Jesteś moim Niebem [NIEBO]

844 52 12
                                    

Zastanawiałeś się kiedyś, co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Czy istnieje coś takiego jak Niebo i Piekło? Ja tak. Odkąd trzy miesiące temu dowiedziałam się, że mam nowotwór serca. Bardzo złośliwy. Przestałam chodzić do szkoły. Przestałam zadawać się z przyjaciółmi. Nie ma dla mnie żadnego ratunku. Mogę tylko się zastanawiać. Myśleć i modlić się. Nazywam się Adelajda i umieram.

***

Był 16 marzec, gdy w końcu zdecydowałam się zgodzić na wizytę w szpitalu. Nie chciałam tego. Wtedy musiałabym przyjąć do wiadomości to, co nieuchronnie się zbliżało. Weszłam do gabinetu lekarskiego i skupiłam wzrok na niebieskiej doniczce stojącej na oknie. Na jej błękitnym kolorze, chropowatej powierzchni. Wyłączyłam się. Lekarz podał mi rękę. Nie uścisnęłam jej. Przywitał się z moimi rodzicami, po czym wydobył białą kopertę z szuflady. Wyrok mojej śmierci.

***

Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Zabrałam kopertę, po czym uciekłam do szpitalnej łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. W środku była jedna kartka. Potwierdzenie mojej choroby. Z moich oczu zaczął wypływać ocean łez. Schowałam twarz w dłoniach i osunęłam się na podłogę. Po tym nastała tylko ciemność...

***

Pamiętasz, co się stało potem? Znalazłeś mnie. Znalazłeś i zaprowadziłeś z powrotem do tego lekarza. Nienawidziłam cię za to. Właśnie wtedy dowiedziałam się, że zostało mi pół roku życia.

***

Był 23 czerwca a ja od dwóch miesięcy nie rozmawiałam z innym człowiekiem. Spędziłam ten czas w swoim pokoju na poddaszu. Myśląc, modląc się i obserwując księżyc.

***

Bóg nie wysłuchał mnie. Pamiętasz, co się stało 13 lipca? Przyszedłeś do mnie. Moich rodziców akurat nie było w domu. Byłam tylko ja i stary królik. Nie chciałam tego robić, ale pokusa rozmowy z inną osobą okazała się zbyt wielka. Opuściłam swój pokój i otworzyłam drzwi. W nich stałeś Ty. Poznałam cię. Przeklinałam twe oblicze każdej nocy, a twoja twarz wypaliła piętno w mej pamięci. Rzuciłam się na Ciebie z pięściami. Chwyciłeś mnie za nadgarstki. Byłam taka słaba, prawda? Poznałeś mnie. Miałeś na imię Kamil.

***

Od dwóch dni, zaciskam w dłoni kartkę z Twoim numerem telefonu. Powiedziałeś, że mogę na ciebie liczyć. Byłeś słodki. W końcu zdecydowałam się zrobić coś szalonego. Zadzwoniłam.

***

Spotkałam się z Tobą następnego dnia. Przytuliłeś mnie na powitanie. To było miłe. Zabrałeś mnie na piknik. Pozwoliłeś mi wyżalić się i wypłakać. Ocierałeś moje łzy. W tamtym momencie byłeś wszystkim. I tak spędzaliśmy tygodnie. Słuchając siebie nawzajem i obserwując gwiazdy.

***

Nie miałeś łatwego życia. Pochodziłeś z typowego domu, w którym nie istnieje pojęcie miłości. Chciałam Ci to wynagrodzić. Podziękować za czas, który poświęciłeś chorej dziewczynie. Miałam swoje oszczędności. Nie były mi już potrzebne. Kupiłam ci motocykl.

***

Pamiętasz, jak się ucieszyłeś? Powiedziałeś, że przyjmiesz go pod jednym warunkiem. Jeżeli zrobimy coś szalonego. Wsiedliśmy na motocykl i wystartowaliśmy. Był tylko jeden kask. Wepchałam Ci go na głowę, w końcu Ty prowadziłeś. Jechaliśmy bardzo długo i szybko. Za szybko. Poprosiłam Cię, abyś zwolnił. Zgodziłeś się. Nie hamowaliśmy. Powtórzyłam moją prośbę jeszcze dwa razy. Dalej nie zwalnialiśmy. Kazałeś mi objąć się w pasie i ściągnąć Ci kask. Mówiłeś, że przeszkadza w kierowaniu. Posłuchałam. Powiedziałeś, żebym to ja go założyła. Zrobiłam to. Chwilę później uderzyliśmy w tira. Chciałeś mnie ochronić. Wiedziałeś, że hamulce nie działają. Ja natomiast wiedziałam już, że Cię kocham.

***

W około mnie było pełno krwi, mój wzrok przyćmiło jasne światło. Jakby niebo się rozstąpiło. Ostatnią rzeczą jaką zrobiłam na tym świecie, było złapanie Cię za rękę. Była zimna. Już nie żyłeś. I ja także umarłam. Zanim wykończył mnie rak.

***

Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło. Obudziliśmy się w jakimś oślepiająco białym holu. Moja głowa spoczywała na Twoim ramieniu. Chwilę później zjawiła się jakaś istota. Była nieziemsko piękna. Powiedziała, że jest Aniołem. Wyciągnęła do mnie rękę, ścisnęłam ją. Rzuciłam Ci ostatnie spojrzenie, zanim Anioł zamknął za mną drzwi. Znalazłam się w ogromnej sali. Na środku ustawione były trzy trony. Środkowy zajmował starzec. Jego twarz pełna była zmarszczek, ale uśmiech miał serdeczny. Odziany był w biel i złoto. Kolory majestatu. Był Bogiem. Po jego obu stronach siedziało dwóch młodzieńców. Pierwszy z nich miał tron w kształcie krzyża. Jezus Chrystus. Jego twarz była piękna i elastyczna a jego szaty wycięte tak, aby widoczne były blizny jego męki. Nie uśmiechał się. Oceniał. Ostatnim z Wielkiej Trójki był Duch Święty. Jego ciało było jakieś przezroczyste, jakby niematerialne. Dopiero po chwili zauważyłam, że nie siedzi na tronie. On się nad nim unosił. Był gazem. Kupą czerwonego gazu. Ale twarz... Twarz miała wyraz współczujący. Tuż obok Jego tronu ustawiony był pozłacany fotel. Siedziała na nim piękna niewiasta, odziana w strojne szaty. Uśmiechnęła się do mnie, po czym wskazała ręką krzesło stojące przed Bogiem. Usiadłam na nim. Zapanowała cisza. Nie śmiałam się odezwać. Po chwili milczenie przerwał Chrystus.

— Powstań, córko Wiborady Orzechowskiej i Mitchaela Grassi.

Wstałam, lecz nadal nie miałam odwagi się odezwać.

— Wiesz, dlaczego się tutaj znalazłaś? — kontynuował.

Nie odpowiadałam.

— Nie bój się, córko z rodu Jana. Nie zrobimy Ci niczego złego. Oczekujemy na odpowiedź.

Muszę mu odpowiedzieć.

— Myślę, że musicie wybrać. Czy nadaje się do Nieba czy do Piekła.

— Myślisz, że umarłaś? — Tym razem głos zabrał sam Bóg.

— Tak. — szepnęłam cicho.

— Mylisz się. Zesłałem na Ciebie chorobę, abyś w końcu zwróciła swe oblicze w moją stronę. Nie dałaś rady. Zesłałem Ci człowieka do pomocy, aby pomógł Ci wrócić na właściwą drogę. Zabiłaś Go. Myślisz, że zasługujesz na Niebo!? — zagrzmiał Najwyższy.

Spuściłam głowę a moją twarz pokrył rumieniec.

— Nie, Boże. Nie zasługuje. Wybacz mi.

— Spokojnie już, spokojnie. Jestem znany w świecie ze swej dobroci i miłosierdzia. Dam Ci to czego najbardziej pragniesz. Dam Ci Niebo. Idź i rozgłaszaj, co Ci Pan przykazał.

Zakręciło mi się w głowie, po czym nastała ciemność.

***

Obudziło mnie głośne pikanie. Chciałam się podnieść, jednak całe moje ciało pokryte było bandażami. Ciężko było mi się poruszyć. Miałam wyschnięte gardło,nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Moje serce zaczęło bić mocniej przez co odgłos kardiografu również stał się bardziej intensywny. Po chwili dołączył do niego drugi. Z wielkim trudem odwróciłam głowę w prawo, a tam ujrzałam Ciebie. Żyjącego. Już wiem co Bóg chciał mi przekazać. Złapałam Twoją rękę i wyszeptałam:

— Jesteś moim Niebem.

Uśmiechnąłeś się przez sen.

***

Nazywałam się Adelajda Grassi i pokonałam raka. Nauczyłam się kochać świat taki, jaki jest. Życie sprawiło mi lekcję, jak walczyć z przeciwnościami losu. Byłam zwykłą dziewczyną, która kochała drugiego człowieka tak mocno, że dzięki niemu przeżyła. Aby go uratować. Bo gdybym ja umarła, On też by nie przeżył.

Mówią, że jestem niezwykłą dziewczyną. Kobietą, która żyje, chociaż już raz umarła. Przekazałam Ci ten notatnik, drogi Kamilu, abyś po mojej śmierci wciąż pamiętał.

***

60 lat później - ostatni wpis.

Nazywam się Adelajda Grassi, mam męża, dwójkę dzieci oraz szóstkę wnuków. Jestem gotowa na śmierć.

@QueenOfDarknessHell

Zbiór one-shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz