11

1.6K 89 32
                                    

Nie miałam gdzie iść, dlatego musiałam zostać u Zoe. Nie rozmawiałam z nią o jutrzejszym spotkaniu. Znów wyszłaby ze swoją gadką o niemożliwym znalezieniu zmarłego ojca. Ale ja pomimo tego, wciąż wierzyłam, że on żyje, a mama z siostrą kłamią.

Ze względu na brak zajęcia w domu, umówiłam się z przyjaciółmi do miasta. Kiedy już miałam wychodzić, Zoe mnie zatrzymała.

- Gdzie się wybierasz? - zapytała.

- Idę z koleżankami - odpowiedziałam obojętnie.

- To przykro mi, ale dzisiaj nie możesz nigdzie wychodzić - powiedziała przepraszająco.

- Ktoś do nas przyjdzie? - zapytałam z uniesionymi brwiami.

- Tak, a konkretnie pracownica opieki społecznej - odpowiedziała nieśmiało.

- Co? Do kogo? - spytałam, zadając Zoe miliony pytań.

Próbowałam sobie jakoś logicznie wyjaśnić wizytę MOPSU. 

- Mama Rachel poinformowała o twojej sytuacji rodzinnej ośrodek - powiedziała smutno.

Jak ona mogła mi to zrobić?! Przecież byłyśmy przyjaciółkami.

- Muszę tam iść - powiedziałam błagalnie, próbując odepchnąć w jakiś sposób siostrę.

- Nie możesz - odpowiedziała już oschlej, niż wcześniej.

- Ale ja muszę, Zoe, zrozum to, zaraz przyjdę - w tym samym czasie wyrwałam się dziewczynie i pobiegłam, jak strzała w stronę drzwi.

- Katherine! Stój! - krzyczała, jak najgłośniej umiała, ale ja nie zwracałam na to uwagi.

Chciałam, jak najszybciej rozprawić się z mamą Rachel, jak i z samą Rachel. Jeżeli byłaby moją przyjaciółką, to nie pozwoliłaby swojej mamie, donieść na mnie do MOPSU.

Kiedy dotarłam na miejsce, zapukałam głośno do drzwi.

Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc zapukałam ponownie, tym razem głośniej.

Po chwili mama Rachel otworzyła drzwi i powiedziała:

- Czego chcesz? A ty nie w domu dziecka? - zaśmiała się szyderczo.

- Jak śmiesz jeszcze tak mówić, to przez ciebie, przez twoją pieprzoną rodzinę, zostanę sama! Rozumiesz, to twoja wina! - krzyknęłam, a łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.

- Może grzeczniej gówniaro, myślisz, że byłabym miła dla takiej wieśniary, którą przyjmuje pod dach, kiedy księżniczka zechce? 

- Nienawidzę was! Nienawidzę wszystkich! - zawołałam, tym samym zwracając uwagę Rachel.

- O, a ty nie powinnaś być gdzieś indziej? - zaśmiała się pod nosem.

- Nie wierzę, ty też? Myślałam, że nasza przyjaźń jest szczera, a teraz co? Chcesz to od tak wyrzucić do śmieci? Myślałam, że jest wszystko okej, ale widocznie się myliłam - powiedziałam już spokojniej, po czym ruszyłam w stronę domu Zoe.

Pomyślałam sobie, dlaczego mam bezużytecznie tracić na nie nerwy? Skoro mogę zwyczajnie zakończyć tą bezsensowną rozmowę.

Przed domem zauważyłam nieznajomy, czarny samochód. No tak, pewnie baba z opieki społecznej.

Podeszłam pewnym krokiem do drzwi, i je otworzyłam.

Teraz już nic mnie nie obchodziło, nie miałam nic do stracenia.

Wszystko, co miałam- straciłam.

Weszłam do domu i od razu usłyszałam rozmowę Zoe, z jakimś nieznajomym głosem.

Na fotelu siedziała kobieta, około 60 lat. Miała brązowe, lekko siwiejące włosy, splecione w niedbały kok.

Widząc mnie powiedziała:

- Dzień doby Katherine, przyszłam tu za doniesieniem pani Cassidy Young (mamy Rachel) i mam za zadanie sprawdzić, jak tutaj mieszkasz - powiedziała, rozglądając się pomieszkaniu.

- Czy to twoja mama? - zapytała, wskazując na Zoe.

- Nie, to moja siostra. 

- A więc gdzie jest twoja mama? 

- Um, w domu, tylko, że z nią nie mieszkam - odpowiedziałam niepewnie.

- Czemu? 

- Bo zmuszała mnie do szkodzących diet - sama nie wiem czemu to powiedziałam, chyba tylko po to, aby wsadzili mnie do tego cholernego ośrodka.

- Czy czujesz się tam źle?

- Tak - odpowiedziałam pewnie.

Zoe skarciła mnie spojrzeniem.

- Tutaj nie możesz mieszkać, ponieważ te mieszkanie jest za małe, jak na trzy osoby, więc przykro mi, ale zostaje tylko dom dziecka - posłała mi współczujący uśmiech.

- Katherine ma jeszcze ojca - wtrąciła Zoe.

- Co? Ale przecież mówiłaś mi, że on nie żyje! - krzyknęłam, wymachując rękoma.

- Mama zakazała mi o tym mówić, nienawidziła go - odpowiedziała niepewnie.

- Chciałabym odwiedzić tego mężczyznę, czy moglibyśmy tam pojechać? - zaproponowała pracownica.

- Jasne - odpowiedziała Zoe, wstając z krzesła.

Dzisiaj rozdział taki trochę smutny, bo ogólnie mam strasznie smutny humor :c 

Ale jutro pojawi się następny!<3 


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 21, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Do not eat Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz