prolog

5.8K 417 246
                                    


- Harry Edwardzie Styles, proszę wstać, Sąd wydał orzeczenie.

Powoli, z lekko trzęsącymi się dłońmi, podnoszę się z miejsca i przejeżdżam wzrokiem po sali, odnajdując zmartwione spojrzenie matki. Oddycham głęboko i obracam głowę w prawo, skupiając już się tylko na mężczyźnie w czarnej szacie, który może mieć co najmniej trzydzieści pięć lat. Młody, myślę. Czy jest na tyle doświadczony, by oceniać i skazywać ludzi?

- Po raz ostatni zapytam, czy przyznaje się pan do winy? - pyta, splatając palce dłoni, by wyglądać inteligentnie, i patrzy na mnie przenikliwie.

- Nie, Wysoki Sądzie, jestem niewinny - odpowiadam, a on, ani nikt z ławy przysięgłych, chyba mi nie wierzy. Zerkam na mojego adwokata, który przy okazji jest dobrym znajomym mojej matki, chociaż ja i tak wiem, że pieprzą się, kiedy ojciec jest w delegacji. Nawet na mnie nie patrzy i wygląda, jakby wiedział już, że kości zostały rzucone i nie ma odwrotu.

- Rozumiem - mówi w końcu pan Jestem Tu Najważniejszy i Pozjadałem Wszystkie Rozumy. - Po rozpatrzeniu sprawy bardzo dokładnie, przesłuchaniu świadków, zbadaniu wszystkich dowodów, Sąd podjął ostateczną decyzję. Harry Edwardzie Styles, z dniem dzisiejszym, jakim jest dwudziesty piąty kwietnia, roku 2015, zostaje pan skazany na trzydzieści pięć lat pozbawienia wolności za zgwałcenie Judy Rain i morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Słyszę głośny szloch mojej matki i zrezygnowane westchnięcie Roberta, adwokata. Opuszczam głowę i zaciskam mocno pięści, nie wierząc, że to naprawdę się dzieje. Serce tłucze mi się w piersi i mam ochotę schować się pod stołem i wyć jak kilkuletnie dziecko.

- Czy na zakończenie ma pan jeszcze coś do powiedzenia?

Parskam cicho i podnoszę na niego wzrok, uśmiechając się przez łzy, których nawet nie hamuję, bo kto wie - może zlitują się nade mną i dadzą mi święty spokój? Wymieniamy spojrzenia przez dłuższą chwilę, aż w końcu zbieram się w sobie i otwieram usta.

- Chciałem tylko zapytać, Wasza Wysokość, jak czuje się pan ze świadomością zamknięcia niewinnego człowieka na trzydzieści lat w więzieniu?

Trochę go zaskakuję, więc wymienia dziwne spojrzenia z mężczyznami, po jego prawej i lewej stronie. Robert pociąga mnie lekko za koszulę i wiem, że w ten sposób daje mi znak, bym najlepiej już nic nie mówił. Ale co mi teraz zależy? Co mam do stracenia, skoro już praktycznie straciłem swoją młodość i wolność? Ktoś w ogóle się jeszcze ze mną liczy?

- Zgodnie z prawem i dowodami, świadczącymi przeciwko panu, jest pan winny, niestety.

- Pieprzę twoje dowody i to nic nie warte prawo. Jeszcze będziesz płacił mi wysokie odszkodowanie, kutasie - spluwam, a on uderza młotkiem w stół i nakazuje ochroniarzom mnie wyprowadzić. Dwa łyse spaślaki skuwają mnie w kajdanki i prowadzą ku wyjściu. W uszach aż dzwoni mi od dźwięku płaczu Anne, mojej rodzicielki, i wyzwisk, kierowanych w moją stronę.

- Mam nadzieję, że zgnijesz w piekle, sukinsynie!

A ja chcę już stamtąd wyjść. Wyjść, uszczypnąć się, przyjebać głową w mur, zrobić cokolwiek, by obudzić się z tego koszmaru. Bo przecież to nie możesz być rzeczywistość, prawda?

what a feeling // larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz