Rozdział 15

75 2 0
                                    

Przyjaciółki, po dotarciu do mieszkania Mari, siedziały na balkonie do 6 nad ranem, rozmawiając i pijąc wino które obydwie uwielbiały.
Gdy Lidka wróciła do domu, w drzwiach przywitał ją Antek, przeprosił ją i mocno się do niej przytulił. Lidka była zadowolona.
Kolejny tydzień minął Lidii na nauce, Antek co chwile musiał wyjeżdżać załatwiać jakieś sprawy, i na spotkania umówione służbowo.
Ich wspólne dni, w ostatnim czasie, prawie nie istniały. Antek wracał późno w nocy, kochali się, a zaraz pózniej Lidka wychodziła do szkoły, gdy wracała, go już nie było. Ona miała już tego trochę dość, lecz wolała milczeć aby nie zepsuć ich związku.
-Cześć maleńka...-odezwał się głos po naciśnięciu zielonej słuchawki w dzwoniącym wcześniej telefonie Lidii.
-No hej.
-Ej co sie dzieje? Jesteś wyraźnie smutna...-zapytał już zmartwiony.
-Nic...-próbowała przekonać go do małego kłamstwa aby nie myślał co się z nią dzieje-Jestem trochę zmęczona... Tyle mam tej nauki.
-No rozumiem. Jeszcze troszeczkę i będzie wolne od tego.-próbował poprawić jej humor lecz nie wychodziło to na dobre.
-Pewnie tak... Muszę kończyć bo właśnie wchodzę do rodziców. Pa- rzuciła i weszła do pięknego mieszkania swoich rodziców.
Przywitał ją jej stary pies, miał on 13 lat. Czekoladowo-siwy labrador jak zawsze najbardziej cieszył się z przyjścia swojego "rodzeństwa".
-Hej mój piękny staruszku...-Lidka wtuliła się w psa, a on schował swoją głowę w jej klatkę piersiową.-I jak z nim?-zapytała swojej mamy która słysząc swoją córkę poszła do holu.
-Nie najlepiej... Ostatnio miał straszne duszności i serce jego słabo działa. Uznaliśmy z ojcem, że to chyba juz ten moment...-kobieta po czterdziestce uklękła na kolana i po jej policzkach pociekły łzy, stary pies o słabych łapach odwrócił się w jej kierunku i położył swoją głowę na ramię właścicielki. Wszyscy się rozchmurzyli i poszli do salonu.
Lidka usiadła na podłodze po turecku a Sabi ułożył się na jej nogach, kładąc swoją głowę na jej brzuchu i zaglądając jej w oczy zaczął ciężej oddychać.
-Mój malutki piesek...-jej oczy zaczęły łzawić.-zawsze już będziesz z nami. Nigdy od nas nie odejdziesz... A ja, zawsze będę śpiewać ci kołysankę dzieciaczku...-po wypowiedzeniu tych słów, jej łamiącym się głosem, zrobiła to jak zawsze pięknie i skutecznie, kołysanka którą śpiewała swojemu pieskowi odkąd był szczeniaczkiem zadziałała, tym razem na zawsze. Piesek zamknął oczka, jego oddech się spowolnił a Lidia nie przestawała śpiewać.
Jej twarz była morka od łez które nieustannie ciekły po jej twarzy, jaki i jej mamie która patrzyła na to wszystko wiedząc, że tak właśnie miało być.
Lidka przyciągnęła całą siłą jaką miała swojego psa aby się w niego wtulić. Oparła się na kanapie, a pies leżał na jej brzuchu, słyszała jego płytki oddech i znów zaczęła śpiewać, Sabi otworzył lekko oczko i polizał ją po twarzy.
-Kochamy cię, nasza rozrabiako...-powiedziała, on zamknął oczy i stracił oddech.
-Mamo, on już nie żyje. Powiedziała dalej trzymając psa w swoich ramionach, jej matka położyła się obok i objęła ich swoim ramieniem.
-Co się stało?-emerytowany ojciec Lidii wszedł słysząc szlochanie i kołysankę córki i wiedział co się w tej chwili dzieje.-kochanie wstań.-starsza kobieta odsunęła się, mężczyzna uklęknął przy psie i wziął go na ręce. Wyszedł do ogrodu, poszedł za wielki krzak róż, położył Sabiego i zaczął kopać. Lidka pobiegła po swój telefon i zadzwoniła do swojej siostry, brata i pózniej do Antka. Wszyscy przyjechali prawie w tym samym czasie. Ojciec ze łzami w oczach kończył juz kopać. Wszyscy weszli do ogrodu z jakimiś przedmiotami w ręku. Były to zabawki ich zwierzaka. Do ogrodu wbiegła córeczka Sabiego, jej właścicielem był brat Lidii. Ira, młoda suczka, podbiegła do leżącego ciała Sabiego i położyła się przy nim piszcząc. Ojciec Lidii pogłaskał suczkę po głowie i bez żadnego słowa podniósł zdechłego pieska a następnie podeszła do nich matka Lidii z kocem, owinęła lekko ciało psa, przytuliła go a ojciec włożył go w rozkopany dół. Powiedział coś cicho do psa, niestety nikt tego nie usłyszał. Każdy powoli podszedł i pożegnał się z pupilkiem, kładąc obok niego jakąś zabawkę. Starszy mężczyzna zakopał ciało psa, wkopał w to miejsce róże, tak jak chciała jego żona i Lidia i wszyscy ruszyli w stronę jadalni gdzie zjedli obiad przygotowany przez gospodynię domu. Atmosfera była napięta, każdy siedział zamyślony, smutny lub odłączony myślami od świata w wspomnieniach.
Po skończonym posiłku Lidia i Antek wrócili do jego mieszkania...

Wyścig MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz