Wrzasnęłam. Wydarłam się tak głośno, że dźwiękoszczelna piwnica nie dałaby rady okiełznać tego krzyku.
Zaczęłam się rzucać i szamotać na wszystkie strony, ale utknęłam. To... coś ważyło tonę. Nie czułam nóg, nie mogłam nimi poruszyć, co tylko wzmogło moją panikę. Gdy obrzydliwa, błoniasta płetwa drgnęła, zakręciło mi się w głowie i myślałam, że zemdleję.
Nie potrafiłam oddychać. Niewidzialny głaz przygniatał moje płuca, a przed oczami majaczyły odcienie fioletu, granatu i czerni. Chciałam odpłynąć. Chciałam obudzić się w łóżku i stwierdzić, że to wszystko było tylko snem. Sen we śnie jak w Incepcji. Nieraz doświadczałam fałszywych przebudzeń, zwłaszcza w okresie, gdy praktykowałam świadome śnienie. Modliłam się, żeby i tym razem o to chodziło.
Postanowiłam, że się uszczypnę, a nawet zatnę tym szkłem, jeśli to nie pomoże. Przestałam myśleć racjonalnie, bo i jak mogłoby mi to pomóc w tak nierzeczywistej, odrealnionej i wręcz paranoicznej sytuacji?
Z bezsilnym jękiem przeniosłam ciężar ciała na jedną stronę, kompletnie nie zwracając uwagi na ból. Nie czułam go, choć widziałam własną krew na posadzce. Jej zatrważająca ilość tylko wiązała mi kolejne supły w żołądku. Uniosłam dłoń i zamarłam.
Błony. Przeźroczyste, cienkie błony między palcami. Już je widziałam, będąc pod wpływem benzydaminy. Czyli znów miałam halucynacje. Zaawansowane, potężniejsze i nadzwyczaj wyraziste, ale halucynacje.
Nie odetchnęłam z ulgą. Miałam zaciśnięte gardło, funkcjonowałam chyba na samej adrenalinie i nie potrafiłam zaczerpnąć powietrza, niczym zanurzona po szyję w lodowatej wodzie.
Moja skóra była zbyt śliska, żebym mogła ją złapać dwoma palcami. Kiedy to się wreszcie skończy?
Niektóre rzeczy przestały do mnie docierać, czułam się otumaniona. Szum w uszach przeszedł w głuchy, wysoki dźwięk, a obraz rozmazany od zachodzących łzami oczu wzbogacił się o migające plamki. Chyba przekroczyłam już próg szoku, bo, dostrzegając łuski na biuście, nawet się jakoś specjalnie nie zdziwiłam — chciałam je po prostu zedrzeć, jedna po drugiej.
To nie był dobry pomysł. Wyrwać, wyrwałam, ale zabolało jak jasna cholera. Tylko przez krótki moment obracałam ją w palcach, bo gdy zobaczyłam zakrwawiony fragment skóry po drugiej stronie, po raz pierwszy w życiu naprawdę straciłam przytomność.
Otworzyłam oczy na dźwięk telefonu.
Leżałam nago w łazience pośród szkła i własnej krwi. Woda wciąż leciała z prysznica.
Ogon zniknął. Zniknęły łuski i błony. Podniosłam się, podeszłam do lustra i, ignorując komórkę, zaczęłam oglądać swoje plecy. Nie było ani śladu po rozcięciach.
Oparłam łokcie o umywalkę. Schowałam twarz w dłoniach, próbując sobie to wszystko poukładać. Kolejny dzwonek przyprawił mnie o nagłą arytmię serca. Dobijał się jakiś nieznany numer, ale odebrałam. Nie wiem, jakim cudem ten telefon jeszcze jako-tako działał po ostatnim zalaniu.
CZYTASZ
Buenaventura
FantasyDestiny bierze udział w wymianie uczniowskiej do Stanów Zjednoczonych, idąc w ślady swojej kuzynki, Julii, która po zakończeniu programu nie wróciła do domu. Des trafia pod skrzydła Evansów - Chase'a, Bree oraz ich matki Dayenne, z którymi ma spędzi...