XIII

903 78 7
                                    


Dochodzimy do zapełnionego Ślizgonami boiska. Z przodu stoi brunet, który widząc nas podchodzi i ściska dłoń wychowawcy.

-Dzień dobry, panie Vnake -obraca się do mnie i mierzy mnie wzrokiem.- Czy to jest ten pierwszoroczniak? Dość drobna.

Prycham.

-Ty za to nadrabiasz za dwóch.

Chłopak z brązowymi włosami i oliwkowej karnacji, mający jakieś 75 cali wzrostu z szerokimi barami, podchodzi bliżej mnie. Zadzieram głowę do góry, aby spojrzeć mu w twarz.

-Ale jakie to przydatne - uśmiecha się arogancko.

Patrzę mu w oczy. Unosi brwi.

Myślisz, że jesteś silniejszy ode mnie? Myślisz, że możesz mi coś zrobić?

W jego oczach pojawia się iskierka strachu i odwraca wzrok.

-Dobrze, możemy zaczynać? - pyta zniecierpliwiony profesor.

-Należałoby - mówię.

Brunet spogląda na mnie.

-Jasne- potwierdza.- Nazywam się Serge Goyle -wypina pierś do przodu.- Kapitan drużyny Ślizgonów.

-I...?

-Jeśli okażesz się wystarczająco dobra to będę cię trenował.

Tobie przyda się trening, nie mi.

Podchodzi do trzęsącej się skrzynki i ją otwiera.

-Twoim zadaniem jest złapanie znicza. Jednak, będziesz musiała to zrobić, gdy my będzie grać. Będziesz w jednej z drużyn i zobaczymy czy zrobisz to szybciej, niż nasz obecny szukający - patrzy na mnie przez ramię.- Tylko uważaj, abyś się nie połamała.

*****

Siedzę znudzona na miotle i obserwuję grających Ślizgonów. Gol tu, gol tam. Nudne. Chętnie bym sprawiła, aby ta gra była ciekawsza, jednak Vnake obserwuje mnie z trybun. 

Po chwili podlatuje do mnie drugi szukający, ten, który niedługo będzie siedzieć na ławce rezerwowych. Szczerzy do mnie swoje żółte zęby.

-W takim tempie nigdy nie złapiesz znicza- mówi.- Zanim go zauważysz, ja już go złapię.

I odlatuje śmiejąc się.

Debil. Zanim ty ogarniesz, że znicz został złapany, będę już w szatni.

Raz widziałam już znicza, jednak był zbyt blisko tego idioty. Teraz, chce tylko go złapać i wrócić na kolację. 

Wpada kolejny gol, gdy zauważam znicza lecącego tuż przy ziemi, od stopami drugiego szukającego. Prostuję plecy i ruszam. Pochylam się do przodu, a świat rozmazuje się dookoła, mimo to dostrzegam przerażenie szukającego, zachwyt Vnake. Gdy piłeczka jest na wyciągnięcie ręki, ona ucieka do góry. Ostro skręcam ku górze i lecę pionowo. Gdy zbliżam się wystarczająco, wstaję na czubku miotły i chwytam znicza. Opadam plecami na miotłę i tyłem z dużą prędkością wracam na ziemie. Wszyscy wpatrują się we mnie z otwartymi gębami. odlatuję do byłego szukającego.

-Co mówiłeś?-unoszą dłoń z zniczem.- Że nie złapie tego?

Schodzę z miotły i podchodzę do Serge'a.

-Czy to chciałeś dostać?-podaje mu znicza.- No to masz.

Idę ku wyjściu. Zatrzymuję się przy Vnake'u.

-Opuszczam te boisko.

-Ależ proszę - odpowiada.

-To nie było pytanie - rzucam.

Clove ~ Wnuczka VoldemortaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz