Gabriella i Gabriel [NIEBO]

200 10 5
                                    


Kiedy się obudziłem nadal było ciemno. Po omacku zacząłem szukać telefonu, który nagle jakby wyparował. Po minucie poszukiwania, nadal się na niego nie natknąłem. Poważnie wkurzony postanowiłem otworzyć oczy. Mimowolnie z mojego gardła wydostał się cichy pisk. Nade mną nachylała się jakaś postać, ale niestety przez mrok panujący w pokoju nie mogłem dostrzec jej twarzy. Czułem za to dokładnie jej oddech na mojej szyi. Kiedy zdążyłem już oswoić się z ciemnością postać stawała się coraz wyraźniejsza. Nadal jednak nie mogłem określić czy była to dziewczyna czy chłopak. Powoli podniosłem głowę z poduszki i sięgnąłem do włącznika lampki znajdującej się na szafce nocnej. W tamtej chwili cieszyłem się, że mam nawyk czytania po nocy i postanowiłem ją tam postawić. Kiedy już miałem włączyć światło postać złapała mnie za nadgarstek. "Ty nie możesz" powiedziała. Jej łagodny i melodyjny głos wskazywał na to, że była dziewczyną. Wtedy zapytałem "Dlaczego nie"? Nie odpowiedziała, tylko wzmocniła uścisk.Nie rozumiałem. Wkradła mi się do pokoju, a później zabraniała zapalić światło. Co chciała zrobić?

Gwałtownie podniosłem się do siadu przez co zmusiłem ją do cofnięcia się od łóżka i puszczenia mojego nadgarstka. Korzystając z okazji, że odzyskałem swobodę ruchów, rzuciłem się w kierunku włącznika. Jednak kiedy żarówka wreszcie rozbłysła jej już nie było. A ja byłem święcie przekonany, że wiatr próbował mi coś powiedzieć. Tak, byłem pewien, że szeptał imię "Gabriella". Moje nozdrza wypełniła mocna woń mięty. Momentalnie głowa wydała mi się strasznie ciężka, a nogi zrobiły się jak z waty. Poleciałem do przodu, ale nie poczułem bólu uderzenia o podłogę. Nie czułem nic, a przed oczami zrobiło mi się strasznie ciemno.

Pierwszym co poczułem po przebudzeniu był pulsujący ból w skroni. Chciałem do niej sięgnąć, ale coś skutecznie uniemożliwiało mi ruchy. Mocniej szarpnąłem ręką i nadal nic. Czułem chłodny metal wokół moich nadgarstków. Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w dużym, ciemnym pomieszczeniu. Oprócz mnie, lustra i łańcuchów które miałem przykute do rąk, nie było tam niczego. Nie mogłem nawet zlokalizować drzwi. Zdezorientowany rozejrzałem się i nie rozumiałem, dlaczego nie mogłem ruszyć ręką, skoro łańcuchy wcale nie były krótkie. Zapewniały mi możliwość obejścia całego pokoju wzdłuż i wszerz. Spróbowałem jeszcze raz tym razem z otwartym i oczami i wszystko było w porządku. Ból który wcześniej odczuwałem też w międzyczasie gdzieś wyparował. Otępiały podniosłem się z kolan i ruszyłem w stronę lustra, które znajdowało się na środku pokoju. Zatrzymałem się na wprost niego i wbrew woli rzuciłem spojrzenie na jego taflę. Widok, który mi się ukazał bardzo mną wstrząsnął. Z lustra patrzył na mnie chłopak wyglądający prawie jak ja, tylko, że tamten miał ogromne czarne SKRZYDŁA. Wyciągnąłem do niego rękę i kiedy dotknąłem zimnej tafli lustra ta zafalowała i chłopak z naprzeciwka posłał mi kpiący uśmiech po czym wciągnął mnie do środka.

Po drugiej stronie było inaczej. Powitał mnie pokój ze ścianami, podłogą oraz sufitem wyklejonym tapetą przedstawiającą niebo. Przynajmniej w pierwszej chwili pomyślałem, że to tapeta. Ale kiedy zauważyłem, że chmury powoli się przemieszczały zrozumiałem, że tak naprawdę tam nie było żadnych tapet. Nie było tam nawet ścian. A ja znajdowałem się na wielkiej chmurze.

Lustro zniknęło, więc jak miałem wrócić? O co w ogóle tam chodziło? Czemu miałem skrzydła? I czemu mogłem chodzić po chmurze? Tak bardzo pragnąłem znać odpowiedzi na moje pytania... Niespodziewanie jakaś drobna postać objęła mnie od tyłu. Znowu poczułem ten mocny zapach mięty. Tym razem jednak nie drażnił on moich nozdrzy, a wydał się naprawdę przyjemny. Czując jak delikatnie głaskała mnie po skrzydłach postanowiłem się odwrócić. Moim oczom ukazała się niesamowicie piękna dziewczyna o włosach i oczach identycznych jak te moje. Bardzo przypominała mnie, ale jej skrzydła były białe. Białe jak perły, jak mleko, jak chmury, jak śnieg... Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało, po czym wyciągnęła rękę w moją stronę. "Jestem Gabriella" przedstawiła się. Nawet jej imię było tak podobne do mojego... Tylko, że ona była dziewczyną. Jej włosy sięgały pasa, a moje kończyły się przed ramionami. Ona była bardzo koścista i delikatna, a ja umięśniony i szeroki w barkach. Byliśmy jednocześnie tak podobni, ale również tak bardzo różni... "Dobrze Cię widzieć, braciszku" powiedziała zrezygnowana opuszczając rękę. Czemu ja na to nie wpadłem? Ona była moją siostrą. Tą, która umarła jeszcze przed przyjściem na świat. Wszystko zaczynało nabierać sensu. Jak się domyślałem, jej śnieżnobiałe skrzydła miały symbolizować niewinność, oddanie. Za to moje, czarne jak smoła... Grzech. Podświadomie o tym wiedziałem od początku. Czułem to w sercu. Czułem ciężar grzechu. Tylko co było moim grzechem? Czy samo moje istnienie robiło ze mnie grzesznika? Dziewczyna jakby dostrzegając moje wahanie uśmiechnęła się do mnie zachęcająco i pokazała gestem, żebym podszedł. Kiedy dzieliło nas zaledwie parę metrów mocno się we mnie wtuliła. "Zabiorę Cię do Niego. On Ci wytłumaczy" powiedziała w moją koszulkę. "Jaki on? Gdzie mnie zabierzesz?" nie rozumiałem. "Niedługo się przekonasz". Spojrzała mi prosto w oczy, po czym mocno chwyciła moją dłoń i zaczęła się rozpływać. Poprawka, my zaczęliśmy się rozpływać. Otaczało nas złote światło, ciała mieniły nam się jakbyśmy posypali się brokatem. Nagle poczułem się bardzo lekki, wręcz niematerialny. Ten stan rzeczy nie trwał długo i już po chwili znajdowaliśmy się już w bardzo dużym, bogato urządzonym pokoju. Przed nami znajdował się chłopak wyglądający na niewiele ode mnie starszego i przyglądał się nam badawczo. "Gabriello, możesz wrócić do swoich zajęć. Za to ty, jej grzeszny bracie, upadły Aniele Gabrielu... Z tobą mam do pomówienia." Upadły Aniele? Co oznaczało to "upadły" i czemu zyskałem takie określenie bez wcześniejszego uprzedzenia? Czy miało to coś wspólnego z tym, że ja przeżyłem, a moja siostra musiała przybyć do nieba? W mojej głowie panował jeden wielki mętlik... Domyślając się, jak powinienem się zachować powoli klęknąłem i przycisnąłem brodę do klatki piersiowej chcąc dodać dramatyzmu mojemu ukłonowi. "Czym sobie zasłużyłem Panie, aby dostąpić zaszczytu rozmowy z tobą?" zapytałem wtedy, zwracając ogromną uwagę na zachowanie odpowiedniej etykiety.
"Kłamliwy z ciebie grzesznik, Gabrielu. Jak taki upadły Anioł jak ty, mógłby czuć się zaszczycony stojąc przede mną?". Zapytał Chrystus patrząc mi prosto w oczy. "Panie, czy mógłbym się dowiedzieć na czym polega mój grzech? Co takiego zrobiłem..." w dokończeniu przeszkodziły mi wielkie drzwi otwarte z głośnym hukiem. To była moja siostra. Cała ociekała krwią, a po jej skrzydłach nie było śladu. Chrystus zrobił przerażoną minę i złapał się za serce, jakby moja siostra sprawiła mu ból. "Jak śmiałaś...". "Mój brat niczego nie zrobił! To nie jego wina, że przeżył! To nie jego wina, że był pewien, że nie żyję! I to nie jego wina, że o mnie zapomniał!" Po wypowiedzeniu tych słów ujęła moją twarz w swoje dłonie i lekko musnęła moje wargi swoimi przenosząc nas w ten sposób z powrotem na tę chmurę z wcześniej. Odetchnąłem z ulgą, jednak ona nie wyglądała na zadowoloną. Wolnym krokiem ruszyła w moją stronę, a kiedy dzieliło nas zaledwie pół metra jej twarz przeszył grymas bólu. Krew zaczęła lecieć większymi stróżkami, Gabriella z każdą chwilą robiła się coraz bledsza. "Przykro mi" powiedziała ze smutnym uśmiechem, a następnie zepchnęła mnie z chmury, a sama skoczyła zaraz za mną.

Obudziłem się w swoim pokoju cały obolały, a obok mnie leżała ona, nadal piękna jak anioł. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że się jej przyglądam, delikatnie się do mnie uśmiechnęła po czym wypowiedziała słowa, które mnie niezmiernie zdziwiły "Witaj w domu". O wiele lepiej czułem się wtedy przy niej, niż kiedy znajdowaliśmy się w chmurach. Niebo było okropnym miejscem i nigdy nie chciałem do niego wracać.

Zbiór one-shotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz