć wszystkie chłodzące kloce, wybiegłam na ulicę.

Chłopak zniknął.

Na ulicy znajdowała się koperta z serduszkiem.

Podniosłam ją i rozdarłam papier w pośpiechu.

Liścik głosił:

" Złość dodaje ci uroku, do następnego !

xoxo J"

Wrrrrr !!! Miałam ochotę rozedrzeć papier na strzępy rzucić na ziemię i go podeptać.

===========================

Hej po przerwie!

Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział. Mam nadzieję, że Was nie rozczarował.

Pozdrowienia

  Ps. Wszystkim uczniom życzę powodzenia na maturze :)  

Z góry dzięki za * i komentarze :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 04, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Akademia MocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz