Wyjście, przez które nie da się wyjść

625 54 6
                                    

Jack's P.O.V.

Rzecz jasna te okienka nie były przeznaczone do otwierania, więc jedynym sposobem na wyjrzenie na zewnątrz było rozbicie jednego z nich. Nie, żeby to było jakieś specjalnie trudne zadanie, wystarczyło walnąć w cienkie szkło łokciem. Nie dało się wiele zobaczyć, ustaliliśmy, że od ziemi dzieli nas około pięciu metrów, czyli dało się stąd zeskoczyć i przeżyć, a pod nami rozciąga się jakaś łąka. Ponadto, świeci słońce, a na niebie nie widać żadnej chmurki. Nie, żeby było to jakieś wybitnie pomocne. 

Po niezbyt owocnym ogarnianiu terenu zeszliśmy na dół, żeby przypatrywać się, jak pozostała czwórka zawzięcie rzuca cegłami w przeciwległą ścianę. Miałem nadzieję, że uszkadzają dobrą, bo gdyby tak postanowili rozwalić jedną, z tych, na których opierała się konstrukcja, to mielibyśmy problem. 

Nie pytajcie mnie jakim cudem udało im się zniszczyć tę ścianę. Nie mam pojęcia, to chyba jakaś magia Winchestera, anioła, dziecka Apolla bądź potomka Hadesa. Ale fakt pozostaje faktem, staliśmy naprzeciw wyrwy w ścianie, która prowadziła do ciemnego pokoju, całkowicie już pozbawionego światła. Nikt się w nim nie poruszał, pomieszczenie wyglądało na opuszczone. Było umeblowane tak, jak pozostałe trzy. 

Najdziwniejsza rzecz? Miejsce, gdzie jedna ze ścian stykała się z podłogą, promieniowało bladym, niebieskawym światłem. Gdy postukało się w to miejsce, odzywał się głuchy dźwięk, jak gdyby za ścianą, a raczej drzwiami, znajdowała się pusta przestrzeń. Na nic jednak dało walenie w nią, usiłowanie podniesienia, ani przeklinanie. Płyta cały czas pozostawała na swoim miejscu.

- Dobra, dotarliśmy już tak daleko, nie ma szans, żebyśmy się teraz poddali. Jakieś pomysły, jak to przesunąć? - zapytałem. Wszyscy pokręcili głowami, przecząc. 

-No, dajemy! Burza mózgów! - wykrzyknął na to Dean, obejmując dotychczasowo moją funkcję tego ogarniętego. 

- Skoro nie da się tego pokonać siłą, to możemy spróbować inteligencją. - Podsunął Ianto. Uśmiechnąłem się, dumny ze swojego chłopaka. 

- Doskonale. Co proponujesz? - odpowiedział na to Winchester, bębniąc nerwowo w płytę. 

- Może jakieś hasło? - zaproponował Castiel. - Tak jak przy tej "bramie do Nieba", sfałszowanej przez Metatrona. 

- Jakie tam było hasło? Ponieważ siedem, osiem, dziewięć? - Na słowa łowcy przez płytę powędrowało małe, błękitne światełko, ale nic się nie stało. 

- To chyba miała być wskazówka, że jesteśmy na dobrej drodze! Ktoś jeszcze ma jakieś pomysły na hasła? - Przerwałem ciszę, która zapadła. 

- Pamięta ktoś jak był "przyjaciel" po elficku? We "Władcy Pierścieni" była taka brama, Drzwi Durina, dokładniej i one się otwierały po rozwiązaniu zagadki, na którą odpowiedzią był przyjaciel w jednym z języków elfów... - Kolejny pomysł wypłyną z ust Willa. Patrzyłem na niego z uznaniem z powodu znajomości popkultury, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć, jak brzmiało hasło.

- Mellon. - Nico di Angelo odpowiedział. Nic się nie stało.

- Może chodziło o jakiś ciąg liczb? - Castiel przyglądał się płycie w poszukiwaniu jakichkolwiek innych wskazówek. 

- Cztery, pięć, sześć. - powiedział Ianto. Płyta zajaśniała błękitem, ale pozostawała nieruchoma. 

- Czyżby chodziło o powody naszych śmierci? - Ponownie to on się odezwał. Jego głos drżał, był przepełniony strachem. Nabrałem nagle ochoty na cofnięcie się w czasie i ponownie skopanie tyłków 456. 

- Ludzie! Półbogowie! Aniele! I ty Jack, czymkolwiek tam jesteś! - Wcześniej nie dostrzegliśmy głośnika, który znajdował się w rogu pomieszczenia. 

- Charlie? - Reakcja Winchestera była natychmiastowa, ale właścicielka głosu chyba nas nie słyszała. 

- Słuchajcie! Przed wami stoi ostatnie zadanie... 

Pierdololo Wszechświata [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz