Mogłam powiedzieć, że noc była udana. Przespałam ją całą, nie budząc się ani razu. Miałam ochotę spać do późna, ale ktoś najwyraźniej chciał mi to przerwać. Poczułam na sobie ciężar. I to wielki. Chciałam się obronić, więc kopnęłam nogami na wszystkie strony. Wyskoczyłam z łóżka i w pozycji na samuraja stanęłam przy moim legowisku. Otworzyłam oczy i o mało nie zaczęłam się krztusić powietrzem.
— Tom?! — Zapytałam z wymalowanym szokiem na mojej twarzy. Co tutaj się dzieję?! Ten, widząc pewnie moją minę, wybuchnął śmiechem. Ale stój. Tutaj były dwa głosy. Spojrzałam w lewo. Tam stał ten drugi z boiska. Jak mu tam było... — No i z czego rżycie?! — Zapytałam z oburzeniem i poszłam z powrotem na łóżko. Chwilę później, kiedy mój mózg zaczął pracować normalnie, zorientowałam się, że chodziło im o moją piżamkę. Zaczęłam rechotać w poduszkę. Nie mogłam uwierzyć z ich głupoty i mojej. — Jesteście młotkami.
— My?! — Pisnęli wspólnie, na co ponownie zaczęłam się śmiać. Prędzej mój śmiech można było porównać albo do rechotania ropuchy, albo po rżenia konia. Poważnie.
— Nie, ja! Co robicie u mnie w nocy? Kto was zapraszał?
— Skarbie, za dwadzieścia minut zaczynają się lekcje. — Powiedział... Jak on miał na imię? — Przy okazji, jestem Kazz.
— Amy! — Wyciągnęłam rękę spod kołdry i pokazałam cześć. Było mi ciepło i nie miałam zamiaru się stąd ruszać.
— Wybraliśmy ci ciuchy, bo pewnie spędziłabyś pół dnia. Jest mega gorąco. — Powiedział Tom. — Więc wstawaj.
Podniosłam głowę do góry, moje włosy były wszędzie porozrzucane i moja głowa wyglądało pewnie jak ptasie gniazdo.
— Bardzo gorąco? — Przytaknęli. — Chłopcy, odpuszczam sobie dzisiejszy dzień w szkole, zobaczymy się jak będzie padać tutaj śnieg.
— Jesteśmy w Australii. — Ryknęłi śmiechem. — Wstawaj. Twoja ciocia nas zabije, obiecaliśmy jej, że się tobą zaopiekujemy, dopóki nie odnajdziesz się w szkole i w mieście. — Dokończył Kazz. Westchnęłam. Niech to szlag...
—Dobra — powiedziałam oburzona — dajcie mi dziesięć minut. Umaluję się i ubiorę. Widzimy się na dole.
Przytaknęli. Wyszli, zamykając drzwi z dosyć głośnym trzaskiem. Podniosłam swój szanowny tyłek z bardzo wygodnego łóżka i spojrzałam na fotel przy biurku. Leżały tam ubrania.
Czarna, na szerokich na ramkach, bluzka z krzyżem do środku, czarne rurki z dziurami na kolanach, kapelusz, skórzana kurtka i glany na ziemi. Nieźle. Mówili, że jest bardzo gorąco, a jednak położyli mi kurtkę. Brawa dla nich. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Tam szybko załatwiłam co trzeba, umyłam zęby, uczesałam się, ubrałam i pomalowałam się. Coś czułam, że wydarzy się coś złego, ale nie miałam pojęcia co. Gotowa zeszłam na dół. Usiadłam na schodkach, trzymając torbę na prawym ramieniu. Zasznurowałam do końca glany.
— Jedziemy? — Zapytałam, wchodząc do kuchni.
— Jasne, ale chyba idziemy piechotą. — Powiedział Kazz. — Przyszliśmy...
— Nie ma problemu, wezmę tylko kluczyki i jabłko.
Kiwnęli głową i wyszli. Weszłam do kuchni i wzięłam owoc oraz kluczyki z koszyczka. Ze schodka wzięłam torbę i poszłam do korytarza. Z komody wzięłam kluczę od domu, zakluczyłam, a klucz schowałam do torby. Podeszłam do auta i otworzyłam je. Wpakowaliśmy się razem do środka, spojrzałam na zegar. Zostało nam jeszcze siedem minut na dotarcie do szkoły.
— Jak jeździsz? — Zapytał blondyn w środku.
— Nie myśl sobie, że zgodnie z przepisami. — Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. Odpaliłam silnik i z piskiem opon, odjechałam z podjazdu. — Tom, wyciągnij mi fajkę i zapalniczkę. — Poprosiłam go, gdy byliśmy stosunkowo blisko szkoły. Lubiłam być w centrum uwagi i na językach wszystkich. Zrobił to, o co go poprosiłam. Przycisnęłam pedał gazu i w tym czasie puściłam kierownice. Papierosa włożyłam do ust, zapalając go. Spojrzałam na przerażoną minę siedzącego Kazz'a z tyłu samochodu. Przyspieszyłam jeszcze bardziej na parkingu, wjechałam idealnie w zakręt, na koniec mojego mini pokazu moich umiejętności zaparkowałam równolegle i zgasiłam silnik. Mogłam usłyszeć przyspieszone oddech chłopców. Bali się? Wzięłam torbę z kolan Tom'a i wyszłam. Oni uczynili to samo. Zamknęłam autko, a kluczki wrzuciłam gdzieś do torebki. Szłam przez dzieciniec szkolny, kończąc peta. Resztę rzuciłam na asfalt i przydeptałam butem.
![](https://img.wattpad.com/cover/74148834-288-k511153.jpg)
CZYTASZ
bad girl → luke hemmings ✔
Fanfiction! TA KSIĄŻKA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB BARDZO ZWRACAJĄCYCH NA BŁĘDY! Kiedy w życiu zachodzą jakieś zmiany, nigdy nie można przewidzieć tego, co się stanie. Kiedyś myślałam, że możemy sami zaplanować sobie życie, własny los. A co z tego wyszł...