nine

263 48 4
                                    


Luke siedział u Ashtona w biurze z laptopem na kolanach kiedy omawiali ich biznesowy plan. Głowa Luke'a była pełna numerów i cyfr.

„Czy Michael nie powinien tutaj być?" zapytał Ash, zdając sobie sprawę, że ich spotkanie było o wiele cichsze.

Blondyn wzruszył ramionami. „Myślę, że dzisiaj zachorował."

„Prawdopodobnie wciąż ma kaca po piątku."

„Jest poniedziałek, Ashton."

Ash potrząsnął głową, „Nie widziałeś ile ten chłopak wypił." Ashton włożył dokument do drukarki, opierając się na swoim krześle czekał na pielęgniarke która mu go przyniesie. „Mój syn jest tylko parę lat młodszy od niego a nigdy tyle nie wypił ile Michael."

„Nie sądzę, żeby to było coś z czego można być dumnym."

Ashton zaśmiał się, potrząsając głową kolejny raz. „Byłeś duszą towarzystwa w collegu, prawda?" powiedział sarkastycznie starszy mężczyzna.

„Świetnie się bawiłem!" bronił się Luke.

Ich konwersacja się ucięła, kiedy pięlęgniarz Matty wszedł do pomieszczenia, dając Ashtonowi drukowaną paczkę. Dwie pary oczu obserowały go wychodzącego, jego związane z tyłu kręcone włosy podskakiwały z każdym kolejnym krokiem.

Luke spojrzał w dół na swojego laptopa, próbując znaleźć jakąś rzecz na której mógłby się skupić.

„Czy masz coś do Matt'iego albo Michaela?" zapytał Ashton, opierając się łokciami na biurku.

„Co?" pisnął blondyn, „Ani do jednego, ani do drugiego, jesteś niedorzeczny."

„Zachowujesz się naprawdę dziwnie kiedy któryś z nich jest w pobliżu. No weź, możesz mi powiedzieć."

Luke potrząsnął głową. „To nic."

„Zaraz sprawię żeby Matty tu przyszedł i mi powiedział mi wszystko jeśli ty tego nie zrobisz."

„Myślę, że byłem crushem Michaela, przez jakieś ostatnie pięć lat. A teraz już nie jestem i to jest dziwne. Lubiłem mieć na sobie jego uwagę, a teraz jej nie mam," powiedział szybko nie patrząc na swojego szefa.

„Oh, myślałem, że nie lubisz ich oboje czy coś," Ashton podrapał się po tyle swojej szyi, „To jest bardziej skomplikowane."

„Ta, wiem, dzięki." Luke zamknął swój komputer, następnie odkładając go na biurku Ashtona.

Rolety były podwinięte, sprawiając, że biuro Ashtona było jasne. Przez okna można było zobaczyć miasto, Luke mógł zobaczyć spieszących się ludzi w ich lekkich, zimowych płaszczach. Robiło się coraz zimnej, więc śnieg mógł zacząć padać mocniej.

„Myślę, że Michael lubi dziwne rzeczy, typu gryzienie. Nie tracisz za dużo."

Luke próbował wstrzymać śmiech, ale nie potrafił. „Uczę się o tobie coraz więcej z każdym kolejnym dniem."

„Pracujemy ze sobą już dziesięć lat, prawda?"

„Zaraz jedenaście, proszę pana."

Ashton ciągnął swoje palce po ciemnym biurku. „Chcesz przyjść do mnie dzisiaj? Na obiad czy coś."

„Tak," odpowiedział Luke, mając nadzieję, że 'obiad' to była tajemna nazwa 'pieprzenia'. „Będę około szóstej?" wstał, biorąc kurtkę z krzesła i swój komputer z biurka.

„Może siódma."

Dzień Luke'a minął na sortowaniu dokumentów, przebywaniu na spotkaniach, planowaniu operacji. Opuścił pracę o piątej, więc miał czas aby się przygotować.

Michael usiadł na bałaganiarskim łóżku Matt'iego, zakładając kolejny raz koszulkę z Oxfordu a na nogi wciągając spodnie. Wstał zaciskając pas i biorąc krawat z biurka, które znajdowało się parę stóp dalej. „Chciałbyś pójść jutro do nowej chińskiej restauracji na końcu ulicy na lunch czy coś?"

Matty rozciągał swoje ręce, kierując je do pleców a następnie do pościeli. „Czym jesteśmy, Mike?"

Chłopak wzruszył ramionami. „Nie wiem. Platonicznymi kochankami."

Chłopak z kręconymi włosami spojrzał na swojego przyjaciela, jego oczy skanowały każdą bladą cechę. „Nie chcę już tego robić, Michael. Bardzo dużo dla mnie znaczysz i nie chcę mieć bałaganu w życiu przez resztę swojego życia."

„Oh."

„Nie chcesz się już ustatkować? Nie jesteś już tak młody, kochany." Matt sięgnął ponad swoją nocną szafkę, łapiąc i wąchając koszulkę, upewniając się czy nie jest za brudna aby ją ubrać. „Nie chcę ci złamać serca ani nic w tym stylu, ale chce być dla kogoś ważny, a nie być ziomkiem od pieprzenia."

Michael skinął głową, próbując nie pokazywać żadnych emocji. „Rozumiem."

„Przperaszam, Mikey. Jesteś dobrym facetem, naprawdę. Troszczęsię o ciebie, ale nie mogę tego zrobić."

Michael skinął raz jeszcze zanim wziął do ręki plecak z dokumentami. „Do zobaczenia jutro." Wyszedł z impetem, potrzebując czasu aby spokojnie poszlochać nad swoim życiem.

Luke siedział na stole w jadalni u Ashtona, jego oczy skanowały zdjęcia dwóch nastolatek powieszonych na ścianie. (nie nastolatek, tylko zdjęć) Ash opowiadał mu historię pomiędzy jedzeniem soczystego steku. Luke mógł długo się z nim śmiać, próbując dodać coś do konwersacji.

Kiedy nadeszła dziewiąta, Luke zdecydował, że Ashton naprawdę nie chciał robić głupich rzeczy, po prostu chciał zjeść mile obiad.

Co było w porządku, ale to nie było to co chciał Luke.

-

ale wyświetlenia lecą, tak mi milutko, haha. 

i jakby ktoś nie wiedział, to nowe ff o muke'u u mnie na profilu... 

you love me ▷ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz