7

162 17 0
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, ujrzałam jakiś biały materiał. Z czego co ledwo pamiętam to moim schronieniem była wielka dziura w drzewie. Byłam za bardzo obolała żeby stanąć na nogi. Spróbowałam powoli poruszyć palcami, później dłonią, a następnie całą ręką. Udało się. Zrobiłam to samo z drugą i potrafiłam już sprawnie ruszać przynajmniej rękami. Podparłam się na łokciach, żeby dowiedzieć się gdzie w ogóle jestem. Leżałam pod białym materiałem opartym o cztery grube kółki. Za mną stało duże drzewo, ale bez wielkiej dziury. Niewiadomo jakim cudem znalazłam się zupełnie gdzieś indziej. Czy ktoś mnie znalazł i porwał? Jeśli tak to nie wiadomo kiedy wróci, a ja nie jestem do końca sprawna. Wtedy nagle zobaczyłam osobę w bieli w krzakach jakieś dziesięć metrów dalej. Nóż. Nie ma go. Przecież nigdzie go nie zgubiłam. Zaczęłam panikować i przeszukiwać wszystkie moje kieszenie, a następnie miejsce gdzie spałam. Wtedy nagle coś poraziło mnie w oko. Odrazu skierowałam wzrok w stronę źródła światła. Jakiś metal zawieszony na gałęzi, niedaleko mojego położenia, odbijał promienie słoneczne. Przejrzałam się dokładniej i wtedy zorientowałam się, że to mój nóż. Zapominając, że nie umiem sprawnie chodzić, pobiegłam w jego stronę, po metrze spadając na twardą ziemię. Zabolało. Na szczęście osoba w bieli się nawet nie obróciła. Nie zostało mi nic innego, jak tylko się czołgać... Zajęło mi to aż dwie minuty, bo mieć nieruchome nogi to tak samo jakby ich w ogóle nie mieć. Zerwałam nóż z gałęz. Wtedy nagle ktoś stanął na wprost mnie. Czy to jakiś żart?
- Widzę, że już wstałaś. Wiem, nie znasz mnie i boisz się że porwałam cię, aby cię zabić... Uwierz mi, nie masz się czego bać. Znalazłam cię dziś rano w drzewie, kiedy zbierałam drewno na opał. Byłaś cała zakrwawiona i pokaleczona. Domyśliłam się, że jesteś jedną z Wybranych, a że tutaj wszyscy trzymamy się razem, postanowiłam cię zabrać i ogarnąć. A zabrałam ci nóż, bo nie miałam pewności że mi nic nie zrobisz... - powiedziała do mnie z uśmiechem na twarzy.
Nie wiedziałam co odpowiedziec. Czy ona mówi prawdę? W sumie, wydaje się na mało groźną. Mulatka, z kręconymi włosami, z pięknym uśmiechem na ustach i całkiem białymi zębami. Zgrabna, sylwetka kenijki. Czy nie warto się z nią zakolegować?
- Twoja mina..haha. Jesteś zszokowana, rozumiem - odparła po dłuższej chwili milczenia.
- Jestem Amy. Powiedziałaś, że wszyscy trzymacie się razem, czyli jest was tu więcej? - zapytałam z ciekawości.
- Tak, przyjdą tu za jakąś godzinę.
- Przedstawisz się?
- Ah, wiedziałam, że o czymś zapomniałam, oczywiście. Nazywam się Haylet i jestem z Południowej Ameryki - powiedziała znów z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jesteś bardzo miła, Haylet - również się uśmiechnęłam.
Popatrzała na mnie, jak na bliską przyjaciółkę i usiadła koło mnie. Wtedy przypomniał mi się mój stan.
- Wiesz może, dlaczego nie mogę się ruszać, dlaczego mam nie ruchome nogi?
Spojrzała na mnie z wielkim żalem.

Rok 3187 ( zawieszone do końca wakacji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz