Rozdział 9

190 21 4
                                    

Kiedy już miała go pocałować, on uśmiechnął się lekko. Delikatnie podniósł się dając jej znak, że chce się uwolnić. Wstała płonąc ze wstydu. Chwycił jej rękę i poprowadził do bloku, byli już na tyle przemoczeni, że nie było sensu dalej chronić się przed deszczem.

- O mały włos, a musiałbym zeskrobywać cię z chodnika. – krzyknął jej do ucha. – W ostatniej chwili zobaczyłem tego rowerzystę, nawet się drań nie zatrzymał.

Odwróciła wzrok nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy, wpatrywała się w strumienie wody, które ciekły tuż za nim z niewielkiego zadaszenia. Westchnęła głęboko wymierzając sobie przy tym niewidzialny cios w policzek.

- Dziękuję. – odpowiedziała całkowicie pozbawiona pewności siebie, dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to on był tym, który przyjął na siebie siłę upadku. – Nic ci się nie stało? Nic cię nie boli?

Dotknęła dłonią jego ramienia, ale cofnęła ją natychmiast zanim zdążył się zorientować, że wykonała jakikolwiek ruch.

- Nie, wszystko w porządku. Miło, że się o mnie martwisz.

Roześmiał się, a jego oczy zmieniły się w dwie, cienkie kreski. Tzu zadrżała zdecydowanie poddając się targającym nią emocjom. Spojrzenie, którym ją obdarował chwilę później ponowiło fale dreszczy. Nie potrafiła poradzić sobie z pragnieniem patrzenia na jego przystojną twarz.

- Dobrze się czujesz? Cała drżysz. – zdjął kurtkę i nałożył na jej ramiona. Na niewiele się to zdało, więc objął ją i przycisnął do swojej rozgrzanej piersi. – Lepiej?

Pokiwała głową i wtuliła się mocniej rozkoszując znajomą wonią perfum. Dreszcze ustały, ale pojawiło się znajome ciepło w okolicy lewej piersi.

Poprawiając rękę przypadkowo podwinęła jego bluzkę przejeżdżając dłonią po wyrzeźbionych mięśniach brzucha. Przyjemne iskierki rozeszły się po jego ciele uwrażliwiając to miejsce. Chciał ją od siebie odsunąć, ale jednocześnie objąć jeszcze mocniej, zmniejszyć ich dystans do minimum. Oparł tylko swój podbródek na jej włosach i przymknął powieki. Nigdy nie czuł się z nią tak bardzo związany jak w tym momencie.

- Jimin?

Mruknął niezrozumiale. Myślał, że chce się wyswobodzić, nawet jeśli nie miał zamiaru jej wypuścić.

- Przepraszam cię.

- Za co?

Zdziwił się nie na żarty, czuła jak rytm bicia jego serca przyspiesza.

- Za to jak cię potraktowałam. Wtedy kiedy cię pobili, upiłeś się, pamiętasz? – wątpiła, by zapomniał, ale wolała się upewnić. – Jest kilka spraw, o których chciałabym ci powiedzieć, ale są też takie, o które chce spytać. To dość nieprzyjemne tematy, ale jeśli nadal ma być między nami tak jak dawniej musisz być ze mną szczery, wtedy z mojej strony możesz liczyć na to samo.

Odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy.

- Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, nawet nie wiem jak bardzo bym chciał, nie mogę.

- Nie dziś, nie jutro, więc kiedy? - zasmuciła się, widocznie była to poważniejsza sprawa niż przypuszczała.

- Kiedy będę gotowy, proszę nie każ mi tego robić. To nie takie proste przyznawać się do własnych błędów.

- Chodzi o tych ludzi, którzy cię pobili?

- Poniekąd.

- Czy ty... - do oczu napłynęły jej łzy. – jesteś w niebezpieczeństwie?

OdnalezionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz