Will's P.O.V
Czułem się wystarczająco dziwnie po prostu będąc w towarzystwie tych ludzi. To, że któryś z nich stwierdził, że ja i Nico tworzylibyśmy słodką parę, to było już przegięcie. To nie tak, że jestem aspołeczny albo coś, ale ci ludzie sprawiali wrażenie złych. Jakby widzieli zbyt dużo. Przeżyłem dotąd dwie bitwy, obie były straszne, ale to nic w porównaniu z tym, co musieli przeżyć oni wszyscy. Nawet Nico wydawał się bardziej pełen życia, a przecież samotnie przeszedł przez Tartar, był więziony w spiżowej kadzi, brał udział w wielu bitwach, kilkukrotnie prawie zginął. Nie ukrywał tego i chyba dzięki temu nie był tak przerażający. Ta czwórka, którą tu poznaliśmy, kryła się za uśmiechami, wybuchami śmiechu, niewinnymi żarcikami, ale potrafiłem ich przejrzeć. Choćby to jak ostrożny był Dean, jak Cas rozglądał się z niepokojem, wszystko to zdradzało, że kłamią. I to było przerażające. Byli nieobliczalni, nie wiedziałem, czy nie stwierdzą, że jestem potencjalnym zagrożeniem i nie postanowią mnie zabić.
Udało nam się przedostać na wyższe piętro, którego podłoga była częściowo zmasakrowana. Znajdowały się tu już okna, były jednak na tyle małe, że nie dało się przez nie wyjść i na tyle brudne, że nie można było zobaczyć, co kryje się na zewnątrz. Były tu jednak drzwi, dało się więc zbadać całe piętro. Nie było na nim mebli, same ściany. Wielkość pięterka kazała nam zakładać, że na dole znajdował się jeszcze jeden, nieodkryty przez nas pokój, w którym najprawdopodobniej znajdowała się kolejna parka.
- Obstawiam Sherlocka i doktora Watsona. Albo kogoś, kogo nie znamy. - oznajmił Dean. W międzyczasie powiedział coś o dziwacznej przygodzie w zeszłe święta, kiedy to ściany wszechświatów popękały i wszystko się połączyło, podobnie jak działo się teraz. Jack wytłumaczył, że wszyscy jesteśmy z różnych światów, równoległych, dość podobnych, ale jednak odróżnianych dzięki drobnym szczegółom. Świat, z którego przybyłem ja i di Angelo nazwał "uniwersum Riordana", od autora, który napisał o nas książki w pozostałych wszechświatach. Dowiedziałem się bowiem, że pozostałe uniwersa istnieją w sobie wzajemnie w postaci filmów, książek, seriali lub komiksów, co jest dość dziwne.
Postanowiono, że spróbujemy dostać się do tego ostatniego pokoju, gdyż nie widać stąd innego wyjścia. Drugą opcją było rozwalenie jednego z okien i sprawdzenie, gdzie znajduje się budynek. Tego drugiego zadania podjęli się Jack i Ianto, a my zeskoczyliśmy z powrotem na niższy poziom.
Jak rozwalić ścianę? Użyjmy starej, rozwalonej ściany! Ten genialny plan wymyślił Dean Winchester, który też od razu zaczął ciskać starymi cegłami w napotkaną przeszkodę. Cegły tylko odbijały się z trzaskiem, często rozłupując się na dwie części, ale wkrótce przyłączył się do niego Cas, ja i Nico i tak sobie ciskaliśmy w czwórkę. Swoją drogą, ciekawe, jakim cudem ten budynek jeszcze się nie zawalił. Widocznie konstrukcja opierała się na ścianach zewnętrznych i rozwalenie tych, które oddzielały od siebie pokoje, nie mogło jej zniszczyć.
CZYTASZ
Pierdololo Wszechświata [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCo gdyby uwięziono cię w ciemnym pokoju oświetlonym tylko jedną, psującą się żarówką? Bez drzwi i okien, bez możliwości ucieczki. Za to wraz z twoim najlepszym przyjacielem? Wydarzenia spomiędzy "Walniętych Świąt" i "Gwiezdnego Chaosu". Ponownie w...