Gdy kiedyś mówiłam ci, że raj istnieje, kłamałam.
Stojąc na urwisku, opierając się o barierkę, spoglądam na twoją młodzieńczą twarz. Twarz, która może za rok, może za dziesięć lat, może za sześćdziesiąt – zestarzeje się, a ty umrzesz. Mój mały, kochany potomku. Moje dziecko, które nigdy się nie dowie prawdy, chociaż nieważne ile się będziesz starać.
Wzdycham tylko i patrzę na pojawiające się gwiazdy. Na chmury i na niebo. Na dom wielu. Na miejsce, które powinno istnieć, a którego nie ma.
Skąd to wiem?
Już raz umarłam. A później drugi. Raz po raz będąc w nowym ciele. Raz po raz odczuwając nowe, jak i zarazem stare emocje, łączyłam się z przyjaciółmi oraz rodziną. Byłam zwykłym człowiekiem. Byłam zwykłą łowczynią. Zwykłą syreną. Miałam wiele wcieleń. Moja dusza skazana na wieczną tułaczkę po ziemi nieraz spoglądała w górę, aby powyklinać tych, którzy mnie na to skazali.
A teraz jestem czarownicą. Wiedźmą. Żyjącą od czterech setek lat. Widzącą śmierć bliskich. Czującą zapach strachu. Nie pamiętającą, jak to jest kochać drugą osobę.
Jak to jest mieć dziecko.
W swoich wcieleniach tylko raz zaszłam w ciążę, będąc niewiastą. To było gdzieś w średniowieczu, nie powiem dokładnie kiedy. Nie pamiętam. Pamiętam za to brąz tęczówek i życie w tych małych oczkach chłopca, które oczy ty odziedziczyłeś.
Mój synu. Mój bracie. Mój wnuku.
Moja rodzino.
Uśmiecham się mimowolnie i spoglądam na niebo, które jest odpowiedzią na moje pytania. Na niebo, które szydzi ze mnie każdego dnia. Dlaczego? Ponieważ za tymi chmurami, które kryją błękit kosmosu, a atmosfera zmienia jego barwę kryją się istoty gorsze od diabłów.
Straszniejsze, bardziej zdyscyplinowane, bardziej surowe.
A przecież Bóg nie istnieje.
I stojąc przy urwisku, wpatrując się w panoramę miasta, za którym słońce zachodzi, ja zachodzę w głowę, co będzie dalej. Po twojej śmierci.
I ponownie spoglądam na twoją dziecięcą buzię. Przypatruję się oczom pełnym ekscytacji i mam ochotę zawyć z bólu, że to nie ja cię mogę wychowywać.
Mam ochotę zawyć, ponieważ wiem, że to ja jestem potępiona.
- Wracajmy – szepczę więc, obejmując cię ramieniem.
A będąc w domu, patrzę na twoją buzię. Głaszczę cię po włosach i płaczę, a ty nie możesz tego zobaczyć.
- Louis, wiesz co jest zabawne? – szepczę, abyś nie mógł mnie usłyszeć. Gdy nie dostaję odpowiedzi, ciągnę dalej. – Zabawne jest to, że po raz pierwszy od tych tysięcy lat znalazłam spokój. I znajdując go, skazałam siebie na potępienie, ponieważ ty, mój mały synu, wnuku, wkrótce się zestarzejesz, a ja znowu zostanę sama. Ty, moja iskro, jesteś jedynym zapalnikiem tej dziwnej maszyny, jaką jest mój umysł. I nawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że wkrótce wracasz do rodziny.
Moje dziecko, myślę, nie zostawiaj swej matki.
Jednak wiem, że tak dla ciebie będzie lepiej. A ja chcę twojego szczęścia, ponieważ na swoje mam jeszcze czas.
Zawsze starałam się pomóc tym, którzy nie mają domu. Każdemu dzieciakowi z ulicy dawałam dom u innego czarownika bądź innego podziemnego. Poszukiwana przez Łowców za zdradę, uciekam, chronię zarówno siebie jak i ciebie.
CZYTASZ
Zbiór one-shotów
RandomJak nazwa wskazuje, jest to zbiór one-shotów użytkowników grupy Wattpad Polska, w którym zamieszczamy swoje konkursowe teksty. Zwycięzcami tej edycji zostały: - @AnaLeFay i jej 'Białe wróble' - @SullivanDiana i 'Blizna na duszy' Okładkę wykonała dla...