Część 67

732 90 10
                                    

Zakochanie

***Avalon***
- Chyba się budzi.

Co? Kiedy zasnęłam? Uh, moja głowa...
Chyba powinnam lepiej przestudiować to zaklęcie... Co poszło nie tak?
Widziałam moją babcię, rozmawiałam z nią. To było piękne, a jednocześnie dziwne, nawet jak dla mnie, czarownicy, a widziałam przecież już wiele. Tęskniłam za babcią. Była mi naprawdę bardzo bliska, była jedyną osobą, którą kiedykolwiek kochałam. Co miałam myśleć o jej słowach? Mogłam im w pełni zaufać? Babcia mówiła, że była przy mnie cały czas i mnie obserwowała, w takim razie widziała też innych. 

Wierzyłam jej. Musiałam im pomóc.

- Avalon? Słyszysz mnie? - Poczułam czyjś delikatny dotyk na dłoni. 

Otworzyłam oczy, a jasne światło mnie oślepiło. Zamrugałam kilkakrotnie, a nad sobą zauważyłam trzy sylwetki.

- W końcu się obudziłaś - odetchnął z ulgą Liam.

- Ile spałam? - zapytałam cicho. 

Głowa mnie strasznie bolała, ale poza tym, o dziwo, czułam się całkiem nieźle. Coś się nie zgadzało...

- Jakieś pół godziny - odpowiedziała Eleanor. 

Pół godziny? Tylko pół godziny? Po takim zaklęciu powinnam spać co najmniej pół dnia! Powinnam być zupełnie wyczerpana z energii, powinnam mieć porządną migrenę i bóle stawów. To było najpotężniejsze zaklęcie, jakiego się do tej pory dopuściłam, a doskonale znałam konsekwencje, jakie się z nim łączyły.
Eleanor widząc moją dezorientację, uśmiechnęła się. 

- Mozliwe, że troszkę pomogłam ci powrócić do nas wcześniej - wyjaśniła, mrugając do mnie przyjacielsko okiem.

- Oh, dziękuję. - Nie wiedziałam, co powiedzieć. Uleczyła mnie? Zupełnie tego nie oczekiwałam.

Tak nagle nasze stosunki się diametralnie zmieniły. Już nie widziałam w nich swoich wrogów czy zagrożenia, a oni traktowali mnie z szacunkiem i dzielili się wszystkim, co posiadali.

- Możesz usiąść? - zapytał czule Niall, przypominając o swojej obecności. 

Przeniosłam na niego swój wzrok i poczułam, jakby coś uderzyło mnie w tył głowy, niczym grzmot. Nie bolało to jak prawdziwy cios, ale namacalnie czułam drastyczną zmianę. Mogłabym przysiąc, że w jednej chwili moje serce powiększyło się dwukrotnie, trzykrotnie szybciej zaczęło bić i czterokrotnie bardziej zachciało mi się żyć. Chłopak o blond włosach właśnie stał się całym moim światem.
W jednej chwili.
Tak po prostu.
Jakim cudem?!

- T-tak... -wydukałam, nie mogąc oderwać wzroku od jego oczu. 

Niall uśmiechnął się lekko, nachylił w moją stronę i pomógł usiąść. Ani na moment nie straciliśmy kontaktu wzrokowego. Co się stało? Albo inaczej: co się działo?
Jedyne, o czym byłam teraz w stanie myśleć, to o tym, jak bardzo bym chciała go dotknąć, przytulić, pocało...
STOP.

Nigdy wcześniej nie czułam takiego silnego pociągu do innej osoby. Byłam czarownicą, nie mogłam ani kochać, ani być kochaną. Ale Niall tak na mnie patrzył... Z czułością.
To... Nie, to nie było możliwe! 

Niechętnie, ale zmusiłam się do oderwania wzroku od pięknych, niebieskich tęczówek Nialla i spojrzałam w stronę zielonookiego chłopaka, który stał w rogu pokoju. Niemo pytałam go o to, czy zwariowałam, czy to się działo naprawdę.
Chyba zrozumiał, bo przytaknął. 

Chwila, co?! On mi przytaknął?!
Teraz patrzyłam się to na niego, to na Nialla. Nie wiedziałam, które uczucie było silniejsze- szczęście czy zaskoczenie. 

Gdy Harry parsknął cicho na moje zachowanie i opuścił pomieszczenie, kręcąc z rozbawieniem głową, odprowadziłam go wzrokiem, ciągle będąc w szoku. Kiedy zniknął, na powrót popatrzyłam się na Nialla. Impulsywnie przyciągnęłam go mocno do siebie i objęłam. Zamknęłam oczy, bo nie chciałam, aby ta chwila została przerwana.
Niall odwzajemnił mój uścisk. To była najprzyjemniejsza rzecz w całym moim życiu. Niczego nie chciałambardziej, jak pozostać w jego objęciach do końca życia. Czy ja właśnie się zakochałam?

***Harry***
Jej mina - bezcenna. Była zupełnie zaszokowana tym, co zrobiłem.
W sumie, na początku sam byłem zdziwiony, ale teraz wiem, że zrobiłem dobrze. Musiałem wyjść z pokoju, bo tak bardzo, jak czułem się zadowolony z siebie, tak bardzo z dziwnego powodu było mi wstyd. 

Po chwili dołączył do mnie Liam.

- Wiesz, cieszę się, że to zrobiłeś. Chyba nigdy nie widziałem tak szczęśliwej osoby! Widziałeś szczęśliwszą? - Uśmiechnął się i oparł ręce o blat.

- Nie, chyba nie - przytaknąłem zamyślony. 

Moje myśli zajęła wizja pewnej roześmianej szatynki. Jej brązowe tęczówki wypełnione były małymi iskierkami radości, kiedy udało się jej ograć mnie w karty. 

- Zobaczysz jeszcze kiedyś taką szczęśliwą Jade. Obiecuję - powiedział Liam zupełnie poważnie i poklepał mnie po plecach. 

Już miał wychodzić, ale się odezwałem.

- Naprawdę myślisz, że jeszcze są na to szanse?

- Ja to wiem. Prędzej czy później, odnajdziesz swoje szczęście u boku tej dziewczyny, zobaczysz. Należy ci się, a już na pewno po tym, co zrobiłeś dla Avalon. Nie wiem, czy ja bym postąpił tak samo na twoim miejscu – stwierdził z podziwem i opuścił kuchnię. 

Uśmiechnąłem się do siebie po raz kolejny, wyobrażając sobie naszą szczęśliwą dwójkę. 

Jade i ja. 

Jak rozmawiamy, śmiejemy się, całujemy... Czy kiedyś moje wyobrażenia staną się rzeczywistością? Nie było innej rzeczy na tym świecie, której bym pragnął bardziej. 

Rany, zrobiłem się okropnie ckliwy. Musiałem zająć czymś ręce, by emocje zupełnie mną nie zawładnęły.

________________________________________________________________

Kto jeszcze uważa, że Harry również zasługuje na szczęście ręka do góry! *unosi obie*
Proszę o Wasze komentarze i gwiazdki, jeśli się podobało ♥
N.x

Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz