W czwartek Louis chce, żebym go narysował. Przyglądam mu się zaskoczony i staram się ocenić, czy przypadkiem znowu nie postanowił uraczyć się tanim winem, ale nie. Wygląda raczej na trzeźwego i jakoś dziwnie wypoczętego. Zadowolenie przemawia przez jego twarz, nie zważając nawet na małe worki pod oczami, które zawsze gdzieś tam są. I myślę, że jest to jeden z jego atutów, choć dla wielu ludzi może się to wydawać nieatrakcyjne. Cały zbudowany jest z takich małych rzeczy, które w gruncie rzeczy mają większą wartość, niż mogłoby się wydawać. Trzeba się przyjrzeć, by dostrzec więcej.
— Narysować? Ja mam narysować ciebie? — upewniam się, przekrzywiając głowę i patrząc na niego badawczo. Kiwa głową, potwierdzając. — Skąd taki pomysł?
— Masz ciekawsze zajęcia? Jestem ciekawy, jak mnie widzisz. — Wzrusza ramionami i wykrzywia usta w małym uśmiechu. Patrzę na niego jeszcze przez chwilę z uniesioną brwią, aż w końcu wzdycham i łapię za szkicownik. Szukam czystej strony, a gdy już znajduję, spoglądam na niego. Opiera łokieć o przyciśnięte do klatki piersiowej kolana i podpiera głowę na dłoni, nie odrywając ode mnie wzroku. Zaczynam od konturów jego twarzy, najbardziej skupiając się na jego kościach policzkowych. Co chwilę przeskakuję spojrzeniem z kartki na niego, a on dokładnie obserwuje każdy mój ruch, zupełnie jakbym to ja był rysowany. Wypala dziury w moim ciele, a ja macham ołówkiem coraz szybciej, byle tylko mieć z głowy główny szkic. By wreszcie przestał się tak patrzeć.
— Tylko nie odwal amatorszczyzny — dogryza z cwaniackim uśmieszkiem.— Zdaję mi się, czy jakoś tak się spieszysz, huh?
Chryste, jak on mnie wnerwia.
— Narysuję ci wielkiego pryszcza na czole za te twoje tekściki — burczę pod nosem, przenosząc wzrok na jego barki. Przygryzam wargę, gdy przyglądam się jego wystającym obojczykom i jabłku Adama, które porusza się powoli, gdy przełyka ślinę. Sięgam wzrokiem na jego lekki zarost poniżej linii żuchwy i momentalnie nachodzi mnie ochota, by podejść i sprawdzić, jaki jest w dotyku. Potrząsam głową, jakby chcąc wyrzucić z niej ten durny pomysł.
— Pryszcze to nie problem, kiedy ma się taką twarz jak ja — chełpi się Louis z uśmiechem, a ja parskam na to cicho.
— Nieźle. Widzę, że nie masz problemów z niską samooceną — mówię tylko, kreśląc w notesie i przelotnie zerkając na niego. Uspokajam się nieco (to byłem zestresowany?), gdy odwraca wzrok i wzrusza ramionami. Na jego zamyślonej twarzy nieustannie gości tajemniczy uśmieszek, gdy wpatruje się w malutkie okienko. Przymruża oczy, jakby starając się dojrzeć cokolwiek. Na moment podążam za jego wzrokiem i po drugiej stronie okna zauważam czarnego kruka, zaglądającego przez kraty. Sam nie wiem, dlaczego, ale zupełnie nagle dopada mnie uczucie bezradności, kiedy obserwuję to skrzydlate stworzonko. Wpatruje się w nas ciemnymi, błyszczącymi oczkami i mam wrażenie, że gdyby tylko umiał mówić, miałby naprawdę wiele do przekazania.
— Chciałbym nim być — słyszę, więc powracam do szatyna, którego wzrok cały czas wlepiony jest w to samo miejsce. Moje dłonie opadają na kolana i rozprostowuję nogi, ściągając nieznacznie brwi.
— Krukiem? Dlaczego?— pytam głupio i wtedy trochę znudzone spojrzenie Louisa spotyka się z tym moim, zaciekawionym i roztargnionym. Topię się w głębokich, niebieskich tęczówkach.
— To nie oczywiste? Jest wolny. — Zwięzła odpowiedź szatyna sprawia, że moje myśli ponownie zaczynają obracać się wokół oczekiwanego telefonu od Elizabeth. Wokół wizji wolności. W więzieniu zastanawiam się nad wszystkim dwa razy głębiej, w końcu mam na to mnóstwo czasu i tym samym moja niecierpliwość również rośnie. Czuję się spragniony wolności, bo sama wiedza, kto zabił Judy, niewiele zmieni, a może nawet wszystko pogorszy. Mam wrażenie, że z chwilą, w której poznam to parszywe nazwisko, nienawiść i chęć zemsty rozsadzi mnie od środka. Już od jakiegoś czasu jestem chodzącą destrukcją, choć raczej staram się nie przekładać tego na świat zewnętrzny, bo znam konsekwencje takich poczynań.
CZYTASZ
what a feeling // larry stylinson
FanfictionAU, w którym Harry zostaje niesłusznie wysłany do więzienia, a Louis jest gburowatym kolesiem, dzielącym z nim celę. Gdzieś w tym jest jeszcze Liam, będący jedynym normalnym strażnikiem, oraz Niall, któremu wydaje się nie przeszkadzać pobyt za krata...