21. "początek końca"

1.1K 61 50
                                    

 Louis kiwa powoli głową, jakby chcąc upewnić mnie, że nie żartuje, kiedy moja twarz z każdą kolejną sekundą rozjaśnia się, a oczy powiększają w narastającym przerażeniu. W jednej chwili wszystko uderza we mnie ze zdwojoną siłą.

Niall mówił o tym wyścigu przez jakieś dwa tygodnie niemal przy każdej okazji. Był nim strasznie podekscytowany i wręcz pewny, że tym razem wygra. Louis na początku nie chciał ze mną iść, by go wspierać, ale w końcu udało mi się go namówić.

Otacza nas mnóstwo ludzi, co na początku wpędza mnie w niepokój – cały czas prześladuje mnie strach, że ktoś może nas rozpoznać w każdej chwili, ale muszę nauczyć się z tym żyć – jednak po wypiciu dwóch drinków i dłoni Louisa, spoczywającej na moich plecach, udaje mi się rozluźnić.

- Obstawiam, że nie wygra – mówi Louis z tym swoim firmowym uśmieszkiem, a ja trącam go lekko w ramię. - No co? Może się założymy?

- O co? Twoje pieniądze? - pytam, a kiedy on przewraca oczami, pokazuję mu złośliwie język.

- Hmm, myślałem raczej o czymś innym. - Przenosi swoje dłonie za plecy, opierając się o nie. Siedzimy na wysokim murku i przyglądanie się, jak Louis uroczo macha nogami, które nie dosięgają ziemi, utrudnia mi traktowanie go poważnie.

- Tak? O czym? - Spoglądam na niego figlarnie, kiedy przekazuje mi jointa i wydmuchuje dym prosto w moją twarz. Wtedy nachyla się nade mną, jego usta niemal dotykają moje ucha.

- Jeśli wygrasz zakład, będziesz mógł zrobić ze mną co chcesz w łóżku – szepcze, a moja skóra piecze w miejscach, do których dociera jego gorący oddech. Czuję, jak pieką mnie policzki, co Louis zauważa od razu, kiedy odsuwa się i spogląda na mnie. Uśmiecha się. - Nagle się mnie wstydzisz?

- Po prostu czasami mnie bardzo zaskakujesz – odpowiadam, kręcąc głową z dużym uśmiechem na ustach. - No i pomyślałem, jak mógłbym wykorzystać taką okazję.

Puszczam do niego oczko, a kiedy Louis śmieje się i pyta, jakie świństwa zdążyły przejść mi przez głowę, zaczyna się wyścig, więc zeskakujemy z murka i przechodzimy w miejsce, z którego będziemy mieli lepszą widoczność. Jestem wdzięczny Louisowi, że zgodził się na to wszystko. Po tej nieprzyjemnej akcji z Zaynem, atmosfera stała się strasznie napięta i szatyn twierdził, że nie powinniśmy teraz za bardzo się wychylać, więc Niall powinien zapomnieć o nielegalnych wyścigach. Jednak ten się uparł i obiecał, że to będzie ostatni raz, więc Louis wzruszył tylko na to ramionami, co oznaczało zgodę.

Już od dobrych dziesięciu minut stoimy wśród krzyczących, śmiejących się i pijących nieznajomych. Louis spogląda na mnie co jakiś czas, jakby sprawdzając, czy nie zbiera mi się na żaden atak paniki. Mówię mu, że wszystko jest okej, a wtedy pojawiają się pierwsze motory i w końcu dostrzegam też Nialla. Meta jest naprawdę niedaleko, więc znacznie przyspiesza, a ja krzyczę jego imię, dopingując go, chociaż wiem, że i tak nie usłyszy. Zbliżają się do dość niebezpiecznego zakrętu.

- Za szybko – słyszę obok Louisa, wpatrującego się uważnie w tor ze zmarszczonymi brwiami. W jednej chwili patrzę na szatyna, a kiedy zaraz później przenoszę wzrok z powrotem na Nialla, który próbując wyprzedzić inny motocykl, traci panowanie nad kierownicą i wypada z trasy, zderzając się z kimś. Ludzie rozstępują się przestraszeni, pozostali motocykliści jak gdyby nigdy nic zmierzają do celu. Przez chwilę wpatruję się w to wszystko z szeroko otwartą buzią, nie wiedząc, czy sobie tego nie wymyśliłem.

- To nie on, prawda? - pytam, patrząc rozbieganym wzrokiem na Louisa, chociaż dobrze wiem, jaka jest prawda. Chłopak, równie zdezorientowany i zdenerwowany jak ja, widocznie próbuje coś powiedzieć, ale zamiast tego tylko kładzie dłoń na moim ramieniu. Wyrywam się z jego uścisku i biegnę w stronę wypadku, a Louis rusza zaraz za mną, krzycząc coś. Odpycham ludzi, którzy zdążyli już otoczyć Nialla i chłopaka, z którym się zderzył. Ich pojazdy niemal zlały się w jedno. Zauważam, że ranny jest również ktoś z obserwujących wyścig. Podbiegam do Nialla, mimo ludzi krzyczących, bym się nie zbliżał, bo karetka już jedzie. Padam przed nim na kolana, z przerażeniem dostrzegając krew. Żaden z nich się nie rusza. Ciało mojego przyjaciela jest wygięte w nienaturalny sposób. Krzyczę, płaczę i zrywam się, by go dotknąć i go obudzić, powiedzieć, żeby przestał się wygłupiać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

what a feeling // larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz