5

203 21 0
                                    

Sprzątaczka wycierała szafki. Okazja, aby przedostać się do stołu.
- Teraz - pomyślałam.
I pobiegłam bez żadnego hałasu w strone mapki. Uklękłam pod stołem, a następnie powoli wysunęłam głowę zza stołu. Co chwilę musiałam zerkać na sprzątaczkę, a ponadto dokladnie szukać oznaczonego miejsca "teleportacji" czy czegoś takiego. Dwie minuty i znalazłam Pokój Wybranych. Hm, kreatywnie.

Wybiegłam z trzaskiem z pokoju słysząc z tyłu tylko głos sprzątaczki. Ale już sie tym nie martwiłam, po prostu biegłam na przód wyznaczoną trasą.

Stop! Ściana. Nie widać żadnych drzwi, a zaułek był już całkowicie ciemny. Czy źle pobiegłam? Z bezradności i zmęczenia oparłam się o ścianę i wtedy poczułam coś zimnego. Metal. Oczy przyzwyczaiły mi się do ciemności i spokojnie zaczęłam wykrywać kolejne metalowe części. Odkryłam malutkie drzwi mające z jeden metr. Czy to jakieś tylne wejście? Sama muszę się przekonać. Pociągnęłam za zardzewiałą klamkę. Zamknięte. Cholera, przecież już się nie cofne , wiele kamer już mnie widziało. Muszę jakoś otworzyć te drzwi. Nie są one ani na kod, ani na odcisk tylko na zwykły klucz. Hah, zabezpieczenie XXV w. Przecież wystarczy mi tylko wsuwka, którą zawsze mam na włosach. Nie cała minuta i drzwi otwarte. Pociągnęłam niepewnie klamke i zerknęłam do środka.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W moim mieście był prawdziwy teleportal. Mimo, że nauka bardzo posuneła się do przodu, teleportacja i przemieszczanie się w czasie nie było możliwe dla przeciętnych ludzi, stąd taka moja reakcja. Na przeciwko, czyli z osiem metrów dalej były główne drzwi, a za nimi ogroma strażników. Jakim cudem ja trafiłam do tego zaułka? Już wiem, że jak narazie szczęście mi sprzyja. Ale najważniejsze przede mną. Sama nie wiem co dokładnie mam robić, chyba po prostu wskoczyć do niebieskiej "chmury". Nie ma innego wyjścia, jak tylko wypróbować.

Cofnęłam się o krok. Wdech i wydech. Serce biło mi coraz mocniej, a moje ręce drżały. Teraz albo nigdy. Wbiegłam do środka. Strażnicy mnie zauważyli i juz wszyscy wbiegali do środka ładując broń, ale nie mogłam już zrobić nic innego jak biec do chmury. Jeden zaczął strzelać. Unik w prawo, potem w lewo. Skok. Kuc. Zostały mi już tylko cztery metry. Upadłam, coś otarło się o moją rękę. Wstałam, jeszcze jeden metr. Atakowali mnie już ze wszystkich stron. Skoczyłam ku teleportalu. Przeszył mnie ból. Dostałam w nogę. Zamknęłam oczy i po chwili poczułam chłód i mrowienie po całym ciele. Ciemność, ale widać w oddali iskierke światła. Nie słyszę już nic ani się nie ruszam, ale mimo to przybliżam się ku jasności. Coraz bliżej i bliżej. Światło zaczyna mnie już razić. Kilka sekund i całkowita jasność. Czy umieram?

Rok 3187 ( zawieszone do końca wakacji)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz