XVIII

712 63 3
                                    

Wychodzę na korytarz. Na skroni zasycha lepka, czarna maź- moja krew. Chwiejnym krokiem ruszam w stronę łazienki. Wchodzę i opłukuję twarz z krwi i pyłu, omijając przy tym wzrokiem lustro. Jestem zmęczona, czuję jak siły opuszczają mój organizm z każdym ruchem. Zamknąć oczy. Spać. Nie obudzić się. Nie myśleć o tym, że Potter będzie dyrektorem Hogwartu. 

Właśnie o tym pomyślałam.

Podnoszę ostrożnie wzrok. Gładka powierzchnia lustra ukazuje moją twarz. Twarz pokaleczoną. Ale tylko twarz.

Rany już się goją. Po szerokich cięciach rano nie będzie śladu. Rozcięta warga odzyska swój kolor. Uśmiech... Uśmiechu nigdy nie było.

*****

Obudziłam się. Zeszłam jakby nigdy nic do stołówki. Przeżyłam wszystkie zajęcia bez problemów. Trzymam pióro w ręce, zawieszone nad kartką pergaminu. Napisać po prostu do ojca. Przecież po to tu jestem. Szpieg. Jestem szpiegiem, który powinien donieś o tym, że Harry Potter będzie dyrektorem. 

Ojcze,

Harry Potter będzie dyrektorem Hogwartu! Pacz no, jaki nius. Wowowowo. Teraz idź go zabij i będzie fajnie!

Twoja córusia, najukochańsza. Buziaczki!

Czytam mój list, uśmiechając się w duchu. Gdy kończę, zgniatam kartkę i zaciskam na powstałej kulce rękę. Rozluźniam ją, wysypując popiół na stolik. 

I tak się dowie.

Podnoszę wzrok i napotykam Dantego, przypatrującego się mnie. Ignoruje go, wstaję i kieruję się do wyjścia z Pokoju Wspólnego.

-Clove?

Nie reaguję.

-Clove.

Idę dalej, wychodząc na plac.

-Clove! 

Po chwili czuję czyjąś rękę na swoim ramieniu, obracającą mnie do tyłu. Staje twarzą w twarz z Sparrowem.

-Weź tą rękę- syczę.

-Naprawdę chcesz to dłużej ciągnąć?

-Weź tą rękę- powtarzam.

-Tak ma się to skończyć?

-Co skończyć? W ogóle coś się zaczęło?-kpię.

-Nie wmawiaj sobie, że nie- mówi. Wzdycha.-Nie chcę dalej tego ciągnąć. 

-A ja nie chcę, abyś dalej trzymał rękę na moim ramieniu. Widzisz? Życie to nie pokój życzeń.

Malfoy nie rozluźnia uścisku, wręcz go wzmacnia, jednak szybko ją odrywa, krzywiąc się. Odwracam się i odchodzę od niego.

-Wiem, że to gówno co wylało się na mnie i Dariusa to twoja sprawka!-rzuca.

Nic nie mówię, tylko pokazuję uniesiony kciuk w górę. 

*****

Dwa dni później, siedzę na trawie pod wielkim drzewem, pisząc wypracowanie dla Vnake na trzy strony. Kończę je, gdy podlatuje do mnie Crucio. Zaczepia się pazurami o moją rękę.

-Hej, najadłeś się?-pytam zwierzaka.

Patrząc na jego bardziej krwiste oczy niż zwykle, wiem, że tak. Nie było go 3 dni. Nawet nie zastanawiam się, na co musiał polować, że zeszło mu to aż tak długo.

Szturcha dziobem miejsce gdzie kamień rozciął moją głowę. Rany nie widać, ale sowa wyczuwa ją. Spoglądam na Crucio i kręcę głową. Zmruża oczy i patrzy na mnie czujnie. Po chwili jednak prostuje się i nastrasza pióra. Idę za jej wzrokiem i zauważam Sparrowa, który zatrzymał się kilka kroków ode mnie. Posyłam mu chłodne spojrzenie.

-Spokojnie- szepczę do sowy. Wygładzam jej puch, lecz ona nie przestaje być czujna. 

Malfoy powoli podchodzi do mnie i spokojnie siada. Crucio wygląda jakby się rozluźnił, jednak gdy Dante siada szybko rzuca się na niego. Szybko zatrzymuję ją i sadzam na ramieniu.

-Możesz ją stąd wziąć?-pyta sceptycznie Sparrow.

-To ty możesz stąd iść- odpowiadam, a sowa kiwa z aprobatą.

Wzdycha, ale zostaje. Przypatruje się przez dłuższą chwilę trawie. 

-Clove, posłuchaj-zaczyna.- Wiem, że tamtej nocy nie dowiodłem odwagi...

-Brawo, wreszcie powiedziałeś coś mądrego!- przerywam mu.- Ale nie oto mi chodzi. Nie obwiniaj mnie za swoje błędy, za swoje gówno na ryju.

Parska śmiechem.

-Dobra- zgadza się.

Wstaję i spoglądam na niego.

-Wiedz tylko, że nie jesteś mi do niczego potrzebny. Mogę zrobić bez ciebie wszytko, za to ty ledwo zrobisz sobie kanapkę.

*****

Idę korytarzami Hogwartu, gdy przede mną wyrasta niczym chwast Goyle.

-Wczoraj był trening- warczy.

-Wiem, nie jestem głupia, czyli nie taka jak ty- mówię sarkastycznie, na co on robi się czerwony na twarzy.- Źle się czułam.

-Źle się będziesz czuć, gdy cię wywalę z drużyny- grozi mi.

-Odważysz się? A kto złapał ostatnio znicza? Pomogę twojemu móżdżkowi. Ja. Tak nadal byś sapał na boisku i jęczał o koniec meczu.

Zaciska pięść wkurzony, jednak nic nie odpowiada, bo wie, że to prawda.

-W środę mamy mecz. Radzę być na jutrzejszym treningu-oznajmia i odchodzi.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejo!

Przepraszam, że tyle musieliście czekać na rozdział! Nie wnosi on dużo do opowieści, jest wręcz przejściowy. Co do koloni, były cudowne! ❤ W dodatku miło wejść na wattpada, po 2 tygodniach i zobaczyć 2,5 tyś. odsłon! Wszystkim dziękuję!

M4dzio ☀

Clove ~ Wnuczka VoldemortaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz