Rozdział 18

11.4K 1K 1.2K
                                    

Kiedy uchylam powieki i orientuję się, że Seth nie leży przy mnie, przeżywam mały szok.

Przecieram oczy przedramieniem, starając się wyrzucić z pamięci wspomnienia zeszłego wieczoru, ale obrazy wracają do mnie wyraźniej niż kiedykolwiek. Przez moment zastanawiam się, czy nie wydłubać sobie oczu, ale rezygnuję. Wiedziałem, że będę się tak czuł, teraz muszę ponieść konsekwencje.

Powoli unoszę się do pozycji siedzącej i rozglądam po pokoju. Porozrzucane ubrania zniknęły z podłogi, jakby ktoś chciał usunąć dowody na to, co się wczoraj stało, poduszka po drugiej stronie łóżka jest starannie wygładzona i oparta o zagłówek. Setha znajduję w fotelu.

Chłopak nie patrzy na mnie. Siedzi z podkurczonymi nogami, obejmując je ramionami i wygląda przez okno, jakby spodziewał się, że zobaczy tam coś poza deszczem. Zupełnie jakby zapomniał, że w Anglii zazwyczaj pada.

Powoli ściągam z siebie kołdrę i spoglądam na swoje nogi. Zero siniaków, zero obtarć. Nie wiem, po co sprawdzam ich stan, on przecież nigdy by mnie nie skrzywdził. Nawyki pozostają jednak nawykami. Wzdycham cicho i kładę nogi na podłodze. Dopiero wtedy naciągnięte mięśnie protestują.

Wydaję z siebie stłumiony syk i tym zwracam jego uwagę. Odwraca się.

- Jules prosiła, żebyś przyszedł do jej pokoju, kiedy się obudzisz - informuje mnie, unikając mojego wzroku. - Wydawała się całkiem poważna.

Kiwam głową, choć prawdę mówiąc jestem zaskoczony. Nie zapytał o moje samopoczucie, nie sprawdził, czy wszystko w porządku, nawet się nie przywitał. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy, którą miał w zwyczaju i trudno mi się odnaleźć w tej nowej sytuacji.

- Dzień dobry tobie też, Seth - mruczę, a mój głos wciąż jest ochrypły. Taki, jak zawsze po pobudce.

Robię kilka kroków w jego stronę, by również spojrzeć za okno, sprawdzić, w co tak uparcie się wpatrywał, ale on prostuje się i sztywnieje.

- Ubierz się - prosi, chociaż w ustach każdego innego człowieka słowa wypowiedziane tym tonem zabrzmiałyby jak rozkaz. - Wyciągnąłem ci czyste rzeczy z walizki. Leżą na krześle.

Mrugam kilkukrotnie, zanim dociera do mnie, że Seth nie ma ochoty ani na rozmowę ze mną ani na moje towarzystwo. Najgorsze jest to, że nawet mu się nie dziwię. Uśmiecham się słabo, mijając jego fotel i schylam po kupkę ubrań, starając się nie wyglądać zbyt wyzywająco. Nagi, pochylający się człowiek, powinien wyglądać w ten sposób, ale ja nie chcę. Nawet jeśli wiem, że potrafię. Przysięgam, że wstydzę się tak, jak już dawno się nie wstydziłem.

Naciągam na siebie bokserki, a potem chwytam sweter, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Jest długi, szary, miękki, czuć od niego delikatną nutę perfum. Poznaję te perfumy.

Przypominam sobie rozmowę z Rowanem, jeszcze przed wyjazdem do Rogate, podczas jednego z tych długich, chłodnych wieczorów, kiedy siedziałem u niego na poddaszu, wykrzywiony w dziwnej pozycji, narzekający na życie, śmierć i wszystko dookoła. Przypominam sobie jego złośliwy uśmiech i zaskoczone spojrzenie, kiedy spytałem, jakich perfum używa. Iskierki w oczach, jakbym spytał o coś, czego się nie spodziewał.

Hanae Mori. Kwiaty, drzewo sandałowe, owoce, może nawet wanilia? Nie pamiętam, wymienił wszystko. Wszystko, co mogę poczuć w tym zapachu i opisał najdrobniejsze szczegóły. Dla mnie jednak nie było to ważne. Dla mnie nazwa, flakon, cała reszta się nie liczyła. Liczyło się to, że ten zapach będzie kojarzył mi się zawsze tylko z nim, zupełnie jakby wykupił na niego monopol. Pamiętam, że wyśmiałem go wtedy. Jaki chłopak używa kwiatowych perfum? - zapytałem, a on wzruszył ramionami. Doskonale pamiętam jego odpowiedź.

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz