Rozdział 11

143 15 4
                                    

Pociągnęła za rękawy swetra i naciągnęła go na zmarznięte palce. Mimo że było już późno, nie miała zamiaru się z nim jeszcze rozstawać, było tyle rzeczy, które musieli razem uzgodnić. Zapłakała kiedy zapytał ją od czego zaczęły się jej poszukiwania.

- Mama, ona wygadała się przez przypadek, powiedziała, że tata miał rodzeństwo. Wtedy poprosiłam o pomoc Jongina, jego tata jest policjantem. Znalazł twoje zdjęcie i adres przyjaciół babci. Byłam u nich, opowiadali mi o niej. – zamilkła. – Myślisz, że on może mu pomagać?

Powiedziała to co jemu nie mogło przejść przez usta. Nie chciał tak łatwo stanowić na nim wyroku.

- Obawiam się, że tak. Twojego ojca nie można odnaleźć tak łatwo. – ścisnął jej dłoń i spojrzał w przekrwawione oczy. – Ale ja wiem, gdzie może być, to tylko drobne wskazówki, ale mogą nas do niego zaprowadzić.

- Jest bandytą, prawda? Dlatego ukrywa się przed światem.

Dong roześmiał się, a echo rozniosło jego śmiech po parku.

- Raczej bym go tak nie nazwał. Jest tchórzem, który w przeszłości bał się zawalczyć o swoją rodzinę, prawdy obawiał się bardziej niż rozłąki z wami.

- Pozwól, że ocenie go sama, kiedy przyjdzie mi z nim porozmawiać.

Spojrzała na wyświetlacz telefonu, dochodziła północ, powinna oddzwonić do matki, która zostawiła jej dwadzieścia nieodebranych połączeń, powiadomić Jimina, który dobijał się do niej od dwóch godzin, że jest cała i zdrowa, ale nie chciała kończyć rozmowy z Dongiem, a zapewne do tego zmusiłby ją przyjaciel.

- Jongin... mój przyjaciel nie przepada za nim, nie przepada to mało powiedziane. Może powinnam dowiedzieć się czegoś więcej o jego przeszłości, może chłopak, który szantażuje ciebie, zajął się i nim. Albo – przełknęła głośno ślinę – powinnam się z nim spotkać, zapytać kim jest i czego ode mnie chce?

- To tak jakbyś weszła do klatki pełnej jadowitych wężów, twoje szanse na przetrwanie są zerowe. To wariat, nie pozwolę ci tak ryzykować. Tu nie chodzi o poczucie winy, przez tyle lat nie zrobiłem nic, żeby zawalczyć o to co kocham, oszukałem swojego brata, nawet nie martwiłem się czy żyje. Tzu, chce go odnaleźć tak bardzo jak ty, muszę powiedzieć mu prawdę. Wiesz – zwrócił wzrok ku niebu – gdy jestem tu z tobą to mam wrażenie, że nam się uda, kiedy jestem sam, nic nie ma dla mnie znaczenia.

Zadarła głowę do góry i patrząc na migające gwiazdy myślała co odpowiedzieć. W tej całej grze nie chodziło już tylko o nią i jej ojca, zamieszana była cała rodzina, jej przyjaciel, któremu też mogło grozić niebezpieczeństwo, Jongin, któremu nieświadomie przypięła łatkę zdrajcy. Gdyby mogła cofnąć czas, nie poszłaby znów tą samą drogą.

- Musisz powiedzieć mi wszystko, na wypadek gdyby ten gnojek wrócił i znów cię zastraszał. Gdyby coś ci się stało... - westchnęła – przynajmniej będę wiedziała gdzie szukać.

- Masz rację. Ale nie chce byś działała w pojedynkę, twój przyjaciel, powiedz mu prawdę.

- To nie takie proste, on ma swoje problemy.

- Ale to ty jesteś dla niego ważna, ważniejsza niż jakikolwiek problem.

- Dong, zrozum, nie mogę go obarczać.

- Lubisz go, prawda?

- Oczywiście, jest dla mnie prawie jak brat.

- Prawie. Jedno słowo, a robi wielką różnicę. – pochylił się opierając brodę na łokciu i uśmiechnął się delikatnie. – Jak to wy mówicie, zabujałaś się w nim?

OdnalezionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz