11.Co ty robisz?!

452 41 14
                                    

     Ale super dziś przyjeżdżają Ola i Kacper. Jestem bardzo ciekawa jak się zmienili. Mimo, że nigdy nie przepadałam za Olką to i tak miło będzie ją zobaczyć.
-Cześć Niki.
     Podniosłam głowę do góry i ujrzałam rozpromienioną Roxi.
-O hej. Co taka szczęśliwa?-spytałam mimo iż znałam odpowiedź.
-No wiesz...dziś przyjeżdżają Ola i Kacper.
-No i co?-pytałam dalej udając ciekawą.
-I...Ola dopóki ty nie przyjechałaś była moją przyjaciółką, Kacper przyjacielem i bardzo się cieszę, że ich zobaczę. A poza tym Antek i Kacpi to przyjaciele. A Ola była dziewczyną Antka więc on napewno też się cieszy. - dziewczyna po ostatnim zdaniu zatkała usta dłońmi.
     Zamarłam bez ruchu nie wiedziałam co powiedzieć. Łzy zaszły mi łzami. Wstałam od stołu i wyminęłam Rox. Usłyszałam tylko cichy jej szept:
-Przepraszam.
     Wbiegając po schodach na górę nie zauważyłam Antka i prawie zepchnęłam go ze schodów. Nawet na niego nie zerknęłam, czy nic mu nie jest, zasłużył na to.
-Nikola co się stało!-słyszałam jego zatroskany głos, ale nie zatrzymałam się.
    Usłyszałam jego kroki za mną, przyśpieszyłam. Wbiegłam do pokoju zamknęłam drzwi na kluczyk i zjechałam po nich na podłogę. Schowałam twarz w kolanach, słyszałam pukanie do drzwi i jakieś głosy, ale nie dałam rady zrozumieć żadnego słowa. Wczołgałam się na łóżko i po chwili zasnęłam.
             *
     Obudziłam się za dziesięć jedynasta. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, otworzyłam je wyglądając na zewnątrz. Chciałam wyjść z pokoju, ale nie chciałam się na nikogo natknąć. Więc powoli przekręciłam kluczyk i lekko uchylając drzwi wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było, na palcach podeszłam do schodów, w kuchni nic. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie, jednak nie na długo bo zaraz postanowiłam zrobić sobie gorącą czekoladę na poprawę humoru. Po 5 minutach siedziałam już pod kocem popijając napój i oglądając Tv. Bałam się, że zaraz ktoś tu przyjdzie, a ja potrzebowałam spokoju i samotności. Mimo, że Roxi nie chciała to i tak byłam na nią zła. Była moją przyjaciółką i nie powinnam się na nią gniewać bez większego powodu.
Więc nie marnując ani chwili skoczyłam na równe i ruszyłam do wyjścia. Przeszłam przez podwórze i weszłam do stajnii Kaspiana nie było w boksie. Wtem ujrzałam pana Romana, podbiegłam do niego i powiedziałam:
-Wie pan może gdzie jest Roxana.
-Roxanka pojechała w teren do lasu.
-Bardzo dziękuję.
-Czy coś się stało?
-Nie, nie.
     Pobiegłam po Rubina i szybko wyprowadziłam go z boksu.
-Choć koniku.
     Prędko osiodłałam konia i gdy tylko znaleźliśmy się przed stajnią wskoczyłam na jego grzbiet. Od razu poprawiłam dosiad i ruszyłam galopem. Mam nadzieję, że pan Roman nas nie widział, bo by mnie zabił.
            *
      Wjechałam na leśną ścieżkę i zwolniłam ogiera do kłusa, aby ochłoną. Rozglądałam się dookoła, czy w pobliżu jej nie ma. W końcu dojechaliśmy do jeziora, spojrzałam w prawą stronę i ujrzałam Rox. Siedziała ona na piasku, a jej wierzchowiec pasł się w pobliżu lasu. Zeskoczyłam z konia i przywiązałam go do drzewa.
-Życz mi szczęścia koniku.
     Rubin trącił mnie w ramię na pocieszenie. Ruszyłam powoli w kierunku Rox. Gdy byłam trzy kroki za nią powiedziałam:
-Cześć.-dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę i spojrzała w moim kierunku.
-O cześć.-powiedziała z lekką chrypką, widziałam, że płakała.
-Roxi czy ty płakałaś?
-Co, ja...nie...znaczy...
-Przecież przyjaciółce możesz powiedzieć.-przerwałam jej i usiadłam okok.
