Will's P.O.V.
- Czy ty masz klaustrofobię? - spytał Nico, gdy już ustaliliśmy, że się nawzajem nie pozabijamy. Syn Hadesa siedział na łóżku z zaplecionymi nogami i mi się przyglądał.
- Um... - Podrapałem się po karku. Jakim cudem on to rozgryzł?
- Wygląda na to, że spędzimy tutaj trochę więcej czasu, niż byśmy chcieli, chcę po prostu wiedzieć, czy zamierzasz znów zaczynać panikować. - dodał po chwili. Jego twarz była skryta w cieniu, ale jestem pewien, że i tak nie ukazywała żadnych emocji.
- Jasne, oczywiście. Więc, no... Tak trochę. - Wpatrywałem się w bransoletki na moim nadgarstku, które nagle wydawały się tysiąc razy ciekawsze niż miejsce, gdzie znajdował się di Angelo.
- Traumatyczne przeżycie, czy miałeś tak od zawsze? - Zadał kolejne pytanie. Uświadomiłem sobie, że przemawia tym samym tonem, którym ja zawracam się do pacjentów. Może robił to podświadomie, niemniej jednak schlebiało mi to.
- Bitwa o Manhattan. - odpowiedziałem, wgapiając się w łączenie sufitu i ściany. Do mojej głowy powróciły obrazy z wielkiej bitwy, w której straciłem wielu przyjaciół. Może nie była aż tak tragiczna, ale byłem wtedy tylko dzieckiem, miałem dwanaście lat, to musiało odbić się na mojej psychice.
- Chcesz o tym pogadać? - Po tym pytaniu odważyłem się na niego spojrzeć. On cały czas wpatrywał się we mnie i chyba nawet lekko się uśmiechnął, gdy zauważył, że ja też się na niego gapię. Chwileczkę... Uśmiechnął się? Czy to wciąż ten sam Nico di Angelo? Całe jego zachowanie jakoś mi nie pasowało, ale to, że się uśmiechnął...
- Brałeś coś? - Podszedłem do niego i skierowałem jego twarz w stronę źródła światła. Źrenice nie były powiększone, ale nigdy nie wiadomo.
- Nie. Chyba po prostu zaczynam wariować. Pomagasz. - odpowiedział, ponownie zaszczycając mnie półuśmieszkiem. Patrzyłem na niego w niemym zaskoczeniu. - To jak? Mogę kontynuować bycie twoim prywatnym psychologiem? - Odsunął się ode mnie, ale poklepał miejsce na łóżku. Wciąż nienawidził dotyku, ale pozwolił mi siedzieć koło siebie. To nazywamy postępem!
- Po stronie tytanów stanęło jakieś dziecko Hekate, wraz ze swoją matką. Rzuciła zaklęcie na jedną z obozowiczek. To było potężne zaklęcie, które jakby zamykało cię w niewidzialnym pudle, które cały czas się kurczyło. Nikt nie potrafił jej pomóc. Nawet nie znałem imienia tej dziewczyny. - Moje własne nadgarstki wciąż wydawały się bardziej interesujące niż Nico, który przez następne minuty milczał, rozważając moje słowa.
- Ja za to boję się ciemności. Strasznie to ironiczne, nie uważasz? No bo wiesz, podróżuję Cieniem, jestem Królem Upiorów i synem Hadesa, a boję się jednego z jego przymiotów. Choć, gdyby się tak nad tym zastanowić, to Thalia ma lęk wysokości, choć jest córką Zeusa, z tego co mi wiadomo syn Posejdona, Percy boi się utonięcia. Może więc to jest coś charakterystyczne dla dzieci wielkiej trójki? - Zamyślił się. Siedziałem bez słowa, osłupiały z powodu jego wypowiedzi. Dlaczego mi się zwierzał? Dlaczego mówił tak dużo? To zdecydowanie nie pasuje do Nico, którego znam...
CZYTASZ
Pierdololo Wszechświata [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCo gdyby uwięziono cię w ciemnym pokoju oświetlonym tylko jedną, psującą się żarówką? Bez drzwi i okien, bez możliwości ucieczki. Za to wraz z twoim najlepszym przyjacielem? Wydarzenia spomiędzy "Walniętych Świąt" i "Gwiezdnego Chaosu". Ponownie w...