Rozdział 3

13K 1.1K 526
                                    

Tym razem obrywam tak mocno, że głowa odskakuje mi do tyłu. Czuję piekący ból na policzku i z ust wyrywa mi się cichy krzyk. Nie odzywam się. Przeciął mi wargę - tym razem jestem pewny. Zagryzam ją, by nie pobrudzić niczego krwią. To mogłoby go tylko bardziej rozjuszyć.

Spoglądam na obskurną podłogę i staram się policzyć rysy na brudnych panelach. Nie jestem nawet do końca pewien gdzie się znajduję, ale czuję, jak pod okiem rośnie mi śliwa. Facet, który stoi nade mną jest stary, gruby i kurewsko obleśny. Nie unoszę głowy, wpatruję się w jego wyświechtane buty, starając się nie zwymiotować i czekam na kolejny cios. Ręce zaczynają mi drżeć, ale posłusznie się na nich podpieram - w końcu mi kazał. Może nie byłoby to takie trudne, gdyby ze wszystkich sił nie usiłował przycisnąć mnie do ziemi.

- Mała dziwka - mruczy i powoli podchodzi bliżej. Przez chwilę panuje cisza, a potem wymierza mi kopniaka w brzuch.

Nawet nie wiem czemu. Tracę oddech i czuję, jak moje wnętrzności protestują. Przez chwilę krztuszę się własną śliną i resztkami jego spermy, dopiero potem udaje mi się jęknąć. Wraz z jękiem przychodzi złość i żal i tym razem nie mam innego wyboru, jak tylko przeturlać się na bok i zwrócić całą zawartość żołądka na jakiś śmierdzący materac. Torsje targają mną jak szmacianą lalką i wiem, że jeśli tak dalej pójdzie, to za moment stracę przytomność. Jest mi zimno, słabo i po prostu źle.

- Stary pedał - syczę, nie mogąc się powstrzymać. Ocieram usta wierzchem dłoni.

- Głupia suka - nie pozostaje mi dłużny. Jego szerokie usta są mokre od śliny i uśmiecha się tak ohydnie, że za sam ten wyraz twarzy powinni go zamknąć w pudle.

Muszę jednak przyznać, że nie skurwiel ma wyobraźnię. Odsuwa się lekko i czeka, aż wstanę z ziemi. Zbieram się powoli - nie mam siły, bolą mnie mięśnie, rany i zadrapania też nie pomagają, ale on tylko się przygląda. Jego wygnieciona marynarka jest pierwszym co widzę, kiedy wreszcie udaje mi się stanąć. Wygląda żałośnie - spodnie odrzucił gdzieś na bok, jego wstrętny kutas zwisa pomiędzy nogami jak coś martwego i nie mogę sobie wybaczyć, że w ogóle wziąłem to do ust. Posyłam mu pełne nienawiści spojrzenie i staram się zakryć w jakikolwiek sposób. Nie chcę, żeby patrzył na mnie tymi wodnistymi oczami. Nawet one wydają się tłuste.

- Nie zakrywaj się, nie za to ci płacę - cedzi i robi kilka kroków w moją stronę. Widzę, że jest nabuzowany. Cofam się niemal automatycznie.

- Płacisz mi za seks - charczę, walcząc z przyspieszonym oddechem i suchością w gardle - Płacisz mi za godzinę. Wziąłeś mnie już dwa razy, czas minął, a to coś - wskazuję brodą pomiędzy jego nogi - Zdechło. Nie wspominając o tym, że tłuczesz mnie zupełnie bez powodu! - podnoszę głos i prostuję się mimo potwornego bólu w krzyżu.

- Płacę ci, więc mogę robić co chcę - prycha lekceważąco mężczyzna - Myślisz, że ktokolwiek przejmie się pobitą dziwką? Nawet gdybym cię zabił - wzrusza ramionami - Nikt by nie zauważył.

I okej. W tym momencie jestem już przestraszony. Przez myśl przechodzą mi przeróżne scenariusze i prawdę mówiąc, żaden z nich nie jest kolorowy. Mrużę oczy, starając się ocenić, czy facet próbuje mnie nastraszyć, czy jest niebezpiecznym psychopatą i właśnie przekroczył jakąś niewidzialną granicę. Postanawiam robić dobrą miną do złej gry, nawet jeśli z trudem utrzymuję pion.

- W policji też mam kontakty - uśmiecham się lekko i to też boli. Cholerny dupek, co on ma w głowie? Pogryzł mnie jak kawał surowego mięsa - Zauważą, kiedy zniknie ich ulubiony chłopak do towarzystwa, zapewniam cię... - chcę się roześmiać dla lepszego efektu, ale zamienia się to w nieklasyfikowany warkot - Mój przyjaciel wie, o której powinienem być w domu. Jeśli nie wrócę punktualnie, zacznie mnie szukać. Uwierz mi, ta praca zapewnia wtyki wszędzie.

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz