Pokątna. Wszędzie są tu witryny sklepów. Ludzie tłoczą się po ulicy, w pogoni za swoimi sprawami. Rozglądam się ciekawie - jestem tu po raz pierwszy. Wszystko jest tu dla mnie nowe. Zauważam sklep z różdżkami, z szatami, zwierzętami. Kawiarnie, księgarnie, bank Gringotta i sklep Weasleyów. Pełno tu jest uczniów i ich rodziców. Śmieją się głośno i rozmawiają.
Zazdroszczę im.
Ktoś mnie szturcha. Odwracam się.
-Najpierw idziemy po książki- mówi mama.
Więc idziemy. We dwie. Jestem tu tylko z mamą. Ojciec nienawidzi tutejszych czarodziei. Chyba wszystkich by pozabijał.
Wręcz na pewno.
* * * * *
Głaskam po grzbietach moje nowe książki. Pachną pergaminem. Kocham ten zapach. Kocham czytać. Kocham się uczyć czegoś nowego.
Kupiliśmy już prawie wszystko. Z listy brakuje nam jeszcze szaty i różdżki.
-Teraz pójdziesz po szatę. Kup ją sobie, a potem idź po różdżkę. Ja muszę coś załatwić - oznajmia matka.
Kiwam głową. Idę w stronę sklepu: ,,Madame Malkin. Szaty na wszystkie okazje.'' Widzę pięknie wyszywane szaty. Wchodzę do środka i dopada mnie gwar rozmów. Madame Malkin okrąża dzieci na stołkach, poprawiając materiał, a rodzice przyglądają się ich pociechom. Cierpliwie czekam na swoją kolej.
-Och, teraz ty, cukiereczku - zwraca się do mnie przysadzista, starsza kobieta po kilku minutachl
Mdli mnie. Powiedziała c u k i e r e c z k u. To obleśne. Jak tak można? Choć to na pewno normalne u zwykłych ludzi.
A ja takim nie jestem.
Wstaje na stołek. Okrąża mnie i mierzy moje ciało.
-Możesz zdjąć rękawiczki, kochanie - mówi.
Sparaliżował mnie strach. Zapomniałam o rękawiczkach.
Muszę z tego wybrnąć.
-Wolałabym nie.
-Nie ma takiej potrzeby, kochanie, abyś je teraz nosiła.
Ależ jest. Chyba nie chcesz umrzeć?
Waham się. Nie denerwuj się. Tylko spokojnie. Nie chcesz nikogo zabić. Po prostu je zdejmij. Jakby nigdy nic.
Powoli ściągam rękawiczki.
Madame ubiera mi przez głowę szatę i zaczyna przypinać szpilkami. Unikam jak się da kontaktu z jej skórą, aż w końcu szata jest gotowa i wreszcie mogę opuścić sklep.
Wchodzę do sklepu Ollivandera, gdzie wita mnie dzwonek przy drzwiach i szok ilością różdżek. Jest ich tysiące. Omiatam wzrokiem półki, chłonąc ten widok.
Ten facet musi być geniuszem.
-Ty pewnie pierwszy raz do Hogwartu?- wybudza mnie z zadumy głos.
Z zaskoczeniem stwierdzam, że w sklepie jest jeszcze czarnowłosy chłopak o jasnej karnacji. Opiera się o półkę, wbijając swój wzrok we mnie.
Ignoruję go i zaczynam otwierać opakowania, by spojrzeć na różdżki.
- Jesteś niesamowicie blada. Jakbyś już umarła- rzuca nagle chłopak.
- Może faktycznie nie żyję i co wtedy?- odpowiadam sarkastycznie.
- Wtedy by to pasowało, bo słyszałem, że umarlaki nie są zbyt sympatyczne.
- Oh, w takim razie też jesteś umarły, bo nie słyszałam, że oni błyszczą inteligencją- prycham, na co on śmieje się pod nosem.
CZYTASZ
Clove ~ Wnuczka Voldemorta
FanfictionTo ja. Ta, która sprawi Ci ból. Ta, która odbierze ci wszystko. Ta, która cię zabije i nietylko Ciebie. A to wszystko przez moje DNA. Przez to że jestem wnuczką największego czarnoksiężnika wszech czasów. Ale czy mogę winić Voldemorta, że ten świat...