Ianto's P.O.V.
Wydawało się, że już wszystko stracone. Wszyscy byliśmy pewni, że zginiemy. Nie, żeby był to pierwszy raz któregokolwiek z nas, ale tym razem nikt nie mógł być pewny, czy zostanie przywrócony do życia. Nawet Jack.
Wtedy kolejny fragment sufitu się oberwał. Na ziemię spadł tynk, kilka paneli podłogowych i... wąż ogrodowy? Przyczepiony do plastikowej butelki. W porządku, nie było to najdziwniejsze co widziałem w swoim życiu, zdarzało się mi przecież polować na Pterodaktyle, niemniej jednak był to dość zaskakujący przedmiot.
- W jaki sposób to ma działać? - Dean podszedł do butelki z wężem i ścisnął plastik. Siła odrzutu wody wylatującej z dziwnego połączenia odrzuciła go do tyłu o dobre cztery metry i cisnęła nim o ścianę.
- Ha! Technologia Władców Czasu! Butelka większa w środku niż na zewnątrz! Dziękuję Doktorze! - wykrzyczał i przejął butelkę od znokautowanego łowcy. Zanim zdążyłem wymyślić jakim cudem butelka z wody z podłączonym wężem ogrodowym, która najprawdopodobniej pochodziła z Gallifrey znalazła się w tym domu, pożar był ugaszony.
W pokoju, który ukazał się naszym oczom po rozpadzie ściany, znajdowali się dwaj chłopcy. Jeden z nich, blondyn, wyciągał drugiego spod sterty gruzu, ale nie wydawało mi się, aby ten przysypany zbytnio ucierpiał. W każdym razie Cas natychmiast popędził mu na pomoc, a zdołałem się już przekonać o niektórych zdolnościach anioła, mogłem więc być pewny, ze w razie jakichkolwiek obrażeń uleczy on chłopca.
- No, myślę, że należą mi się jakieś podziękowania. - odezwał się kapitan Harkness za moimi plecami. Wywróciłem oczami i obróciłem się do niego. Czy są jakiekolwiek szanse, że on się kiedyś zmieni?
- Mój ty bohaterze? - To zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenia, ale kto by się tam przejmował. Mój dawny szef po prostu mnie przytulił.
- Naprawdę dobrze jest mieć cię z powrotem. - stwierdził.
- Przecież nic nie zrobiłem... - odpowiedziałem, wciąż przytulając się do kapitana. Może i nie pamiętam tych siedmiu lat, kiedy mnie nie było, ale i tak za nim tęskniłem.
- Romeo i Romeo, znajdźcie sobie pokój! I mała pomóc byłaby wskazana! - Dean postanowił nam przerwać.
- Tak trochę to rozwaliliśmy ścianę naszego pokoju. Nie musimy go szukać, stoimy w nim. Ale rozumiem, o co ci chodzi, Deano. - Jack przeczesał włosy dłonią i podszedł do łowcy, w celu sprawdzenia co mu dolega. Gdy nie udało mu się wstać, wyrok był jasny. Złamana noga, teoretycznie okropny wyrok, który nie pozwoli nam na kontynuowanie misji. W praktyce, mamy anioła. I nie mamy żadnej misji.
CZYTASZ
Pierdololo Wszechświata [ZAKOŃCZONE]
FanficCo gdyby uwięziono cię w ciemnym pokoju oświetlonym tylko jedną, psującą się żarówką? Bez drzwi i okien, bez możliwości ucieczki. Za to wraz z twoim najlepszym przyjacielem? Wydarzenia spomiędzy "Walniętych Świąt" i "Gwiezdnego Chaosu". Ponownie w...