Szczęśliwe zakończenie [DZIECKO]

115 8 9
                                    

Kiedy zachodzisz w ciążę w swoje piętnaste urodziny, nie jest źle.

Jest fatalnie.

Co powiedzą przyjaciółki, rodzice nauczyciele? Jak zareaguje ojciec? Co powie ksiądz, gdy mnie zobaczy? A babcia?

"Dzieci rodzą dzieci" – w mojej głowie pojawia się nagłówek jakiegoś brukowca.

Boję się reakcji ludzi. Oczami wyobraźni widzę dziewczyny z młodszej klasy, które patrzą się na mnie jak na kosmitkę. W mojej głowie pojawia się obraz "moherowych beretów", które szepczą o mnie na klatce schodowej. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę.

Jeszcze raz, pełna złudnej nadziei, że zobaczę tylko jedną kreskę, spoglądam na test ciążowy. Może się pomyliłam?

Nie.

Dwie czerwone kreski błyszczą wściekle, jakby właśnie wydały na mnie wyrok. Nie wiem, co robić, jestem w rozsypce. Do moich oczu napływają łzy.

Żadnych imprez. Nigdy więcej alkoholu, papierosów. Żadnych wyjść z koleżankami, zamiast tego wizyty u lekarza. Żadnych chłopaków, szalonych nocy i życia na krawędzi. Moje życie towarzyskie w jednej chwili legło w gruzach.

Nienawidzę tego dziecka. Nienawidzę tego płodu. Niszczy mnie od środka i od zewnątrz. Za kilka miesięcy będę wyglądała jak grubas. Nawet gdy je urodzę, nie powrócę do dawnego, idealnego wyglądu. Będę tylko głupią nastolatką z dzieckiem, która nie ma własnego życia, która wpadła. Ono będzie płakać po nocach, a ja będę płakała razem z nim, że przez jedną głupią imprezę, trochę za dużo alkoholu i pieprzonego Patryka zrujnowałam sobie młodość.

Wracam myślami do chwili, kiedy przyparł mnie do ściany w pokoju moich rodziców. Nie protestowałam – w końcu był moim chłopakiem od roku.

Patologia.

Słowo pojawia się w mojej głowie nagle, niespodziewanie, ale wiem, że to właśnie jego użyją ludzie, chcąc określić moją sytuację. To naprawdę źle się kojarzy. Patologia to przemoc w domu. Patologia jest zła.

"Mogło być gorzej. Mogło padać". Cytat napływa do mojej głowy, nie wiem skąd. Chociaż brzmi idiotyczne, daje mi nadzieję, że jakoś się uda i są ludzie, którzy mają gorzej niż ja.

To chyba ironia losu, bo z nieba zaczyna padać deszcz. Ściana kropli zmywa moją nadzieję, która zostaje pogrzebana wraz z całym robactwem, pełzającym po ziemi.

– Komu powiedzieć najpierw? – pytam na głos, choć wiem, że nikt mnie nie słyszy. No jasne – kto o dwudziestej przechadza się po parku. Ze złością rzucam test ciążowy daleko za siebie. Chcę o tym zapomnieć, choć wiem, że się nie uda.

Muszę wrócić do domu, uświadamiam sobie. Wstaję z ławki i (o mój Boże, to nieco chore) czuję, że nie jestem sama. Czuję w sobie coś obcego. Wiem, że płód jest we mnie, a to jest to w pewnym sensie obrzydliwe. Zero prywatności, mimo że "to" jeszcze nie myśli. Stawiam krok, ale świadomość, że kogoś niosę, mnie przeraża, więc z powrotem opadam na ławkę. Drżącą ręką wyciągam telefon i znajduję w kontaktach numer Justyny.

– Piiip, piiip, piiip – rozlega się sygnał w słuchawce.

Ciężkie, pełne otępienia sekundy mijają, a przyjaciółka nie odbiera. W końcu słyszę jej głos.

– Maja? Coś się stało?

Moje serce bije jak szalone. Co jej odpowiedzieć? Od słów zależy bardzo wiele. To słowa kształtują wypowiedzi i reakcje.

– Przyjedź po mnie – proszę ochrypłym głosem.

+++

Siedzę na miękkiej kanapie w pokoju Justy i rytmicznie uderzam palcami o stolik na kawę. Przyjaciółka wchodzi do pokoju z kubkiem parującej herbaty dla mnie i kawą dla niej.

Zbiór one-shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz