Mija tydzień, od kiedy trafiłem do więzienia. Czuję się trochę zaaklimatyzowany, ale wciąż nie do końca. Brakuję mi domu, ciepła, spokoju. Zaczynam patrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy i zauważać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem. Żałuję swoich wszystkich głupich postępowań, tego jak traktowałem mamę i jak bardzo spieprzyłem sobie życie. Cały ten mój młodzieńczy bunt ulatuje mi z głowy i chcę się zmienić, zmieniam się, ale wiem, że jest już po prostu za późno. Nie wiem, ile osób zostało w moim życiu. Nie wiem, ile osób wierzy w moją winę, a ile nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłbym dopuścić się tak okrutnego czynu. Trudno nie zgodzić się z tym, że sprawiałem problemy, byłem nieznośny, wulgarny, samolubny, ale to przecież nie znaczy, że jestem popaprańcem i potrafiłbym odebrać komuś życie. Każdy ma swoje problemy i każdy kiedyś gubi się w życiu, to jak najbardziej normalne, więc dlaczego mam pokutować w ten sposób? Ktoś mnie w ogóle wysłuchał, od kiedy mnie oskarżono?
Nie widzę Louisa przez dwa dni, ponieważ, uwaga, wsadzono go do izolatki. Nie wiem, dlaczego, ale chodzą plotki, że ostro przyłożył jakiemuś strażnikowi i nie szczędził też sobie obraźliwych zwrotów. Nie wierzę w tę wersję w stu procentach, ale w końcu za coś musiał zostać zamknięty. Mam ochotę go o to zapytać, ale kiedy strażnik otwiera kraty i wpycha go do celi, widzę, że nie jest to dobry pomysł. Odkładam książkę na bok i podnoszę się na łokciach, patrząc, jak siedzi na zimnej podłodze i przebiera palcami w swoich włosach. Podnosi głowę i patrzy na mnie, a ja rozszerzam oczy. Jego twarz jest blada, oczy ma zaczerwienione, a policzki zapadnięte. Wygląda na wygłodzonego i zmęczonego, a ja zastanawiam się, czy dostał w ogóle jakieś jedzenie przez te dwa dni, czy może po prostu nie chciał nic jeść.
- Na co się gapisz? - odzywa się cicho i chrapliwie, po czym podnosi się na nogi, trochę chwiejnie. Nie odpowiadam, a on rzuca się bezwładnie na łóżko. Jego koszulka podwija się lekko do góry i dopiero wtedy widzę fioletowe siniaki na jego brzuchu. Zamieram. Otwieram usta, chcąc coś powiedzieć, ale wtedy on mnie ucina. - Jeżeli zaraz nie przestaniesz się patrzeć, to obiecuję, że się wkurwię.
- Strażnicy cię pobili? - wyrywa mi się, chociaż dobrze wiem, że stąpam po cienkim lodzie. Louis nie jest przyjemnym typem, co można zauważyć od razu, ale jeszcze w takim stanie go nie widziałem. Jeszcze nie mówił do mnie w taki sposób.
- Nie, kurwa, głaskali mnie po głowie - odparowuje tonem pełnym sarkazmu i zerka na mnie z ukosa, a ja od razu odwracam wzrok. Mruczy coś pod nosem i odwraca się do mnie plecami. Nie znam go dobrze, właściwie nie wiem o nim praktycznie nic, ale skoro jesteśmy już na siebie skazani, to dlaczego nie chce o tym ze mną porozmawiać?
Ty też niezbyt chętnie o sobie opowiadasz.
No tak, myślę. Dlaczego miałbym wymagać od niego, by cokolwiek mówił o sobie, skoro ja sam nie mam ochoty zwierzać się komukolwiek. Mimo to mam wrażenie, że Louis jest w znacznie gorszym stanie ode mnie. Psychicznym i fizycznym. Czuję strach, że ja też skończę w ten sposób - sponiewierany, upokorzony, potraktowany jak ostatni śmieć. W więzieniu są, co prawda, przestępcy, ale to wciąż ludzie. Robi mi się przykro, czuję żal, a ręce zaczynają mnie świerzbić, by odwdzięczyć się tym samym osobie, która tak urządziła Louisa. Nie wiem, czy jest bez winy czy nie, ale strażnikom nie wolno rozładowywać się na więźniach jak na jakichś pieprzonych workach treningowych. Wzdycham cicho i patrzę na jego plecy jeszcze przed chwilę, aż w końcu zasypiam.
~*~
Nadchodzi dzień odwiedzin i Niall trajkocze o tym od samego rana, a ja sam nie wiem, czego się spodziewać. Cieszyć się? Ale z czego? Że zobaczę smutne i zawiedzione spojrzenie matki? Usłyszę, jak udaje, że cały czas wierzy w moją niewinność, chociaż prawda jest całkiem inna? Mama zawsze była słaba i szczerze mówiąc, nie sądzę, by kiedykolwiek pokładała we mnie jakieś większe nadzieje. Wysłała mnie na prawo, bym ciągnął dalej rodzinną tradycję, a ja i tak pchałem się na Akademię Sztuk Pięknych. Ona mówiła białe, ja czarne. Nigdy nie potrafiliśmy się dogadać, a jej oczkiem w głowie była i wciąż jest moja siostra, Gemma. Nie mam jej tego za złe, bo niekiedy sam mam siebie dość, ale nigdy nie uzyskałem od niej żadnego wsparcia i wiem, że teraz również go nie otrzymam. Nie ma wystarczająco siły i odwagi, by przyjść i spojrzeć mi w oczy; powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, chociaż oboje wiemy, że to bzdura. Wszystko, co dobre, już się skończyło.
CZYTASZ
what a feeling // larry stylinson
FanfictionAU, w którym Harry zostaje niesłusznie wysłany do więzienia, a Louis jest gburowatym kolesiem, dzielącym z nim celę. Gdzieś w tym jest jeszcze Liam, będący jedynym normalnym strażnikiem, oraz Niall, któremu wydaje się nie przeszkadzać pobyt za krata...