Ianto's P.O.V.
Kolejne minuty mijały w niezręcznej ciszy. Jack wystukiwał na ścianie jakiś rytm, a ja nie miałem siły ruszyć się spod komody, o którą się opierałem. To powracanie zza grobu jest dość męczące. Mój mózg wciąż nie mógł do końca przetworzyć tego wszystkiego. W końcu nie było mnie tu siedem lat, a świat zdążył między innymi uczynić wszystkich ludzi nieśmiertelnymi, zalegalizować małżeństwa homoseksualne w Stanach i stworzyć filmy na podstawie "Zmierzchu". Nie jestem pewny, czy wszystkie te zmiany są dobre. Oczywiście poza tą drugą, ona jest fantastyczna.
Mój były szef przestał nagle bębnić palcami, ale dźwięk wciąż dochodził do naszych uszu.
- Nie jesteśmy tu sami. - stwierdził, uśmiechając się lekko. W tym momencie stukanie ustało. Przez następne dwie minuty żaden z nas nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, mając nadzieje, że dźwięk się powtórzy. Nadaremnie. Albo ten ktoś po drugiej stronie sobie poszedł, albo tylko nam się wydawało.
- Musimy rozwalić tę ścianę! - Entuzjastycznie oznajmił największy idiota tego świata znany również jako największa miłość mojego życia.
- Nie zabij się... - odparłem. Nie to, że kolejna śmierć coś by zmieniła. Wzruszył ramionami i zabrał się do burzenia ściany, używając krzesła, które, cóż za niespodzianka, rozsypało się przy pierwszym uderzeniu. Zdecydowałem, że trochę mu zajmie, zanim zorientuje się, że jego pomysł jest kompletnie bez sensu i tylko się przy tym zabije (zaufajcie mi, on jest wystarczająco zdolny, żeby zabić się rozwalając ścianę. Kilkukrotnie się zabić.), usiadłem więc na łóżku i obserwowałem tylko jak niszczy kolejne meble. Z komody wysypały się różne przedmioty, wśród nich książki i... materiały wybuchowe. Kto trzyma materiały wybuchowe w komodzie?
Rzecz jasna Jack od razu je odkrył, uśmiechnął się złowieszczo i zaczął rozmieszczać je przy ścianie.
- Uwaga tam po drugiej stronie! - wydarł się. Oczywiście nic się nie stało, bo nie mieliśmy niczego, żeby odpalić ładunki.
- Brawo kapitanie Harkness, jak zawsze przemyślany ruch. - odezwałem się, wywracając oczyma.
- Kiedy ty się tak sarkastyczny stałeś? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Siedem lat pozbawienia życia widocznie zmienia człowieka. - Wzruszyłem ramionami. Patrzył jeszcze przez chwilę, potem westchnął. Dał za wygraną.
- W porządku. Nie widziałeś gdzieś zapałek? Muszę to wysadzić. - Uśmiechnął się jak za dawnych czasów.
Zapałki znalazły się pod łóżkiem. Kapitan jeszcze raz wykrzyknął swoje ostrzeżenie, kazał mi schować się za łóżkiem, po czym wysadził ścianę, wraz z sobą samym.
CZYTASZ
Pierdololo Wszechświata [ZAKOŃCZONE]
Fiksi PenggemarCo gdyby uwięziono cię w ciemnym pokoju oświetlonym tylko jedną, psującą się żarówką? Bez drzwi i okien, bez możliwości ucieczki. Za to wraz z twoim najlepszym przyjacielem? Wydarzenia spomiędzy "Walniętych Świąt" i "Gwiezdnego Chaosu". Ponownie w...