Wstaję, trzymając się fotela. Później zamykam oczy, odchylam głowę i rozkładam ramiona, pozwalając, by wiatr rozwiewał moje włosy i ochładzał ciało. Czuję się niemal jak pies, który wystawia głowę za okno. Poważnie. To jak ukojenie. Druga połowa sierpnia jest upalna, zwłaszcza w Los Angeles. Słońce znajduje się w zenicie, stopa nie schodzi z pedału gazu, a ja zaskakuję samego siebie, że jeszcze nie zwymiotowałem burgera, którego zjadłem przeszło godzinę temu. W końcu opadam na skórzane fotele z lekkim uśmiechem i odpalam papierosa, zastanawiając się, jak wiele zmieniło się przez ostatni miesiąc. Początkowe plany zatrzymania się w San Francisco odeszły w niepamięć, kiedy Niall rzucił sugestię, by udać się do LA. Był to strzał w dziesiątkę. Nie wiem, czy jest to kwestia nadmiaru promieni słonecznych, które wybijają mi stany depresyjne z głowy, czy może polepszenie relacji z moją paczką — zwłaszcza z pewnym nerwowym, a jednocześnie pełnym wewnętrznego spokoju szatynem, który teraz spogląda na mnie w lusterku. Louis wyszedł dziś rano z propozycją przejażdżki, by już nastawić się na wieczorny wyścig. Nie oponowałem, bo nawet polubiłem szybką jazdę i, szczerze mówiąc, daje mi to swego rodzaju samokontrolę. Naprawdę nie wiem, jak to wyjaśnić, bo ostatnio raczej więcej działam, niż analizuję każdy najdrobniejszy impuls. Od ucieczki z Shawshank minęły już dwa miesiące, a ja dopiero teraz czuję się prawdziwie wolny i (nareszcie) niezależny. Możecie to odbierać jakkolwiek chcecie.
Samochód zjeżdża na pobocze, a Louis wysiada, informując krótko, że idzie do sklepu. Również wysiadam, by rozprostować nogi i opieram się o maskę samochodu. Zakładam okulary przeciwsłoneczne, kiedy słońce staje się już odrobinę uciążliwe. Przyglądam się przejeżdżającym autom i mija zaledwie chwila, jak widzę wracającego Louisa, niosącego paczkę papierosów i dwa napoje energetyczne. Uśmiecha się do mnie, co odwzajemniam, wyciągając przed siebie dłonie, bo desperacko potrzebuję jego dotyku. Wrzuca kupione rzeczy na tylne siedzenie i podchodzi do mnie, obejmując mnie w talii i jednocześnie składając na moich ustach pocałunek, który jest jeszcze gorętszy od dzisiejszej temperatury. Staram się wmówić sobie, że to piekące słońce powoduje, że na mojej twarzy pojawiają się rumieńce. Wiem jednak, że to daremne, bo niemal zżyłem się z tym, że ja zwyczajnie oddycham Louisem. On uzależnia jeszcze bardziej, niż jakikolwiek narkotyk, a ja wcale nie chcę wybierać się z tego powodu na żaden odwyk.
— Powinniśmy już wracać — mówi Louis, przerywając pocałunek. Kiwam powoli głową, przejeżdżając dłonią po jego klatce piersiowej, którą okrywa jedynie cienki tank top. — Pamiętasz, co mi obiecałeś?
— Hmm? — mamroczę, zatrzymując wzrok na jednym z jego tatuaży. Chryste, czasami naprawdę zbyt odpływam. Louis unosi kącik ust, widząc mój stan i doskonale wiem, że przechodzi mu przez myśl pytanie, czy brałem coś przed wejściem do auta. Ale ja po prostu jestem szczęśliwy.
— Skarbie, skup się. — Lekko mną potrząsa, bym nawiązał z nim kontakt wzrokowy, co też robię. Patrzy na mnie uważnie. — Dostaliśmy wczoraj sporo towaru. Chyba wiesz, co z nim zrobić?
— Spokojnie, Louis, sprzedam dziś wszystko — odpowiadam, wzdychając krótko i podpierając się z tyłu rękami. Potem spoglądam na niego zadziorne. — Musisz mnie tylko dobrze zachęcić.
Louis prycha krótko, pochylając się bardziej nade mną i ściskając moje pośladki. Głośno oddycha tuż przy moich ustach, a ja chwytam jego kark, starając się go przyciągnąć, bo do cholery, na co on czeka? Louis sztywnieje i nie pozwala się pocałować. Spogląda w bok na faceta w podeszłym wieku i nastolatka, którzy przyglądają się nam z drobnym zdegustowaniem.
— Później. Najpierw praca — mówi w końcu Louis i całuje mnie krótko w czoło, po czym wsiada na miejsce kierowcy. Wzdycham i posyłam jeszcze szybkie spojrzenie w stronę dwóch gapiów, którzy wciąż stoją w tym samym miejscu i przyglądają się tak intensywnie, jakbyśmy przed chwilą co najmniej pieprzyli się na masce samochodu. Coż, nie tym razem.
CZYTASZ
what a feeling // larry stylinson
FanfictionAU, w którym Harry zostaje niesłusznie wysłany do więzienia, a Louis jest gburowatym kolesiem, dzielącym z nim celę. Gdzieś w tym jest jeszcze Liam, będący jedynym normalnym strażnikiem, oraz Niall, któremu wydaje się nie przeszkadzać pobyt za krata...