Pamiętniku! (Tak poprostu xD)
Od razu przejdę do rzeczy bez zbędnego wstępu: *wzdycha*
Cały dzionek minął mi podczas gdy w biurze zajmowałem się papierkową robotą. Nie będę znudzać szczegółami. Najważniejsze jest to że pod wieczór poszedłem się spotkać z Ronaldem. Jakoś się wymknąłem spod 'opieki' Williama, i przeszedłem do gabinetu blondyna z którym miałem do pogadania.
Zastałem go trochę przygnębionego, rękę miał włożoną w swoje rozczochrane włosy i nerwowo obracał drugopis w drugiej dłoni, pochylony nad jakimś dokumentem. Dookoła niego na biurku także było mnóstwo innych porozwalanych kartek.
Gdy mnie zobaczył podniósł głowę znad papierów a oczy błysnęły lekkim strachem, jego usta minimalnie drżały. Szczerze... to niecodzienna reakcja na mój widok... Sam się zdziwiłem i zmieszany trochę ściągnąłem brwi i rozchyliłem usta.- Emm... Ronald... od dłuższego czasu próbowałeś mi coś powiedzieć, a więc przyszedłem aby pogadać... -
- Tak, ostatnio się o czymś dowiedziałem... - wstał i położył rękę na karku - Grell... właściwie to nie wiem jak mam się do ciebie teraz zwracać...
Nie miałem pojęcia o co mu może chodzić.
- A więc mów. - niecierpliwiłem się a mój głos drżał
- Znasz Cassandrę Knox? - jego głos także drżał ale jak było po nim widać starał się udawać pewność siebie.
- Tak, to moja ciotka... - zacząłem bez wahania - i zawsze się zastanawiałem... - zastanowiłem się - dlaczego ma t-takie s-s-samo naz-wi-wi-sko jak t-ty... - słowa ciężko przechodziły mi przez gardło bo powoli zaczynałem rozkminiać o co chodzi.
- Wychowywał cię tylko ojciec, prawda? - blondyn powoli podchodził w moją stronę patrząc mi prosto w oczy.
- T-tak... Matka zmarła... podobno... -ostatnie słowo wypowiedziałem ciszej.
- A mnie wychowywała tylko Matka... - westchnął boleśnie - i... chodzi o to że... - zawahał się na dłuższą chwilę.
- No mów! - krzyknąłem i nie wiem dlaczego ale w moich oczach zebrało się trochę łez które zignorowałem.
- NASI rodzice się rozstali... a potem wychowywali NAS osobno... Wszystko wiem od NASZEJ ciotki... Grell MY... - wszystkie jego słowa odbijały mi się echem w głowie i zrobiło mi się trochę słabo - my... my... m-my... - widać że jemu słowa także przechodziły ciężko przez gardło - jesteśmy braćmi... - patrzył na mnie wyczekująco, stał może 20 cm ode mnie.
Moje źrenice się powiększyły, rozchylone usta zaczęły drżeć jeszcze bardziej, stałem bez ruchu, nie potrafiłem nic zrobić...Nagle ktoś gwałtownie i z wielkim hukiem otworzył drzwi. Jednak ja byłem na tyle zszokowany że nawet się nie odwróciłem ciągle wpatrzony w oczy Ronalda... mojego.. brata... tak bardzo się różnimy... wydawałoby się to nawet niemożliwe, chociaż... faktycznie mój ojciec był blondynem, nawet trochę podobnym do Ronalda. Niestety niedługo po tym jak skończyłem 17 lat zmarł...
- Grellu Sutcliffe, doprawdy... musisz skończyć swoją robotę... - poprawił okulary - o co chodzi jeżeli mogę spytać? - odezwał się William.
Nikt nie odpowiedział.
-W takim razie idziemy! - odwrócił się do wyjścia, jednak ja nadal stałem nieruchomo próbując sobie to wszystko poukładać. Shinigami widząc to zjawił się obok mnie, ściągnął okulary, przetarł je ściereczką i znów założył - Grell...
Poczułem że w moich oczach zbiera się więcej łez. Zamrugałem nimi kilka razy aby powstrzymać negatywne emocje. Przygryzłem nerwowo wargę. Ronald także wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. William który stał obok nas przyglądał się nam badawczo.
Po dłuższej chwili prawie zapłakani przytuliliśmy się z Ronaldem. Teraz twarz naszego szefa wyrażała głębokie zaskoczenie jednak się nie odezwał. Oderwaliśmy się od siebie. Po policzku blondyna popłynęła łza, otarłem ją dłonią, po czym przejechałem ręką po włosach młodszego shinigami.- A więc miłej pracy bracie... - uśmiechnąłem się ciepło a do moich oczu napłynęła kolejna fala łez. Przytuliliśmy się, po dłuższej chwili oparłem rękę na jego ramieniu po czym wyszedłem z pokoju aby wrócić do pracy. Dawno się tak nie wzrószyłem... On jest moim bratem... Po chwili Will dołączył do mnie, panowała niezręczna cisza. Niestety jestem przez niego znienawidzony, tak to może bym z nim na ten temat pogadał.
Nagle podbiegł do nas Eric, blondwłosy shinigami oznajmił nam z uśmiechem:
- William, Grell. Proszą was do gabinetu dyrekcji. - po tych słowach podążyć w swoją stronę zostawiając nam wszystkie nasze pytania. Spojrzeliśmy na siebie po czym poszliśmy w miejsce w które byliśmy zaproszeni.- Williamie T. Spears, Grellu Sutcliffe... ostatnio zrechabilitowaliście się swoją pracą po godzinach i wykonywaniem zadań dodatkowych. W związku z tym... - wziąłem głęboki oddech - ... zwrócone są wam wasze kosy śmierci, oraz odzyskujecie wszystkie prawa prawowitego shinigami. Alan który wcześniej stał obok mówiącego podał nam nasze kosy. Po tym dyrektor powiedział tyko krótkie 'do widzenia'.
Dokańczałem swoją robotę na dziś. Ach... tyle się dzisiaj działo.... włączyłem swoją piłę i zacząłem się wpatrywać w nią i wsłuchiwać w wydawany przez nią dźwięk. Po chwili do pokoju wszedł Ronald. Usiadł na moim biurku. Widząc na nim stertę nie wypełnionych papierów zaproponował:
- Pomóc ci w czymś braciszku? - puścił do mnie 'oczko' a ja ciepło się uśmiechnąłem i bardzo cicho zachichotałem.~Grell ;3
CZYTASZ
Pamiętnik Grella/Kuroshitsuji [Zawieszone Na Jakiś Czas]
Fanfiction[Aby uniknąć negatywnych wpływów na zdrowie psychiczne, nie zalecam czytania całej tej książki, do 10 rozdziału jeszcze jest okej. Zostawiam ją tutaj tylko z sentymentu.] Grell zaczął pisać pamiętnik ^^ Co by było gdyby Sebastian odwzajemnił uczuci...