Rozdział 44 część 2/2

6K 841 687
                                    

Zanim zdążyliśmy choćby zwrócić głowę w stronę, z której dochodził głos, grawitacja pociągnęła nas w dół.

Nie byłam na to przygotowana. Tym razem nie miałam czasu nawet krzyknąć przed zderzeniem z glebą. Częściowo upadłam na Chase'a — lub kogoś, kto chwilowo wyglądał jak on — co powinno nieco zamortyzować upadek, a jednak prąd bólu rozszedł się po moim ciele, zapierając mi dech w piersiach.

Nie zdołałam się jeszcze do porządku obrócić, kiedy Chase już wyplątywał się z sieci. On dał radę wstać, to ja też muszę. Mimo utknięcia, przygniecenia oraz zawrotów głowy ogarnęła mnie ulga na myśl o tym, że skoro tak się spieszył na zewnątrz, może wcale nie okaże się gwałcicielem będącym pod wpływem uroku.

Podniósł jakiś przedmiot i wyszedł, zostawiając mnie tam, choć spodziewałam się poczuć zimne ostrze przy szyi lub lufę na skroni. Sieć, wszędzie sieć; zgubiłam się w labiryncie lin i w im większych nerwach szukałam z niego ucieczki, tym trudniej było mi się uwolnić. Wyplułam włosy z ust, strzepałam brudnym palcem ziemię z policzka, wyczołgując się na wolność. Wśród kamieni znalazłam swoją broń.

Wszystko mnie bolało i coś przeskoczyło w kilku miejscach, ale potrafiłam się jako tako poruszać, więc chyba nic nie złamałam. A jeśli tak, pewnie zdążyło się zrosnąć.

Z jękiem pospiesznie rozplątywałam wczepione w sznurki kołtuny, widząc szamotaninę Chrisa i Chase'a. Chętnie zostawiłabym ich tak, żeby się pozabijali, ale jeżeli łowca nie był halucynacją, musiałam wypytać wilkołaka o kilka rzeczy, o których „zapomniał" wspomnieć.

— Dosyć! — krzyknęłam, podchodząc. — Koniec!

Nie zważali na moje wrzaski, dalej tłukli się w trawie. Użyłam gwizdka, nie widząc innego sposobu, by ich rozdzielić.

Chase zasugerował, że nie był niczym innym jak atrapą, która nie wywierała żadnego wpływu na wilkołaki. To by wyjaśniało, dlaczego Chris w ogóle postanowił mi go dać.

A jednak niewykrywalny dla moich uszu dźwięk unieszkodliwił Przeistoczonego. Nie mógł udawać w takiej sytuacji, kiedy nawet nie był w stanie dostrzec, że go używałam. Zresztą w trakcie bójki raczej nie przejmowałby się zachowaniem pozorów.

— Powiedz jej! — naciskał Chase. — W tej chwili!

Chris splunął krwią.

— Co mam jej powiedzieć? Że zapomniałeś języka w gębie?

Próbowałam to przerwać, przeszkodzić im, odpychając jednego od drugiego. Miej ich Panie w opiece, jeśli i ja przypadkiem oberwę.

Zaczęli się tak przekrzykiwać, że, poza kilkunastoma przekleństwami i obelgami, absolutnie nic nie zrozumiałam z tego potoku słów.

Ponownie dmuchnęłam w gwizdek, przyprawiając Chrisa o ból głowy. Jeśli odczuwał to podobnie do tego, co spotkało mnie wiele miesięcy temu podczas przejazdu obok skały na plaży — a sugerując się jego miną, trafiłam w sedno — dobrze mu tak.

— Zamknijcie się! Obaj, do jasnej cholery!

— Nie widzisz, co on robi? — kaptował mnie Chris, kiedy Chase urywał wypowiedź w połowie zdania. — Znowu udaje, a ty dajesz się nabrać! ZNOWU!

Głowa mi pęknie.

— Ty sukin...

— Kiedy poruszę tym palcem, dostaniesz czterdziestostopniowej gorączki — weszłam w słowo Chase'owi, podnosząc palec wskazujący. — Ale jeżeli mi się omsknie, poczujesz, jak to jest, gdy skóra topnieje od wewnątrz.

BuenaventuraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz