- To sklep, w którym można odpinać podopiecznych ze smyczy, ale musisz trzymać się blisko mnie. Jeśli ktoś znajdzie cię beze mnie i zobaczy twój tatuaż, zostaniesz zabity.
Zdejmuję grubą bransoletę z nadgarstka Nialla, chowając ją do plecaka razem ze złotym łańcuchem. Chłopak kiwa gwałtownie głową, przysuwając się bliżej mnie przy sklepowym wózku. Uśmiecham się na jego dobre zachowanie pchając wózek do wnętrza budynku.
- Możesz wziąć wszystko co lubisz lub czego chciałbyś spróbować.
- Są tu naleśniki? - pyta cicho, przyczepiając się do jednej z moich rąk.
- Nie. Są tu tylko składniki.
- Oh. - jego twarz smutnieje, gdy opuszcza głowę, pociągając lekko nosem. Wzdycham z uśmiechem i łapię jego dłoń ściskając ją pocieszająco.
- Tutaj kupujemy rzeczy, bez których nie możemy ich zrobić. Jeśli bardzo chcesz przygotujemy je dziś na kolację.
- Tak! - krzyczy szczęśliwy, podskakując w miejscu. Śmieję się cicho, gdy wesoło rozgląda się po sklepie. - Kupimy to czerwone mokre coś?
- Truskawki? Te, które miałeś na naleśnikach?
Kiwa szybko głową z szerokim uśmiechem. Jego oczy świecą się, gdy wskazuję na dział z owocami, gdzie od razu zauważa truskawki. Wyrywa się z mojego uścisku, biegnąc we wskazaną stronę.
- Niall! - krzyczę, zwracając na siebie jego uwagę. Zatrzymuje się i zdziwiony chce do mnie wrócić, ale zatrzymuje go rosły mężczyzna.
- Pani! - chłopak piszczy wystraszony, padając na kolana i kuląc się pod nogami ochroniarza. Podbiegam do nich, zanim mężczyzna zdąża pociągnąć blondyna w górę.
- Proszę go zostawić. - kucam przy podopiecznym, kładąc dłonie na jego ramionach. Unosi głowę, nie pokazując mi swoich oczu, po czym podciąga się i od razu przytula do mojego ciała.
- To pani podopieczny?
- Tak.
- Proszę pokazać obrożę i dokumenty.
Niall skomle cicho, gdy odsuwam od niego ręce, aby wyciągnąć z plecaka potrzebne rzeczy. Płacze, wciskając głowę w mój brzuch, klękając, gdy podnoszę się, aby podać dokumenty ochroniarzowi. Mężczyzna sprawdza zgodność danych, co chwilę spoglądając na Nialla z odrazą.
- To, że w tym głupim sklepie można zdejmować im bransolety, nie znaczy, że mogą biegać sami. Pilnuj go.
Wzdycham zdenerwowana, gdy ochroniarz odchodzi, uprzednio wciskając sprawdzane dokumenty do plecaka w moich dłoniach. Zakładam szelki na ramiona, delikatnie ciągnąc podopiecznego w górę.
- Spokojnie, Niall. Już poszedł, jesteś bezpieczny. - chłopak przytula się do mojego boku, z twarzą wciśniętą w moje włosy.
- Nie chcę tu być. - szlocha, zaciskając palce na moim swetrze.
- Dobrze, wracamy do domu. - głaszczę go po plecach, ale ten nadal wydaje z siebie czkanie. Jego gorące łzy dotykają mojej szyi, zaraz na niej znikając. - Przestań płakać, kochanie. Zrobimy naleśniki.
Jego łkanie ustaje i spogląda na mnie z lekkim uśmiechem. - Z truskawkami?
- Tak, pójdziemy po nie do innego sklepu.
Uśmiecha się szeroko, pociągając nosem. Wyciera swoje policzki w rękawy szarej bluzy, energicznie kiwając głową. - Wybacz mi, pani.
YOU ARE READING
Dragon | n.h.
أدب الهواةCzerwone oczy nie zwiastują niczego dobrego. //\\ • nieśmiały, uroczy Niall • nieczęste, krótkie rozdziały