Rozdział 8

12.1K 1.1K 1.2K
                                    

- Jessie, to nie jest dobry pomysł - powtarza po raz tysięczny Seth, ponuro spoglądając w niebo przez okno taksówki.

- Coś już o tym wspominałeś - prycham i sprawdzam godzinę na telefonie.

Jeśli wierzyć informacjom jakie uzyskałem od Josha, mieliśmy wyjechać o osiemnastej. Na dotarcie do domu Connollych miałem jeszcze dobre pół godziny, ale i tak bałem się spóźnić. Nie dlatego, że tak bardzo chciałem jechać i nie mogłem się doczekać sterczenia w jednej pozycji przez tydzień, ale dlatego, że z domu wyszedłem wrzeszcząc, a moja walizka wylądowała na parterze zrzucona z wysoka przez nowego faceta cioci. Wcześniej całkiem porządnie dostałem od niego kolanem w brzuch. Nie miałem dokąd wrócić, gdyby postanowili pojechać beze mnie tylko dlatego, że się spóźniłem.

- Proszę cię, zostań. Ta rodzina nie jest normalna, wiesz przecież - odwraca głowę od szyby i spogląda na mnie błagalnie.

Naprawdę się martwi, a nie lubię martwić go bez powodu. Uśmiecham się tak szczerze, jak tylko mogę i wzdycham.

- Wiem. Ale... - ściszam głos, by taksówkarz nie mógł usłyszeć moich słów. - Jeśli Rowan skończy szybciej obraz, wszystko się uspokoi. Poza tym w Londynie nie jest bezpiecznie, widziałeś te esemesy, Za miastem nic mi nie grozi, tak?

Seth wywraca oczami i bezsilnie opiera głowę o zagłówek.

- Tu też nic ci nie grozi. Nie obraź się Jesse, ale pracując w ten sposób musisz być gotowy na takie sytuacje. Jeden psychopata więcej lub mniej w twoim otoczeniu to nie jest nic nowego. Spotykasz ich cały czas - znacząco spogląda na moje odkryte przedramiona, na których wciąż widnieją blade siniaki. - Dramatyzujesz.

Wytrzeszczam na niego oczy, bo okej, nigdy nie spodziewałbym się, że to on oskarży mnie o dramatyzowanie. To Seth od zawsze był tym, który się o mnie martwił, tym, który urządzał sceny i był nadopiekuńczy, a teraz, kiedy wydaje się mi grozić może nico irracjonalne, ale wciąż niebezpieczeństwo, wydaje się zupełnie to ignorować. On, który zaledwie kilka dni temu siedział ze mną na kanapie i przytulał, bym nie trząsł się jak osika. Co mnie ominęło?

- Och, świetnie. Dawno się nie widzieliśmy, a ty stajesz się dupkiem - krzywię się.

Seth milczy przez chwilę, po czym mówi coś, czego zdecydowanie nie powinien mówić.

- Może jedziesz tam, żeby mieć dostęp do pracy dwadzieścia cztery godziny na dobę.

- Przepraszam, kurwa, co? - gdybym mógł zerwałbym się za równe nogi.

Chłopak wpatruje się we mnie jakby przestraszony moją reakcją, ale nie próbuje odwołać swoich słów. Jasne włosy opadają mu na twarz, a on tylko patrzy na mnie, ja patrzę na niego, jakbyśmy próbowali zobaczyć osoby, które umarły setki tysięcy lat temu.

- Jesteś zazdrosny? - pytam, a mógł głos łagodnieje, sam nie wiem dlaczego. Chciałbym potrafić krzyczeć na niego dłużej. - Seth porozmawiaj ze mną, widzę, że coś jest nie tak.

On jednak tylko kręci głową i zaciska szczęki. Wiem, że kiedy tak robi szanse na wydobycie z niego czegokolwiek są marne, dlatego po prostu odpuszczam, choć wiem, że pewnie nie powinienem. Zdaję sobie sprawę z tego, jak wyglądają ostatnie tygodnie i dni, że widuję go sporadycznie w szkole, kiedy na przerwach spisuję od niego zadania domowe, równocześnie przesiadując godzinami u Rowana, czasami u Josha. Ja to wszystko wiem, ale nie mam pojęcia, co mógłbym zrobić, żeby to zmienić. Nawet jeśli Rowan ostatnimi czasy odrobinę mi odpuścił... Wciąż wisi nade mną groźba tego, że cała szkoła dowie się o tym, że jestem dziwką. Nawet jeśli Rowan już mnie nie nienawidzi, wciąż jest Rowanem, wciąż uparcie dąży do celu.

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz