- Proszę, spróbuj zrobić cokolwiek, nie muszę być sprawna jak wcześniej, wystarczy że będę mogła chociaż chodzić nie padając co kilka metrów na ziemię... - prosiłam z żalem.
- Zrobię wszystko co jest możliwe, ale nie płacz tylko, będzie dobrze. - próbował mnie pocieszyć.
Naprawdę go polubiłam. Na początku wydawałał się strasznie chamski, małomówny, zamknięty w sobie. Nie sądziłam, że będzie taki troskliwy, wesoły, a zwłaszcza sympatyczny. Cieszę się, że go bliżej poznałam.
- Posłuchaj Amy, - wyciągnął wszystkie swoje "narzędzia" z kurtki - uspię cię abyś nie czuła bólu, a następnie spróbuje naprawić twoje nogi. Wybudzę cię za kilka godzin. Czy taki plan ci pasuje czy chcesz widziesz wszystko?
- Uśpij - odpowiedzialam krótko, a on przytaknął głową.
Oparta o drzewo zamknęłam oczy i poczułam lekkie uczucie w rękę. Zaczęło mi się kręcić w głowie i nie miałam już sił na otwarcie oczu. Straciłam przytomność.• • • • •
Otworzyłam oczy. Ujrzałam czarne niebo i liczne gwiazdy. Noc. Mrugnełam kilka razy i próbowałam sobię wszystko przypomnieć. Amy. Szesnaście lat. Rok 3187. Udaję piąta Wybraną. Poszukuję Crisa. Nie mam całkowitej sprawności, bo zostałam postrzelona. Poznałam jakiś ludzi. Jestem na wielkim drzewie z Dannem. Właśnie, Dann... Zostałam przez niego uśpiona w celu naprawy moich nóg.
- Dann? - zapytałam jeszcze leżąc.
- O wstałaś! - podszedł do mnie, spojrzał z góry i uśmiechnął się.
- Jak dobrze Cię znów widzieć. Jak moje nogi?
- Sama się przekonaj
Oparłam się na rękach i spojrzałam na nie. Liczne zszycia i w niektórych miejscach metalowe części. Jestem teraz pół robotem razem z nim. Powoli wstałam. Zero bólu. Przeszłam ostrożnie kilka kroków po gałęzi. Nic. Coraz większy uśmiech pojawiał mi się na twarzy. Spojrzał na Danna, który był równie szczęśliwy jak ja.
- Jejku dziękuję! - rzuciłam się w jego ramiona.
Podniosłam głowę i nagle poczułam dotyk jego warg na moich. To było takie niespodziewane. Zapomniałam o wszystkim. O Crisie, dlaczego tu jestem i kim naprawdę jestem. Nie chciałam przerywać. Podobało mi się, tak samo jak on sam zaczął mi się podobać. Minęły dwie minuty. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego proto w oczy.
- Przepraszam - powiedział zakłopotany.
Wtedy dopiero pomyślałam o Crisie.
- Zapomnijmy o tym - odpowiedziałam sucho.
Nastała cisza. Oparłam się o drzewo, a Dann spojrzał na mnie z żalem.
- Idę się już położyć, za późno żeby wracać do Haylet i reszty.
Nic nie odpowiedziałam. Zamknęłam oczy i słyszałam tylko jak wspina się na gałąź powyżej. Zasnęłam.Obudził mnie jakiś dźwięk z góry. Otworzyłam oczy, ale było dalej ciemno. Zlękłam się.
- Dann? To ty?
- To nie ja.
- Mam się bać?
- Już do Ciebie idę.
Zeskoczył do mnie w kilka sekund i usiadł koło mnie. Z nieba ciągle skrzypiało i stukało.
- Te dźwięki, co to jest? - zapytałam.
- Pierwszy raz takie tu słyszę, ale zakładam że to DECZ "ulepsza nam bazę"
Oparłam na jego ramieniu, a on objął mnie ręką. Chciałam czuć się bezpiecznie.
- Nie mogę zasnąć
- To nie śpij - odpowiedział zmęczony.
- Opowiesz mi o sobie?
- A co chcesz wiedzieć? - mówił już z zamkniętymi oczami.
- Kim byłeś przed trafieniem tutaj?
- Pracowałem dla DECZU.
- Że co? To jakim cudem tu w ogóle trafiłeś? - zerwałam się ze zdzwiwienia, a on natychmiastowo otworzył oczy.
- Taa... Już w twoim wieku miałem mózg geniusza i zatrudniali mnie do różnych pracowni naukowych, abym tam pracował. Kiedy wykryto Owogę i pierwszego stycznia powołano DECZ, przyjęli mnie do siebie. Jako dwudziestolatek, bo tyle mam lat, myślałem że będzie super wymyślając jakiś lek. Ale nie było. Kiedy dowiedziałem się, że mają zamiar testować ludzi, jak zwierzęta w jakiejś Strefie Zamkniętej zacząłem się im sprzeciwiać, niszcząc im różne dokumenty i inne ważne papiery. Za karę trafiłem tutaj, jako pierwszy Wybrany.
CZYTASZ
Rok 3187 ( zawieszone do końca wakacji)
Science Fiction3187 - rok, w ktorym zaczyna sie nowy świat lecz nie jest to pocieszającą rzeczą, jakby sie zdawało. Jesteśmy w przyszlości, nasz świat mial sie rozwijać, ale spotkał nas inny los. Promieniowanie słoneczne zwiększyło sie i przebiło warstwę ozonu, a...