Czwartek, 25 grudnia, Boże Narodzenie. Sześć dni do Sylwestra
Światło lamp zaświeciło mi prosto w twarz. Przymrużyłam oczy, aby ruszyć dalej. Przeszłam kawałek, a światło zgasło. Zostałam sama w ciemności; lampy uliczne zawsze gasły w nieodpowiedniej chwili na mojej ulicy w Miami. Chwila, chwila... Byłam w Miami? Rozglądnęłam się dookoła. Nic - wszędzie ciemność. Jakby była tutaj jakakolwiek żywa duża - nie zauważyłabym jej. Uparta, ruszyłam dalej. Nie chciałam zostać tam ani minuty dłużej. Przeszłam, sama nawet nie wiedziałam ile. Nie byłam w stanie tego określić. Usłyszałam odgłosy butów. Odgłos ciężkiego stąpania. Przyspieszyłam krok, nie chciałam, aby ta osoba mnie dorwała. Ten człowiek zbliżał się do mnie coraz bardziej, coraz szybciej. Przyspieszyłam swoje ruszy nóg, a po chwili - biegłam.
— Nie dam się złapać! — powiedziałam do siebie.
Przyspieszyłam bieg, nie byłam dobra w bieganiu na długie dystanse. Co mnie wzięło, abym pójść się przejść? Wiedziałam bardzo dobre, że ta okolica nie była bezpieczna. Prawdopodobnie własna głupota! Nie była to moja wina! Moja matka znowu sprowadziła kolejnego faceta do domu. Przez ich "och" i "ach" nie mogłam spać! Wbiegłam do jakieś uliczki. Księżyc, który wyszedł poza chmur rozświetlił ją. Zobaczyłam kontener na śmieci. Nie liczyło się dla mnie, czy będzie to super pachnieć i będzie wygodnie czy nie. Liczyło się dla mnie ukrycie się. Weszłam za kontener i usiadłam na ziemi Zakryłam włosy kapturem. Czarne na czarnym, nie powinno nic widać. Nie ma nawet na to nasz. Skuliłam się jeszcze bardziej. Nie wiedziałam ile tam przesiedziałam, ale chyba wystarczająco długo, aby odpuścił sobie i poszedł. Wstałam, otrzepałam się z piachu i wyszłam z ślepego zaułku. Przeszłam kawałek i poczułam jakieś łapska, które chwytają mnie za talię i przyciągnęłam do siebie. Zaczęłam się szarpać. Drugą ręką zatkał mi usta, po chwili ją ściągnął. Kiedy chciałam zacząć się szamotać, wołać o pomoc, na moich ustach wylądowała taśma. Coraz bardziej się szamotałam, a serce biło mi niemiłosiernie szybko. Ten osobnik przerzucił mnie przez ramię jak zwykły worek ziemniaków i ruszył w nieznany mi kierunek. Cały czas uderzyłam w jego plecy pięściami, ale na marne. Po długim czasie, weszliśmy do jakiegoś budynku. Na czwarte piętro, bo tak wywnioskowałam po liczbie klatek schodowych, które mijaliśmy. Otworzył jakieś drzwi kluczek, przy okazji dotykając mojej łydki. Może zrobił to specjalnie, może nie. Wszedł do mieszkania i po zamknięciu drzwi, jego ręka znowu powędrowała po mojej łydce aż do samego tyłka. Tam zamachnął się i uderzył z otwartej dłoni oraz z całej siły. Krzyknęłam, ale przez kawałek taśmy był on zagłuszony. Powtórzył to jeszcze dwa razy, a w moich oczach zgromadziły się łzy. Już wiedziałam co chciał ze mną zrobić. Przeszedł do swojej sypialni, tam mnie rzucił na łóżko i wziął moje ręce, które od razu były przymocowane do ramy łóżka. Próbowałam się przy tym wyrywać, ale on był silniejszy. Wyszedł z pomieszczenia i zostawił mnie samą. Łzy spływały mi po policzkach. Niestety nie odkleiły taśmy. Była tak bardzo szczelnie przyklejona. Wrócił do mnie z czymś błyszczącym i wtedy strach przejął nade mną kontrolę. Starałam się wyciągnąć ręce ze sznurów, ale znowu był taki sam skutek jak wcześniej. Poddając się, patrzyłam jak podchodził do mnie. Przesuwał nożem po mojej nodze, aż do brzucha i coraz wyżej. Dotarł do policzka, starł nim łzy. Zrobił to, po co przyszedł z tym narzędziem. Rozciął mi bluzę i zostałam w samej bluzce, na którą i tak przyszła kolej. Leżałam tak, i patrzyłam na niego z litością wymalowaną w oczach. Przez taśmę prosiłam go, wręcz błagałam, aby mnie wypuścił, ale wychodziło tylko "Mmm". Nie mógł nic zrozumieć, choć i tak uśmiechał się pod nosem, jakby wiedział o co chodziło. Uśmiechnął się wrednie, kiedy zobaczył koronkowy, czarny stanik. Nóż znowu wylądowałam na moim ciele, tym razem nagim. Jeździł nim po brzuchu. Przez zimno spowodowane przez to cholerne narzędzie, przeszły mnie ciarki i powstała gęsia skórka. Nożem zjechał na dół, rozcinając ją. Końcówką sztybletu przyjechał po moich majtkach. Wierciłam się cały czas, nie chciałam, aby w ten sposób mnie skrzywdził. Nie bawiąc się dalej, zerwał ze mnie materiał majtek i leżałam przed nim prawie nago. Zaśmiał się szyderczo i wrócił nożykiem do góry. Przeciął ramiączka od stanika i zabrał go tak jak resztę, rzucił na ziemię, na sam środek tego pokoju. Odłożył sztylet na szafkę koło łóżka i swoją dłonią przejechał po moim nagim ciele. Zaczęłam się trząść, nie ze zimna, które tam panowało, lecz ze strachu. Wziął ją i rozpiął swoje spodnie. Robił to bardzo powoli. Ściągnął je, zostając jedynie w bokserkach. Zamknęłam oczy, aby nie widzieć jak się ich pozbywa.
CZYTASZ
bad girl → luke hemmings ✔
Fanfiction! TA KSIĄŻKA NIE JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB BARDZO ZWRACAJĄCYCH NA BŁĘDY! Kiedy w życiu zachodzą jakieś zmiany, nigdy nie można przewidzieć tego, co się stanie. Kiedyś myślałam, że możemy sami zaplanować sobie życie, własny los. A co z tego wyszł...