Rozdział 8

650 73 8
                                    

- Czy jest jeszcze coś, co powinienem wiedzieć o niewolnictwie, kochanie?

Niall gryzie kolejny kawałek truskawki, nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Kątem oka spoglądam na brata siedzącego na drugim końcu kanapy. Na jego gardle nadal widnieje zaczerwieniony odcisk dłoni Nialla, przez co musi trzymać swoją głowę przekrzywioną w lewą stronę. Wzrusza ramionami, nie mogąc nic zrobić.

- Mężczyźni mogą zawierać związki z podopiecznymi. - mruczę cicho, zaciekawiając Nialla. Przestaje gryźć truskawkę i połyka ją szybko.

- Co z kobietami?

- Tego nie wiem.

Podopieczny kiwa powoli głową, odkładając miskę z owocami na szklany stolik. Podnosi się z kanapy i w dwóch krokach staje obok fotela, na którym siedzę. Pochyla się i podnosi mnie z łatwością, po czym sam zajmuje moje miejsce i sadza mnie na swoich kolanach. Poświęca całą swoją uwagę mojemu bratu, oczekując od niego odpowiedzi. Jace milczy, nie patrząc na jego twarz. Niall mruży oczy, które za chwilę przybierają czerwony kolor. Chcę wyrwać się z jego ramion, gdy Jace sztywnieje i zaciska zęby a plama na jego szyi przybiera kolor oczu Nialla.

- Przestań, powiem ci!

Oczy podopiecznego wracają do naturalnego koloru i zwracają się w moją stronę. Odcisk jego dłoni znika z gardła Jacea a ten bierze głęboki, spanikowany oddech, pochylając się w przód. Niall odwraca moją twarz do swojej i uważnie się jej przygląda.

- Okłamałaś mnie, kochanie? - pyta spokojnie, wbijając palce w moje boki.

- Podopieczny musi zostać uwolniony i uzyskać zgodę na związek z właścicielką od jej najbliższej rodziny. Raz na dwa miesiące Smok zatwierdza takie związki. - ignoruję jego pytanie, odpowiadając na to, zadane wcześniej. Jego oczy przez chwilę chaotycznie zmieniają kolory, ale po zamknięciu ich na kilka sekund pozostają w lekko pociemniałym odcieniu błękitu.

- W jaki sposób można zostać uwolnionym?

- Opłaceniem jej przez właściciela lub zamianą miejsc.

- Zamianą?

- Podopieczny zostaje właścicielem przez..

- Przez? - unosi brew, wlepiając twardy wzrok w moje oczy. Biorę szybki wdech po kilku sekundach bez powietrza, poprawiając się na jego kolanach.

- Zabicie głowy rodziny właściciela.

Niall spogląda na Jacea z zawiedzeniem, przez co ten przełyka ślinę. Korzystam z chwili, gdy zapewne wyobraża sobie scenę morderstwa swojego wroga i uciekam na sofę, wpadając w ramiona brata. Od razu przyciska mnie do swojego ciała, chowając moją głowę w swojej szyi. Mija kilka minut, po których warkot Nialla spowodowany brakiem przy nim mojej osoby ustaje a po salonie roznosi się cichy chrzęst. Odrywam brodę od skóry brata, aby zobaczyć podopiecznego klęczącego przy moich nogach.

- Przepraszam, pani. Tak bardzo przepraszam.

Dragon | n.h.Where stories live. Discover now