Rozdział 13

95 15 1
                                    

Hyuk zaproponował, że zawiezie Tzuyu i Jimina do szpitala. Wyglądał na równie zdezorientowanego co Tzu na wieść, że jego była żona jest w szpitalu. Kiedy złożył im propozycje dziewczyna odmówiła zarzucając mu, że robi to tylko z poczucia winy, a nie obowiązku, ostatecznie przekonał ją argument, że dotarcie na miejsce zajmie im zaledwie kilkanaście minut. Nie kryjąc się z uczuciami do ojca maszerowała przed nim z dumnie uniesioną głową, jednak pod maską twardej i dzielnej dziewczyny skrywała się mała i wystraszona istota, która głośnym krzykiem nawoływała o pomoc. Nawet ciepła, silna dłoń Jimina, którą cały czas trzymała, nie była już tak stabilną kotwicą jak jej się zdawało. Cios, który wymierzono jej tym razem ściągnął ją w głębokie odmęty zimnego oceanu.

Jechali samochodem z zawrotną prędkością mimo to cel wciąż pozostawał tak samo odległy jak na starcie. Za oknem majaczyły wysokie wieżowce i kolorowe bilbordy, wszystko wydawało się obce i nijakie. W środku panowała cisza, której nikt nie ośmielił się przerwać, siedzący na przednim siedzeniu Taebum co chwila spoglądał na swojego szefa niedowierzając, że po tak długim czasie zdobył się na wyjście z cienia.

Zabrzęczał telefon i każdy odruchowo sięgnął do kieszeni, na wyświetlaczu Tzu pojawiła się informacja o nowej wiadomości. Chciała ją zlekceważyć, najlepiej cisnąć aparatem o szybę rozbijając urządzenie w drobny mak, ale powstrzymała się i otworzyła esemesa. Przeczytała szybko treść, zablokowała urządzenie i schowała głęboko do kieszeni bluzy, miała ochotę zaśmiać się na głos, pogratulować znienawidzonej koleżance wyczucia czasu, że w tak trudnej dla niej chwili przypomina jej o obowiązku uczestnictwa w dzisiejszej imprezie urodzinowej. Co prawda Tzu całkowicie zapomniała o zaproszeniu, o obietnicy złożonej Nahyun, ale to nie miało żadnego znaczenia, nie teraz, kiedy jej mama prawdopodobnie walczyła o życie w szpitalu.

Byli już na miejscu, kiedy telefon zadzwonił ponownie, tym razem ktoś próbował z nią porozmawiać, nie rozpoznała numeru, ale warto było się przekonać kto to taki.

- Widziałam, że przeczytałaś wiadomość. Dlaczego nie odpisałaś? – słodki głosik Nahyun melodycznie zabrzmiał przy jej uchu. – To nie wymaga dużo wysiłku. Wpisujesz tylko kilka liter i przyciskasz 'wyślij', chyba cię to nie przerasta, co Tzu?

Miała ochotę rzucić jakąś ciętą ripostę, tak ostrą, że zwaliłaby koleżankę z nóg, ale nic takiego nie przyszło jej do głowy, mózg pracował na intensywnych obrotach, ale nie była w stanie nic wymyśleć.

- Nie przyjdę – żąchnęła.

- Jak to nie przyjdziesz? – krzyczała. Jimin zwrócił się ku niej zaniepokojony krzykiem dobiegającym z telefonu, kiwnęła mu głową i przystanęła przed wejściem do szpitala. – Zapomniałaś o naszej umowie?!

- Nie zapomniałam – zawahała się. – Moja mama jest w szpitalu – nie chciała o tym wspominać, ale czuła potrzebę wytłumaczenia się, mimo że była to koleżanka, której nie darzyła dużą sympatią.

Zapadła cisza. Kiedy Nahyun się odezwała jej głos nie brzmiał już tak pewnie, gdyby to było istotne Tzu pomyślałaby, że dziewczyna płaczem chce wymusić na niej decyzję.

- Proszę cię, musisz przyjść. Twoje obietnice nie mogą przecież nic nie znaczyć. Obiecałaś mi, nie możesz teraz tak po prostu mnie zlekceważyć.

- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? – spytała i oparła się plecami o zabrudzoną ścianę budynku. – Masz w tym jakiś konkretny cel, nigdy tak bardzo nie zależało ci na moim towarzystwie.

- Gdyby to chodziło tylko i wyłącznie o mnie nigdy nie zadawałabym sobie tyle trudu – pociągnęła nosem. – Ale teraz to co innego, chcę, żebyś przyszła, błagam cię o to.

OdnalezionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz