BTS_14

652 46 7
                                    

- Przesyłka dla pana Kim Namjoon'a. - powiedział listonosz, a mnie zatkało.
- Rapmon! - krzyknęłam.
- Ale to przesyłka dla Kim Namjoon'a - poinformował mnie zmieszany listonosz, a ja spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym: "serio?"
- Wiem. - odpowiedziałam i przyszedł Rapmon. Wróciłam do salonu, a po chwili chłopak do nas dołączył.
- Chłopaki przyszło to, o czym wam mówiłem! - powiedział radośnie lider, a chłopaki uśmiechnęli się od ucha do ucha.
- Chamy otwórz - poprosił Rapmon i podał mi kopertę. Niepewnie wzięłam ją i podejrzliwie na nią spojrzałam, a później na chłopaków.
- No otwórz! - poprosił uśmiechnięty Kookie.
Rozerwałam papier i wyciągnęłam kartkę. Otwarłam ją i podałam liderowi.
- Co jest? - zapytał Jin.
- Debile napisali to po koreańsku, a prosiłem o angielski. - wyjaśnił Rapmon.
- Daj. - poprosił Suga i zabrał kartkę.
- Spokojnie. Przetłumaczę. - powiedział, widząc spojrzenia pozostałych.
- Suga, to ja tutaj najlepiej mówię po angielsku i przetłumaczę to lepiej. - odezwał się lider, a Suga oddał mu kawałek papieru.
- No więc, jest to umowa z wytwórnią, a zarazem kontrakt potwierdzający to, że przyłączysz się do naszego zespołu. Musisz to podpisać. To znaczy nie musisz, ale było by fajnie, bo namęczyłem się trochę, aby przekonać ich, aby wysłali to pocztą. - mówił chłopak.
- Ej, stop. Ale miałam wystąpić tylko w jednym teledysku. Nie było mowy o tym, że przyjmiecie mnie do zespołu. - stwierdziłam, ale podobała mi się ta myśl.
- No ale stwierdziliśmy, że jesteś naprawdę dobra i fajnie by było, gdybyś została z nami na dużej. - wyjaśnił Jin.
- Tym bardziej, że niedawno pokazałaś także, że potrafisz śpiewać. - dodał Hobi.
- No właśnie. - potwierdził Tae.
- No weź to podpisz. - poprosił Jimin.
- Prosimyyy- powiedział Tae i wszyscy zrobili proszące minki.
- Proszę. - podał mi długopis Kookie, a ja się zaśmiałam. Pierwszy raz od kilku dni.
Podpisałam w odpowiednim miejscu, a później wszyscy rzucili się na mnie, żeby mnie przytulić.
- Witaj w zespole Chamy! - wykrzyknął Suga.
- Wow co tu się dzieje? - zapytała Cassie, wchodząc do salonu.
- Chamy podpisała z nami umowę! - wyjaśnił Taeś i zaczął biegać po pokoju, a my się zaśmialiśmy.
- Gratuluję! - wykrzyknęła Cassie i się na mnie rzuciła.
Po kolejnych kilku minutach przyjechała pizza, którą od razu zjedliśmy. Później oglądaliśmy jakieś horrory. Jak zwykle poszliśmy późno spać.
Obudziłam się około szóstej i wstałam przygotować śniadanie. Zrobiłam naleśniki, które wszyscy tak kochali. Ktoś niepostrzeżenie próbował podkraść jednego naleśnika, którego dopiero co zdjęłam z patelni.
- Uwaga gorące! - krzyknęłam, ale niestety za późno, bo V zaczął krzyczeć, przerzucając naleśnika z jednej ręki do drugiej.
- Trzeba było uprzedzić! - powiedział, dmuchając w ręce.
- Włóż je pod zimną wode. - poinformowałam, a w tym samym momencie do kuchni wszedł zasypany Suga.
- Kto był taki odważny, żeby mnie budzić? - zapytał.
- Chamy! - wykrzyknął V, a ja rzuciłam w niego szmatką.
- Jasne! Bo to ja rzuciłam się na gorące naleśniki?!
- Trzeba było uprzedzić, że są gorące!
- Trzeba było pomyśleć!
- Ale może ja nie myślę?! - krzyknął Tae.
- Wiadomo. - odparłam i cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Wróciłam do robienia kolejnych porcji, aż nagle poczułam, jak ktoś oblewa mnie szklanką wody. Myślaląc, że to V się zemścił, krzyknęłam:
- Tae nie dożyjesz wieczora!
- Ale ja jestem tutaj- odparł chłopak, dusząc się ze śmiechu. Odwróciłam się, żeby zobaczyć sprawcę. Okazało się, że był to Jimin. Pomachał mi i uciekł, a ja pobiegłam za nim do salonu.
- Przez ciebie oberwał Taeś. - rzuciłam w niego poduszką, a ja oberwałam drugą od Sugi.
- I ty Brutusie przeciwko mnie?! - wykrzyknęłam, odrzucając przedmiot.
- No nie dacie pospać - weszli do pokoju Jin, Kookie, Hobi i Rapmon.
- Jej! Bitwa na poduszki! - wyjrzyknął Jung Kook i złapał jedną z poduszek i rzucił nią w Jina.
- Ej! - krzyknął najstarszy, a później wszyscy zaczęliśmy się bić poduszkami. Skończyło się na tym, że leżeliśmy na ziemi, tarzając się ze śmiechu, a w górze unosiły się białe piórka, z jednej rozwalonej poduszki.
- Ludzie jesteście niepoważni! - do pokoju wszedł zaspany Zico, a Jimin rzucił w niego poduszką.
- Człowieku życie ci nie miłe? - zapytał chłopak i odrzucił przedmiot w stronę Jimina, a on uderzył nią Hobiego, a on mnie.
- Za co? - zapytałam, oddając cios poduszką.
- Za nic! - tym razem zostałam zaatakowana poduszką od tyłu przez Sugę.
- Ty zdrajco! - zaśmiałam się i oddałam, po chwili dostałam od Taesia.
- No wiesz ty co V? Wszystko zaczęło się od ciebie- stwierdziłam i po chwili zostałam zaatakowana przez Tae, a zaraz po nim rzucili się na mnie pozostali. Nawet Zico.
Zaczęłam przed nimi uciekać i wpadłam jak burza do pokoju Cassie.
- Cas ratuj! - krzyknęłam, wskakując na jej łóżko.
Po chwili jej niewielki pokój wypełnił się zgrają chłopaków uzbrojonych w poduszki.
- No chyba was wszystkich powaliło! Sio mi stąd! - krzyknęła moja wkurzona przyjaciółka, a chłopcy posłusznie opuścili jej sypialnię.
- Dziękuję. - powiedziałam z uśmiechem.
- Ty też wypad! - krzyknęła Cas i wypchnęła mnie z pokoju, zatrzaskując za mną drzwi.
W przedpokoju stali wszyscy wyrzuceni, którzy śmiali się jak opętani.
- Idioci! - krzyknęłam ze śmiechem w ich stronę i zbiegłam schodami na dół, a oni oczywiście za mną. Na dole złapał mnie Jimin:
- Co powiedziałaś? - zapytał ze śmiechem.
- Idioci, głuchy jesteś? - odpowiedziałam, również się śmiejąc, chłopak złapał mnie za ręce, a Kookie, Suga i Tae zaczęli mnie łaskotać. Zaczęłam się histerycznie śmiać, zarazem próbując się wyrwać.
- Ej no! Przepraszam! - krzyknęłam, dusząc się ze śmiechu.
- Dobra chodźcie na śniadanie. - poprosiłam, kiedy wszyscy się uspokoiliśmy. Przeszliśmy do kuchni i zjedliśmy naleśniki.
- Ej kto dzisiaj idzie ze mną do stajni, trosze pojeździć? - zapytałam w połowie posiłku.
- Ja! - krzyknął Tae.
- Jak on idzie to my też. - stwierdził Jin, a ja się zgodziłam. Zjadłam śniadanie i poszłam się jeszcze raz przebrać, ale tym razem w ciuchy odpowiednie do jazdy. Wróciłam do kuchni i zobaczyłam, że nadal nie ma Cassie.
- Cas ma dzisiaj zły humor. - stwierdziłam, zabierając butelkę wody.
- To co idziecie? - zapytałam, a siódemka chłopaków wstała ze swoich miejsc.
- A ty Zico? - zapytałam, zakładając, że Cassie cały dzień przesiedzi w swoim pokoju.
- Zostanę. - odparł chłopak, a ja wzruszyłam ramionami.
Po kilku minutowym marszu przez las byliśmy na miejscu.
- Hej Chamy! Dawno cię tu nie było! - wykrzyknęła jedna z dziewczyn, która uczęszcza do szkółki jeździeckiej.
- No tak wyszło. Jest może Dragon? - zapytałam o czarnego konia z charakterkiem.
- Jest, ale chyba nie długo. Właściciel chce go uśpić, bo uważa, że jest agresywny.
- Nie może go uśpić! Wiem, że koń ma charakterek, ale na pewno nie jest agresywny! - wykrzyknęłam, bojąc się o ogiera.
- Ile koni przygotować? - zapytała dziewczyna.
- My nie. - powiedział Rapmon, a V powiedział, że on z miłą chęcią sobie pojeździ.
- To jeszcze jeden. Jakiś spokojny.- poprosiłam i poszłam po Dragona, a dziewczyna po innego konia.
Zaprzężyłam Dragona, a dziewczyna jakąś klacz przeznaczoną dla Tae. Wsiedliśmy na swoje konie i wjechaliśmy do zagród. Wybrałam taką z przeszkodami, a Tae pustą, bo chciał sobie tylko pojeździć. Reszta chłopaków usiadła na płocie i nas obserwowała. Z gracją przeskakiwałam przeszkody jedna po drugiej. Kiedy przeskoczyłam ostatnią i zobaczyłam, jak chłopacy przypatrują mi się praktycznie z otwartymi ustami, podjechałam do nich i poinstruowałam Dragona tak, aby się ukłonił. Poklepałam konia po szyi i znowu przeskoczyłam przeszkody.
- Ej V! Chcesz pojeździć se po lesie? - zapytałam, a chłopak pokiwał głową. Dziewczyna otworzyła nam zagrody, a my z nich wyjechaliśmy. Wjechaliśmy do lasu i po nim jeździliśmy, rozmawiając sobie i się śmiejąc. Po pół godzinie przejażdżki wróciliśmy pod stadninę. Kiedy V już zsiadł z klaczy, a ja dopiero miałam taki zamiar, na drogę wypełzł jakiś wąż, którego wystraszył się Dragon. Koń stanął na tylne nogi i zaczął przeraźliwie rżeć. Później próbował mnie zrzucić z grzbietu, wykupując w tył tylnie nogi, a ja mówiłam do niego spokojnym głosem, żeby się uspokoił, ale to nic nie dawało. Dragon pognał jak opętany w las. Po chwili zatrzymał się, a ja z niego zsiadłam. Złapałam lejce przy jego pysku. Pogłaskałam go po chrapach i szeptałam uspokajające rzeczy. Po kilku minutach pociągnęłam go w stronę stadniny. Spokojnym krokiem wyszliśmy z lasu. Dragon lekko się spłoszył i szarpnął mnie lekko do tyłu.
- Nie bój się. Już jest dobrze. Chodź. - powiedziałam i klepnęłam go po szyi. Niepewnie ruszył w stronę swojego boksu. Wprowadziłam go do środka i zamknęłam wejście. Dziewczyna, która przygotowała nasze konie, powiedziała, że za chwilę je wyczesze.
Wróciliśmy do domu i usiedliśmy w salonie.
- Chcecie lemoniady? - zapytałam, a kiedy pokiwali głowami, poszłam do kuchni po napój. Wchodząc do pomieszczenia, zobaczyłam jak Cassie całuje się z Zico, kiedy tylko weszłam, oderwali się od siebie, a ja powiedziałam, podchodząc do lodówki, a następnie do szafki po kubki :
- Nie przeszkadzajcie sobie. Już mnie nie ma! - puściłam Cassie oczko i wyszłam z kuchni, zamykając za sobą drzwi.
- Lepiej nie wchodzić do kuchni. - powiedziałam, stawiając przed każdym kubek, a na środku stołu dzbanek z zimnym napojem.
- Dlaczego? - zapytał ciekawy Tae, a ja tylko się zaśmiałam.
- Serio? - zapytał Suga, a ja pokiwałam głową.
- Nie mają pokoju? - zaśmiał się Jin.
- Na razie "tylko" się całują. - wyjaśniłam, a Rapmonowi zadzwonił telefon. Chłopak wyszedł z pokoju. Dosyć długo nie wracał, ale kiedy wreszcie wszedł z powrotem powiedział z uśmiechem na ustach:
- Panie i Panowie! Z radością oznajmiam wam, że za dwa tygodnie mamy koncert w Indiach!
- Jej! Debiut Chamyy'i! - krzyknął Jimin.

BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz