14. I znów wszystko po staremu, a jednak nie.

197 29 9
                                    

     I znów było wszystko po staremu. Szłam z Rubinem do rozpinek, Antek załatwiał coś z panem Romanem w miasteczku, a Roxi pisała maila do swojej cioci. Była ona jej najbliższą rodziną, ponieważ jej ojciec wyjechał, a matka zginęła w wypadku samochodowym. Bardzo jej współczułam, bo nie wiem jak ja bym to przeżyła. 
     Czyszcząc mojego wierzchowca myślałam o mojej rodzinie. Teskniłam za nimi tak bardzo. Wiedziałam, że oni zawsze mi będą kibicować, jednak bałam się, że przestaną o mnie pamiętać. Z zakłopotania wyprowadził mnie Rubin, który zaczął uderzać mnie swym łbem.
- No już kochany. Dziękuję. - ucałowałam go i wyprowadziłam ze stajni.
     Gdy dotarłam już na ujeżdżalnię wskoczyłam na jego grzbiet i ruszyłam stępem kierując się na ścianę. Koń jechał spokojnie z gracją, wyczuwał każdy mój ruch przez co łatwo zmieniałam chód.
     Jadąc galopem usłuszałam nadjeżdżającą furgonetkę pana Romana. Zwolniłam do kłusa, później do stępu i w końcu zatrzymałam konia. Przełożyłam mu uzdę przez łeb i otwierając bramkę wyprowadziłam go na zewnątrz.
     Gdy tylko ujrzałam Antka i pana Romana wiedziałam, że coś jest nie tak. Podeszłam do nich, a oni tylko zerknelii na mnie i spojrzeli na Rubina.
- Dzień dobry. Czy coś się stało.- spytałam podejrzliwie.
Mężczyźni spojrzeli na siebie po czym Antek kiwną głową, a pan Roman zaczął się oddalać.
- No więc... byliśmy w miasteczku załatwić sprawę... dotyczącą Rubina.
- Jaką sprawę?
- No... yyy... musimy go sprzedać...- chłopak zamilkł.
- Sprze... sprze... sprzedać!?- krzyknęłam ze łzami w oczach, a jednocześnie czułam, że robię się czerwona ze złości.
- No tak.- potwierdził- To nie jest nasz koń... jakby to powiedzieć? Rubin jest wynajęty, a jego właściciel musi go od nas odkupić.
- Odkupić? Czemu akutrat mojego konia? Czemu ty... wy nic mi nie powiedzieliście?
- On dziś po niego przyjeżdża.- spuścił wzrok, a ja nie wiele widziałam przez potok łez, które lały się z mych oczu.
     Pociągnęłam Rubina w stronę stajnii. Można powiedzieć, że biegłam. Czułam pustkę, żadnego uczucia prócz jednego "niedowieżanie".
     Koń zaczą szturchać mnie łbem, jednak ja w złości go odepchnęłam.
- Koniku przepraszam... ja nie chciałam.- wtuliłam się w jego szyję zamykając oczy.
     Wyszłam ze stajnii, patrzyłam tylko na chodnik, po którym szłam w stronę domu.
Nagle usłyszałam dźwięk samochodowego silnika. Odwróciłam wzrok w kierunku auta i zdałam sobie sprawę, że to on... to on przyjechał po swojego.... mojego konia.      Antek wyszedł do mężczyzny i uścisną mu rękę, po chwili dołączył do nich. Postanowiłam pójść za nimi. Chciałam być z Rubinem w tej trudnej dla nas chwili.
     Po krótkiej rozmowie Antek otworzył bramkę od boksu Rubina.
- Mogę go odprowadzić?- spytałam.
     Chłopak bez zastanowienia kiwną głową i przekazał mi uprząż konia.
     Ruszyłam powoli, ponieważ chciałam jak najdłużej się z nim żegnać.
- Koniku, dlaczego akurat nas to spotyka? Przecież ja nie wytrzymam chwili bez ciebie.- wierzchowiec zerkną na mnie i dmuchną mi w ramię powietrzem ze swych nozdrzy.
     Odwróciłam się w stronę stajnii i ujrzałam wyłaniających się meżczyzn. Coś ścisnęlo mi się z żoładku. Poczułam strach, bałam się o niego.
     Antek podszedł do mnie i kiwną głową. Oddałam mu uprząż, a on przekazał ją Romanowi. Mężczyzna wprowadził powoli konia do przyczepy. Miałam już biec w jego stronę, lecz nagle Antek chwycił mnie za rękę i przyciągną do siebie. Rozpłakałam się wtulając w ciepłe ubrania chłopaka.
     Mężczyzna zamkną przyczepę i wsiadając do auta machną ręką. Ostatni raz zerknęłam na Rubina i...
******
Ok w końcu mamy kolejny rozdział, mam nadzieję, że się  spodobał. Jeśli tak to możecie zostawić gwiazdeczkę i komentarz.
                            Dzięki, wasza Nikola. 😘

Konie- moim nałogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz