Prolog

592 50 6
                                    


- Tzuyu zbieraj swoje rzeczy! To nie może tak długo trwać!

Krzątająca się po pokoju ciemnowłosa kobieta w pośpiechu wrzucała do walizki najpotrzebniejsze ubrania. Ich spora ilość utrudniała jej zadanie, to co niedawno świadczyło o jej wysokim statusie teraz było jedynie problemem. Obciążona bagażami opuściła przestronną sypialnie kierując się do małego, dziecięcego pokoju na końcu korytarza. Jej serce zamarło, kiedy w środku zastała tylko bałagan. Zrzuciła z ramion ciężkie torby i przykucnęła opierając się o różową ścianę. Próbując zapanować nad emocjami oddychała głęboko w myślach wymieniając szereg następujących po sobie liczb. Zerwała się na nogi, gotowa by opuścić pomieszczenie, kiedy do jej uszu dobiegł cichy płacz dziecka. Otworzyła szafę, w której w pozycji embrionalnej leżała czteroletnia dziewczynka.

- Kochanie, wszystko jest w porządku. – gestem dłoni nakazała dziewczynce podejść. Objęła ją ciasno, wolną ręką delikatnie gładząc po ciemnych włosach. – Wszystko będzie dobrze. – poprawiła się i zwróciła ku sobie zapłakane oczy córki.

Mała niechętnie spojrzała na twarz matki, nie przypominała kobiety, którą była na co dzień. Jej makijaż wskazywał na to, że bardzo się spieszyła, brudne, ogarnięte nieładem włosy ledwo co utrzymywały się w stylizacji prowizorycznie przypominającej koka. Zacisnęła mocno piąstki i odwzajemniła jej spojrzenie.

- Tzuyu, wiesz jak bardzo cię kocham. – dziewczynka pokiwała potwierdzająco głową. – Dlatego zaufaj mi, musimy się pospieszyć, nie jesteśmy tu bezpieczne. Zabierz swojego ulubionego misia, ja zajmę się ubraniami. Póki jesteś ze mną nic ci się nie stanie.

- Mamusiu, boję się. Gdzie jest tatuś? – kobieta przymknęła powieki powstrzymując napływające do oczu łzy. – Chce go zobaczyć.

- Tata jest zajęty. Nie może tu być. – nie wiedziała o ile jej słowa odbiegały od prawdy. Jedyną rzeczą, na której skupiała uwagę była córka, której musiała zapewnić bezpieczeństwo. Wspomnienie męża całkowicie wytrącało ją z równowagi.

Dźwignęła kolejną torbę, wypchaną aż po brzegi dziecięcą odzieżą, chciała zabrać ze sobą jak najwięcej, by mała Tzuyu miała wszystko, co była w stanie jej zapewnić do tej pory. Łudząc się, że los okaże się dla niej łaskawy założyła na plecy dziewczynki pluszowy plecaczek z zabawkami i słoikiem pełnym monet, które skrupulatnie podrzucała córce każdego dnia i chwyciła za wszystkie bagaże prowadząc ją ku wyjściu. Nie myśląc ani dłużej o ryzyku, na które się pisze złapała za kluczyki od stojącego w garażu Mercedesa, by zapakować cały ekwipunek. Usadowiła Tzuyu w foteliku i zasiadła na miejscu kierowcy. Przez moment ogarnął ją paniczny strach, nigdy nie zasiadała za kierownicą, zawsze pełniła rolę pasażera nawet nie próbując się bacznie przyglądać poczynaniom osób przez które była wożona. Przekręciła kluczyk w stacyjce obserwując panel, na którym świeciły się kolorowe diody. Przycisnęła nogą jeden z trzech pedałów, a silnik zawył groźnie. Spróbowała po raz kolejny uśmiechając się nerwowo, kiedy dłoń, którą napierała na drążek skrzyni biegów, swobodnie zmieniła miejsce. Czuła jak samochód powoli ustępuje staczając się w dół podjazdu.

- Mamusiu.

- Nie teraz. – upomniała córkę skupiając się na wyprowadzeniu pojazdu z garażu.

- Mamusiu brama! – krzyknęła, zasłaniając twarzyczkę chudymi dłońmi.

Sięgnęła do torby w poszukiwaniu klucza wysypując całą jej zawartość na wolnym fotelu. Zdenerwowanie, które zawładnęło jej ciałem sprawiło, że przyciśnięcie guzika automatycznego pilota wymagało od niej wiele koncentracji. Wycofała samochód na jezdnię przymierzając się do jazdy, obejrzała się przez ramię na córkę, która kurczowo tuliła misia wycierając słone łzy w miękki materiał.

- Sofia, zaczekaj!

Z samochodu zaparkowanego przy sąsiedniej posesji wybiegł przystojny mężczyzna, delikatnie kulejąc na jedną nogę. Przycisnął twarz do szyby krzycząc niezrozumiałe słowa w kierunku siłującej się z pojazdem kobiety. Uchyliła delikatnie szybę, by po raz ostatni spojrzeć w jego ciemne jak kawa oczy.

- Błagam cię, porozmawiajmy! – zacisnął dłonie na szybie naciskając na nią w nadziei, że pomoże mu to dostać się do środka.

- Nie mamy już o czym rozmawiać. – dławiąc się łzami przycisnęła pedał gazu i lekceważąc nawoływania płaczącej córki ruszyła przed siebie.

- Tzuyu! Kocham cię! – krzyczał biegnąc za samochodem. – Odnajdę cię, obiecuję!

Jego krzyki stały się całkowicie niezrozumiałe. Zrozpaczona dziewczynka mocniej przytulała misia z nadzieją, że uwolni ją z pędzącego samochodu. Po kilkunastu minutach strudzona całą sytuacją zasnęła ukołysana wydobywającą się z głośników muzyką. Samochód gnał z zawrotną prędkością, jego kierowca nie zwracał uwagi na ograniczenia całkowicie zatracony w rozmyślaniach nad swoją niepewną przyszłością.

OdnalezionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz