XIX

748 62 9
                                    

Kroczysz sobie korytarzami Hogwartu. Nic wielkiego. Oprócz tego, że teraz powinnaś siedzieć w Wielkiej Sali, słuchając bzdet Pottera. Ale nie słuchasz. Idziesz sobie dalej, przekonana, że wszyscy profesorowie też tam siedzą. A tu: bum! Nie. Otwierają się drzwi jednej z sal i wychodzi Longbotttom. Zauważa cię. Podchodzi.

-Czemu nie jesteś w Sali?

-No... bo jestem tu?- odpowiadasz mu jakby był głupi.

-A dlaczego jesteś tutaj?- nauczyciel zachowuje spokój.

-Bo tu przyszłam?

-Clove, przestań głupio odpowiadać.

-Jakie pytania, takie odpowiedzi.

Takie stwierdzenie nie wyjdzie ci na dobre. 

-Tenebris, odejmuję 20 punktów Slytherniowi i...

Ponownie otwierają się drzwi. Wychodzi twój opiekun. 

-Co tu się dzieje?-pyta wiecznie ostrym głosem.

-Otóż, Vnake, twoja Ślizgonka postanowiła wybrać się na spacer, podczas gdy wszyscy inni uczniowie siedzą w Wielkiej Sali- tłumaczy pyszałkowato.- W dodatku, nie było słychać w odpowiedziach na moje pytania szacunku.

-To albo ty masz słaby słuch, albo ona była bezczelna- żartuje poważnym tonem Vnake.

Longbottomowi nie jest do żartów.

-Ukaż ją, albo ja ją ukażę.

Vnake wzdycha i spogląda na ciebie.

-Ma racje.

Nic nie odpowiadasz, bo cie to nie obchodzi. Czekasz aż coś powie.

-Masz dwa tygodnie pomocy. Na pewno się zaprzyjaźnisz z innymi.

Dociera do ciebie.

-Dwa tygodnie?! Ale profesorze...

-Tenebris, nazbierało ci się. Niestety, to nie raj tylko szkoła. Latałaś na miotle mimo zakazu, nie byłaś na treningu- rzuca mi szorstkie spojrzenie.

-Byłaś bezczelna- dodaje Longbottom.

Vnake spogląda na niego z pogardą.

-Także- syczy przez zęby, przeciągając głoski.- Od czwartku przychodzisz do mnie po ostatniej lekcji.

Oddychasz z ulgą, że będziesz na meczu. Lecz życie to nie pokój życzeń, ktoś musi ci je zniszczyć.

-Od jutra.

Przenosisz wzrok wraz z opiekunem na stojącego obok idiote.

-To ja jestem opiekunem jej domu, powiedziałem kiedy ma kare- mówi ostrym jak brzytwa głosem Vnake.

-Ale nie tylko opiekun może dawać kare. Jeśli ty nie dasz jej kary od zaraz, ja na te dni jej dam.

Choć opiekun się wkurza, zaciska usta, wie, że nic z tego. 

-Tenebris, kare masz od jutra- mówi.

-Ale mam mecz...

-Wiem.

-Przegramy...

Zaciska pięści.

-Wiem.

Tak oto skazujesz swoją drużynę na klęskę.


Siedzę na polanie, rozmyślając o tym. Dlaczego nie mogłam schować dumy?! W ogóle czym się teraz przejmuje, przecież ten dom mnie nie obchodzi. 

Clove ~ Wnuczka VoldemortaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz