Nie wiedziałam, po co tam szłam. Może dlatego, że Harry mnie o to poprosił. A może po prostu chciałam zobaczyć Louisa. Sama już nie wiem, ale idę tam i nie wiem, czego się spodziewać. Chciałam kupić mu coś o jedzenia, ale nie wiem, jakby on to odebrał... Stanęłam przed salą Louisa i wzięłam głęboki wdech, zanim nacisnęłam klamkę. Weszłam do sali i zastałam w niej bruneta. Prawdę mówiąc, wolałabym, żeby był na badaniach, lub gdziekolwiek indziej, ale nie w sali. No cóż...
- Cześć - odezwałam się pierwsza. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok.
- Witaj.
Chciałam go przytulić, cokolwiek, ale to nie byłoby na miejscu. Podeszłam bliżej i o prostu usiadłam na stołku, który stał obok łóżka.
- Harry powiedział, że chciałeś porozmawiać.
- Tak... Chciałem cię przeprosić za te słowa...
- Nie ma za co.
- Ależ jest. Nie uwierzyłem ci, chociaż to ty byłaś od samego początku pewniejsza swoich słów. Byłaś po prostu szczera. Szkoda tylko, że to Harry musiał otworzyć mi na to oczy - westchnął i poprawił się na łóżku. Spuściłam na moment wzrok, ale zaraz umiejscowiłam go na swoich dłoniach.
- Rozumiem. Przyjdzie czas, że przypomnisz sobie wszystko i będziesz wiedział na sto procent, że mówiłam prawdę, nie mam zamiaru zapewniać cię w tym momencie, czy kłamię czy nie.
- Dobrze.
Nie, nie dam rady. Wstałam ze stołka i podeszłam szybko do okna, rozglądając się po okolicy.
- Mam dość. Nie dam rady już więcej w tym tkwić. Chciałabym podejść przytulić cię, pocałować, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale sama już w to nie wierzę.
Podeszłam do jego łóżka, stają kilka centymetrów od jego dłoni leżącej na kołdrze.
- Czuję się, jak w jakimś teatrzyku, w którym muszę grać, mimo, że nie chcę. Mam dość tej sytuacji. Mogę tylko się domyślać, że to dla ciebie również ciężkie, ale mnie to po prostu cholernie boli i przytłacza. Jesteśmy dla siebie obcymi osobami i to mnie zabija. Jedyne, co mogę zrobić, to wyjść i czekać, aż wyzdrowiejesz. Nic innego nie jestem w stanie zrobić.
Łzy zaczęły spływać niekontrolowanie po moich policzkach, odwróciłam się i zamierzałam wyjść z jego sali, jak wcześniej powiedziałam, ale głos Louisa zatrzymał mnie w pół kroku.
- Zaczekaj. - Odwróciłam się ponownie w jego stronę. - Pocałuj mnie, skoro chcesz.
Nie zastanawiałam się za długo. Zrobiłam krok do przodu i nasze wargi złączyły się. Poruszył swoimi ustami i przyciągnął mnie bardziej do siebie.
- Jennifer, tatku, pójdziemy na ten plac zabaw? - Sammy spytała, podbiegając do nas, łapiąc dziewczynę za jej wolną rękę i ciągnąc w tamtą stronę.
- Dobrze, chodźmy - Potwierdziłem, gdy obie spojrzały na mnie pytająco.
Gdy dotarliśmy do przejścia dla pieszych, spojrzałem w jedną i drugą stronę, uznałem, że możemy przejść. Byliśmy w połowie drogi na pasach, gdy usłyszeliśmy pisk opon z prawej strony. Zanim cokolwiek zrobiliśmy, samochód był coraz szybciej, aż w końcu poczułem, jak coś uderza w mnie z ogromną siłą i odrzuca mnie kilka metrów dalej. Otworzyłem oczy, jęcząc z bólu i próbując się podnieść, ale nie udało się, bo ciało odmówiło jakiegokolwiek ruchu. Spojrzałem po okolicy, próbując znaleźć dwie najbliższe dla mnie osoby. Obraz zaczął mi się zamazywać, ciało odlatywało, nie czułem go powoli.
CZYTASZ
Niania || Louis Tomlinson✅
Fiksi PenggemarOna dostaje u niego pracę, jej wymarzoną pracę niani. On chętnie ją przyjmuje, gdyż widzi w jej oczach radość, jaką sprawia jej opieka nad dziećmi. Co z tego wyniknie i jaki udział w tym będą mieli jego przyjaciele i córeczka, która jest jego oczkie...