- Co z Samanthą? - zapytałam, przypominając sobie o dziewczynce.
- Jest z nią Mirella. Obie martwią się o ciebie.
- Dobrze, że już wracam - westchnęłam cicho, opierając głowę o szybę w samochodzie.
- Hej, skarbie, uśmiechnij się do mnie - poprosił. Spojrzałam na niego z ukosa. Patrzył na mnie zmartwiony, zerkając co chwilę na ulicę.
- Ty siebie słyszysz? Jak mam się uśmiechnąć? Nie jestem w stanie.
- Musimy się podnieść. Owszem, los nieźle nam wpieprzył, ale tylko po to, byśmy byli silniejsi. Nie możesz teraz się poddać. Jeszcze nie jedno maleństwo sobie zmajstrujemy...
- Nie wiem, czy ja będę chcieć. Nie wiem, czy będę w stanie normalnie funkcjonować bez strachu, że za każdym razem na schodach mogę z nich spaść i to wszystko się powtórzy...
- Nic się nie powtórzy. Najwyżej nie będziesz chodziła po tyh schodach. Pokój Samanthy można przenieść na parter, jest tam przecież kilka pokoi...
- Louis... Nie rozmawiajmy o tym teraz, okej?
- Dobrze - zgodził się, wzdychając ciężko.
Kilka minut potem zajechaliśmy pod dom i Louis pomógł mi wysiąść z samochodu, choć mogłam zrobić to sama. Nie zdążyliśmy dobrze wejść do domu, jak dopadła do nas Samantha, a konkretnie do mnie, przytulając się mocno do moich nóg.
- Jennifer, nic ci nie jest? Myślałam, że mnie zostawiłaś, obiecałaś, że nigdy mnie nie zostawisz - usłyszałam jej ciche słowa.
Zrobiło mi się strasznie przykro, że tak pomyślała. Przykucnęłam, zrównując się z nią. Spojrzałam w jej ślicznie niebieskie oczka i poczułam łzy napływające do moich oczu. Starłam je, zanim dostały możliwość wydostania się na policzki.
- Nigdy bym cię nie zostawiła, kochanie. Jak mogłaś tak pomyśleć? - zapytałam, przytulając do siebie dziewczynkę.
- Nie ruszałaś się... Bałam się, że tak zrobisz, jak moja mama- powiedziała, gdy odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów, nosząc wzrok po podłodze.
- Nie mam takiego zamiaru - obiecałam, przytulając ją ponownie, by nie widziała, jak z moich oczu ulatują dwie łzy.
- Dobrze kochanie, daj spokój Jenny, musi teraz odpoczywać, jest bardzo zmęczona - wtrącił swoje trzy grosze Louis. Sammy popatrzyła na mnie, jakby chciała sprawdzić, czy jej tata nie kłamie.
- Chodź Jenny, zaprowadzę cię do pokoju.
Mała pociągnęła mnie za sobą. Spojrzałam tylko przelotnie na Louisa i posłusznie poszłam za dziewczynką. Bez problemu otworzyła drzwi do naszej sypialni i również je za nami zamknęła. Pociągnęła mnie bez słowa w stronę łóżka i kazała się położyć. Sama rozejrzała się po pokoju, ewidentnie czegoś szukając. Po chwili znalazła się przy mnie, a ja poczułam, jak na moim ciele znajduje się coś miękkiego. Spojrzałam po sobie - Sam okryła mnie kocem. Momentalnie moje serce ożyło. To piękne, że ona zachowuje się lepiej niż niejeden dorosły...
- Teraz będzie ci ciepło i możesz iść spać. Poczytać ci moją ulubioną bajkę? - Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Byłam zbyt rozchwiana emocjonalnie, a Samantha mi nie pomagała swoją dziecięcą troską o mnie.
- Nie, dziękuję kochanie. Zdrzemnę się kilka minut i będzie wszystko okej - obiecałam, choć wiedziałam, że tak nie będzie.
Mała pokiwała tylko główką, że rozumie. Przytuliła mnie mocno, na ile tylko mogła, a zaraz potem wyszła z pokoju. Westchnęłam tylko i poprawiłam się na łóżku. W głowie miałam totalną pustkę, nie myślałam o niczym, ani o nikim. W końcu udało mi się zasnąć.
CZYTASZ
Niania || Louis Tomlinson✅
FanficOna dostaje u niego pracę, jej wymarzoną pracę niani. On chętnie ją przyjmuje, gdyż widzi w jej oczach radość, jaką sprawia jej opieka nad dziećmi. Co z tego wyniknie i jaki udział w tym będą mieli jego przyjaciele i córeczka, która jest jego oczkie...