-No...tak.-powiedziała speszona.
-Z mojego powodu?
-Nie no co ty?-uśmiechnęła się sztucznie.
-Rox?!
-Tak z tego właśnie powodu.
-Wiesz...ja się już nie gniewam.
-Naprawdę?
-No tak, naprawdę, a poza tym to przepraszam Cię.
-Za co?-spytała zaskoczona.
-Za to, że się na ciebie obraziłam i byłam niemiła.
-Nie ma za co. To co znów przyjaciółki?-wyciągnęła do mnie najmniejszy paluszek.
-Przyjaciółki.-zafturnowałam jej i nasze palce splotły się, a my się przytuliłyśmy.
-Gniewasz się na Antka?
-Tylko trochę.-stwierdziłam.
-On napewno ci tego nie powiedział w złych intencjach. Nie chciał cię martwić.
-Mam nadzieję. Ale mniejsza o większość powinnyśmy wracać.
-Tak, zbierajmy się.
      Skoczyłam na równe nogi i wyciągnęłam pomocną dłoń do Rox. Dziewczyna złapała mnie i wstała. Szybko otrzepałam tyłek z piachu, Roxi zrobiła to samo. W pośpiechu wsiadłyśmy na konie. Od razu ruszyłam galopem, Roxi z początku nie mogła mnie dogonić, ale zaraz poprawiła swoją pozycję i dorównała nam kroku.
            *
     Gdy weszłyśmy do stajni prowadząc konie między boksami zauważyłam pana Romana, stał myjąc wiadro od wody któregoś z koni. Rozsiodłałyśmy koniki i zaprowadziłyśmy je do boksów.
-To co idziemy?-spytała Roxi.
-Jasne chodźmy.
     Wyszłyśmy z budynku i ruszyłyśmy do domu. Gdy przechodziłyśmy obok drzewa o które oparł mnie Antek uśmiechnęłam się pod nosem. Weszłyśmy do domku, Antek siedział na kanapie i patrzył w telewizor.
-O cześć nie zauważyłem was.-wstał uśmiechając się.
-Cześć.-dziewczyna odwzajemniła uśmiech i weszła na górę po schodach.
-A ty co nie przywitasz się ze swoim chłopakiem?-spytał patrząc na mnie.
-A tak cześć.-byłam wciąż na niego zła.
-Nie przyjmuje takiego przywitania.-oparł ręce na biodrach.
-Uh...cześć Antek.-mówiąc to podeszłam do niego i objęłam.
-I coś jeszcze.-wskazał na swój policzek. Ustałam na palcach i cmoknęłam go. On zaś pocałował mnie w usta i spojrzał mi w oczy.
    Nagle ktoś zapukał do drzwi, podbiegłam do nich by je otworzyć i ujrzałam Ole i Kacpra.
-O hej witajcie.-podeszłam do nich i objęłam każdego po kolei. Antek też ich przywitał po czym poprosił by usiedli, a sam siadł obok Oli. Widziałam jak Ola na niego patrzyła, ale nie przejęłam się tym.
-Roxi chodź już są!-zawołałam ją.
     Dziewczyna zbiegła po schodach, mało co nie spadając. Podbiegła do nich i mocno utuliła, następnie usiadła i zaczęła o czymś rozmawiać z Kacprem. Nagle zobaczyłam, że Antek i Ola idą do drzwi.
-Gdzie idziecie.-spytałam ciekawa.
-Idę pokazać Oli moją klacz.
-Ok.
     Jednak nie byłam pewna więc gdy tylko weszli do stajni wymknęłam się z domu i po cichu podeszłam do drzwi budynku. Zajrzałam do środka i ujrzałam...szczerze...to nic stali głaszcząc konia. Jak ja mogłam mu nie wierzyć. Odwróciłam się na pięcie i gdy miałam odchodzić, postanowiłam zajrzeć jeszcze raz i zobaczyłam coś strasznego. Oczy zaszły mi łzami. Antek stał całując Ole. Ruszyłam szybko przed siebie jednak
Antek mnie zauważył.
-Nikola zaczekaj, to nie tak!-krzyczał. Słyszałam jak biegnie za mną.
-Zostaw mnie, nienawidzę cię, zostaw mnie roumiesz!-spojrzałam na niego i wykrzyczałam ze złością oraz smutkiem w głosie.
     Zrezygnował bo nie słyszałam już nic. Wbiegłam na leśną ścieżkę i dopiero gdy dotarłam do jeziora zwolniłam. Rzuciłam się na suchy piasek i zaczęłam walić w niego dłońmi.
••••••••••••••••••
Uuuu co za Antek? Normalnie nie możliwe. Ok piszcie jak wam się podoba taka zmiana akcji. Iiii zadawajcie pytania. 📝🌟
                      Narka!✋
    

Konie- moim nałogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz