Dochodzimy do zapełnionego Ślizgonami boiska. Z przodu stoi brunet, który widząc nas podchodzi i ściska dłoń wychowawcy.
-Dzień dobry, panie Vnake -obraca się do mnie i mierzy mnie wzrokiem.- Czy to jest ten pierwszoroczniak? Dość drobna.
Prycham.
-Ty za to nadrabiasz za dwóch.
Chłopak z brązowymi włosami i oliwkowej karnacji, mający jakieś 75 cali wzrostu z szerokimi barami, podchodzi bliżej mnie. Zadzieram głowę do góry, aby spojrzeć mu w twarz.
-Ale jakie to przydatne - uśmiecha się arogancko.
Patrzę mu w oczy. Unosi brwi.
Myślisz, że jesteś silniejszy ode mnie? Myślisz, że możesz mi coś zrobić?
W jego oczach pojawia się iskierka strachu i odwraca wzrok.
-Dobrze, możemy zaczynać? - pyta zniecierpliwiony profesor.
-Należałoby - mówię.
Brunet spogląda na mnie.
-Jasne- potwierdza.- Nazywam się Serge Goyle -wypina pierś do przodu.- Kapitan drużyny Ślizgonów.
-I...?
-Jeśli okażesz się wystarczająco dobra to będę cię trenował.
Tobie przyda się trening, nie mi.
Podchodzi do trzęsącej się skrzynki i ją otwiera.
-Twoim zadaniem jest złapanie znicza. Jednak, będziesz musiała to zrobić, gdy my będzie grać. Będziesz w jednej z drużyn i zobaczymy czy zrobisz to szybciej, niż nasz obecny szukający - patrzy na mnie przez ramię.- Tylko uważaj, abyś się nie połamała.
*****
Siedzę znudzona na miotle i obserwuję grających Ślizgonów. Gol tu, gol tam. Nudne. Chętnie bym sprawiła, aby ta gra była ciekawsza, jednak Vnake obserwuje mnie z trybun.
Po chwili podlatuje do mnie drugi szukający, ten, który niedługo będzie siedzieć na ławce rezerwowych. Szczerzy do mnie swoje żółte zęby.
-W takim tempie nigdy nie złapiesz znicza- mówi.- Zanim go zauważysz, ja już go złapię.
I odlatuje śmiejąc się.
Debil. Zanim ty ogarniesz, że znicz został złapany, będę już w szatni.
Raz widziałam już znicza, jednak był zbyt blisko tego idioty. Teraz, chce tylko go złapać i wrócić na kolację.
Wpada kolejny gol, gdy zauważam znicza lecącego tuż przy ziemi, od stopami drugiego szukającego. Prostuję plecy i ruszam. Pochylam się do przodu, a świat rozmazuje się dookoła, mimo to dostrzegam przerażenie szukającego, zachwyt Vnake. Gdy piłeczka jest na wyciągnięcie ręki, ona ucieka do góry. Ostro skręcam ku górze i lecę pionowo. Gdy zbliżam się wystarczająco, wstaję na czubku miotły i chwytam znicza. Opadam plecami na miotłę i tyłem z dużą prędkością wracam na ziemie. Wszyscy wpatrują się we mnie z otwartymi gębami. odlatuję do byłego szukającego.
-Co mówiłeś?-unoszą dłoń z zniczem.- Że nie złapie tego?
Schodzę z miotły i podchodzę do Serge'a.
-Czy to chciałeś dostać?-podaje mu znicza.- No to masz.
Idę ku wyjściu. Zatrzymuję się przy Vnake'u.
-Opuszczam te boisko.
-Ależ proszę - odpowiada.
-To nie było pytanie - rzucam.
CZYTASZ
Clove ~ Wnuczka Voldemorta
FanfictionTo ja. Ta, która sprawi Ci ból. Ta, która odbierze ci wszystko. Ta, która cię zabije i nietylko Ciebie. A to wszystko przez moje DNA. Przez to że jestem wnuczką największego czarnoksiężnika wszech czasów. Ale czy mogę winić Voldemorta, że ten świat...