6

173 17 0
                                    

  Spadłam na ziemię. Udało się.  Żyje i nic mi nie jest, chyba nic... Wtedy nagle przypomniałam sobie że zostałam postrzelona. Spojrzałam na dół i zobaczyłam plame krwi w okolicach kostki. Podwinęłam nogawkę. Ból. Na mojej nodze widniała po prostu dziura. Brzmi to przerażająco, ale nic mi nie będzie. Za kilka godzin ból powinien ustać.

   Poszłam w stronę gęstego lasu. Nie mogę przebywać blisko teleportu, bo jeszcze po mnie przyjdą. Słońce świeciło pod całkowitym kątem prostym i było strasznie duszno. Równik. Już znam lokalizacje, ale szczerze nie bardzo jestem zadowolona. Będzie ciężko, ale dla Crisa wszystko. Byłam już cała mokra. Wzięłam nóż i rozciełam nogawki u spodni i zrobiłam z nich niby sznur, który napewno się przyda. Szłam przecinając ciągle gęste liście, liany i gałęzie, szukając jakiegoś schronienia bo już się sciemniało. Wyświetliła mi się na ręce dwudziesta druga godzina i zapowiadało się na straszną ulewe.Nie miałam nic do jedzenia i tylko butelke picia, która już mi się kończyła. Szłam dalej. Naszła noc. Droge oświetlały mi tylko świetliki, które były bardzo przyjazne i nie groźne. Nadal gorąco i duszno, jedyne picie to już tylko woda z liści, która jeszcze nie wyparowała. Dwudziesta trzecia godzina.Kręciło mi się w głowie i ledwo co ustwałam na nogach, a w pobliżu żadnego schronienia. Czułam tylko głód i zmęczenie. Czy to już koniec? Nogi zaczęły mi się uginać i powoli traciłam przytomność. Ponadto ból kostki jeszcze nie ustał. Zobaczyłam rozmazane drzewo naprzeciwko mnie, a w nim dziurę. Nie moge liczyć na nic innego. Szłam kołysając się na boki w jego stronę. Chwila i już jestem w środku, praktycznie nie przytomna. Stanęłam w miejscu i zemdałam, spadając twardo na ziemie. Po prostu doskonały początek...
   

Rok 3187 ( zawieszone do końca wakacji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz